ŚwiatSzkoci i Irlandczycy mają dość Brexitu. Wolą opuścić Zjednoczone Królestwo

Szkoci i Irlandczycy mają dość Brexitu. Wolą opuścić Zjednoczone Królestwo

Od początku było wiadomo, że Brexit wiąże się z ryzykiem rozpadu Zjednoczonego Królestwa. Ale teraz ryzyko to nabiera coraz realniejszych kształtów. Według najnowszych sondaży secesji chce większość wyborców w Szkocji i Irlandii Północnej.

Szkoci i Irlandczycy mają dość Brexitu. Wolą opuścić Zjednoczone Królestwo
Źródło zdjęć: © PAP
Oskar Górzyński

Im bliżej do końca negocjacji w sprawie Brexitu, tym więcej problemów pojawia się na horyzoncie. Jak dotąd głównym zmartwieniem Brytyjczyków były gospodarcze skutki wyjścia z Unii - szczególnie w przypadku fiaska rozmów z Brukselą. Ale w tym tygodniu przypomniał o sobie potencjalnie poważniejszy problem: ryzyko rozpadu Zjednoczonego Królestwa.

W nowym sondażu pracowni Deltapoll, wykonanym na zlecenie dwóch antybrexitowych organizacji pozarządowych, zarówno w Szkocji, jak i Irlandii Północnej znacząca większość respondentów opowiedziałaby się za secesją, gdyby Brexit doszedł do skutku. W przypadku wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, za niepodległością opowiedziałoby się 49 proc. Szkotów (przeciwko byłoby 43). Za zjednoczeniem Zielonej Wyspy byłoby natomiast 52 proc. mieszkańców Irlandii Północnej (przeciwko jest 39 proc.). Proporcja ta wzrosłaby do 56 proc., jeśli Brexit skutkowałby powrotem fizycznej granicy między dwoma częściami wyspy.

- Jeszcze przed Brexitem kryzys finansowy i polityka zaciskania pasa nadwątlały chwiejny konstytucyjny porządek w Wielkiej Brytanii. Brexit to wszystko wzmacnia i ujawnia fundamentalne napięcia w samej strukturze Zjednoczonego Królestwa - mówi WP dr Alexander Clarkson, politolog z King's College w Londynie. - Wielką historyczną ironią byłoby, gdyby okazało się, że po rozpadzie brytyjskiego imperium to członkostwo w UE było czynnikiem utrzymującym chybotliwy brytyjski związek - dodaje.

Trudna droga do separacji

Powód tych napięć jest prosty. Zarówno w Szkocji, jak i w Irlandii Północnej zdecydowana większość wyborców opowiedziała się przeciwko Brexitowi. W referendum za pozostaniem w UE zagłosowało 62 proc. Szkotów i 56 proc. mieszkańców Irlandii Północnej. I podobnie jak w przypadku reszty kraju, od tego czasu zwolenników pozostania tylko przybyło.

Jednak między separatystycznymi ambicjami a rzeczywistością jest cała przestrzeń problemów. Zaledwie cztery lata temu Szkoci odrzucili w referendum opcję niepodległości. Nawet jeśli większość mieszkańców jest obecnie za secesją, kolejne referendum wchodziłoby w grę tylko w przypadku zgody rządu w Londynie i ostrego stanowiska Szkockiej Partii Narodowej. Nacjonaliści wcale jednak nie śpieszą się z wysuwaniem postulatu - przynajmniej dopóki przewaga zwolenników niepodległości utrzymuje się w granicach kilku punktów procentowych. Czynnikiem hamującym szkockie ambicje będzie też postawa Unii Europejskiej, która prawdopodobnie nie przyjęłaby automatycznie Szkocji do wspólnoty.

Między młotem a kowadłem

Ta przeszkoda nie dotyczy zwolenników zjednoczonej Irlandii, z racji tego, że Irlandia jest już członkiem UE. Ale są inne, znacznie trudniejsze problemy.

Irlandia Północna jest w samym centrum negocjacji w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. I jest głównym źródłem impasu rozmów. Według większości ekspertów, niemożliwe jest pogodzenie irlandzkich i unijnych postulatów uniknięcia powrotu "twardej granicy" na wyspie z postulatem Londynu wyjścia ze wspólnego rynku i unii celnej. W rezultacie Szmaragdowa Wyspa znalazła się między młotem a kowadłem.

Z jednej strony, perspektywa Brexitu sktukowała dużym wzrostem poparcia dla idei zjednoczenia obu częsci wysp. Jednak gdyby do tego rzeczywiście doszło, oznaczałoby to zerwanie porozumienia pokojowego z 1998 roku i najpewniej powrót do starć między protestanckimi unionistami i katolickimi republikanami. Problem w tym, że podobny skutek miałoby ustanowienie granicy między nimi.

- Owszem, jest wiele przeszkód na drodze separatystów. Ale ten kryzys ma wszystkie oznaki fragmentacji państwa - ocenia Clarkson.

Anulować Brexit

Według Phillipa Lee, konserwatywnego posła z Izby Gmin, przepis na uniknięcie tych kryzysów jest jeden: drugie referendum w sprawie wyjścia z Unii, a w domyśle - anulowanie Brexitu.

- Wiemy, że ryzykujemy utratą miejsc pracy, co zresztą już się zaczęło. Wiemy, że ryzykujemy utratą wpływu, bo staniemy się odbiorcami, a nie współtwórcami zasad. Teraz ryzykujemy utratą naszej unii - powiedział polityk cytowany przez dziennik "The Independent". - Jedyną prawidłową ścieżką jest teraz odwołanie lub zawieszenie artykułu 50. i zwołanie drugiego referendum - dodał.

Według ostatniego sondażu na ten temat, jeśli doszłoby do takiego głosowania, Brytyjczycy zdecydowaliby się pozostać w UE stosunkiem 53-47 proc. Inne badanie pokazało natomiast, że swoje zdanie - na korzyść pozostania w Unii - zmieniło ponad 2,5 miliona brytyjskich wyborców.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (185)