Szeryf o "chłopcu w balonie": to była mistyfikacja
Amerykański szeryf badający głośną sprawę chłopca rzekomo uwięzionego w balonie twierdzi, że cała sytuacja została ukartowana przez rodziców i miała im pomóc w zdobyciu kontraktu z telewizją - podaje portal bbc.com.
Szeryf Jim Alderon powiedział, że rodzice chłopca zagrali swoje role i zrobili "dobre przedstawienie, które wszyscy kupiliśmy".
Na razie nikt nie został aresztowany, nikomu nie postawiono też formalnych zarzutów. Zdaniem szeryfa, rodzicom może grozić nawet sześć lat więzienia i 500 tysięcy dolarów kary.
Policjanci nabrali podejrzeń, co do wiarygodności rodziców, gdy chłopiec wygadał się i nazwał swój pobyt w ukryciu "przedstawieniem" - kończy portal.
Historią 6-letniego Falcona Heene żyła cała Ameryka, sprawę relacjonowały też zagraniczne media. 16 października policja otrzymała informację od rodziców chłopca, że w urwanym z uwięzi balonie znajduje się ich syn. Władze rozpoczęły akcje ratunkową, a lecący balon na żywo pokazywała większość amerykańskich stacji telewizyjnych. Gdy balon wylądował, okazało się, że w środku nie ma dziecka. Ostatecznie chłopca odnaleziono we własnym domu - schował się w garażu.