Szef Rady Mediów Narodowych broni Joanny Lichockiej. "Nie chcę w TVP emocji. Chcę równej debaty"

– Czy zrobiłabym to samo? Pewnie. Gdyby taka sytuacja się powtórzyła, to nie miałabym wątpliwości – mówi WP Joanna Lichocka. Posłanka PiS i jednocześnie członki Rady Mediów Narodowych skrytykowała w programie na żywo TVP Info za nierównowagę w doborze gości. Szef RMN Krzysztof Czabański mówi nam, że podziela zdanie Lichockiej.

Szef Rady Mediów Narodowych broni Joanny Lichockiej. "Nie chcę w TVP emocji. Chcę równej debaty"
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Wojtasik
Michał Wróblewski

01.03.2019 | aktual.: 01.03.2019 17:11

– Wolę się nie wypowiadać, jestem na nartach. Nie oglądam tu TVP Info – uśmiecha się były prezes TVP Juliusz Braun, dziś członek Rady Mediów Narodowych z ramienia PO, gdy pytamy go o czwartkowy występ Joanny Lichockiej w "Minęła 8".

A było tak: prowadzący "Minęła 8" Adrian Klarenbach rozpoczyna program od pytania o konferencję Donalda Trumpa. Ale zanim ktokolwiek w tym temacie zabierze głos, dyskusję na inne tory kieruje posłanka PiS.

– Najpierw chciałabym zapytać, dlaczego w tak nieproporcjonalny sposób dobrał pan gości do programu. Dlaczego jest tu dwóch przedstawicieli Koalicji Europejskiej? Dlaczego ten program ma lansować kandydatów opozycji? Co to za proporcje?

Obraz
© TVP Info | TVP

Prowadzący jest skonsternowany, ale zachowuje zimną krew. – Wychodzę z założenia, że zarówno PSL, jak i Nowoczesna, to ugrupowania zachowujące podmiotowość – mówi.

– Czyli ma pan dwóch przedstawicieli jednego bloku politycznego i po jednym z innych ugrupowań. Jestem w programie, który w sposób zakłócający proporcje dobiera gości (...). Ten program jest ustawiony!

"Nie chcę emocji w TVP, chcę argumentów"

– Podobało się panu zachowanie poseł Lichockiej? – pytamy przewodniczącego Rady Mediów Narodowych.

– Rozumiem, w czym problem, czytałem doniesienia medialne. Choć samego programu nie oglądałem – przyznaje Krzysztof Czabański.

– Podziela pan zdanie pani poseł?

– Powiem tak: do tej pory w programach TVP obowiązywała zasada - w moim przekonaniu przestrzegana - zapraszania przedstawicieli klubów parlamentarnych poszczególnych partii. Ale w tej chwili mamy nową sytuację – tłumaczy szef RMN. – Mamy dwa bloki koalicyjne na czas kampanii do Parlamentu Europejskiego, z czego prawie wszystkie kluby parlamentarne są albo w jednym, albo drugim bloku, z wyjątkiem klubu Kukiz'15. I teraz powstaje pytanie, jak zachować proporcje w doborze gości w programach politycznych.

Czabański sam sobie odpowiada: – Ponieważ została zawiązana Koalicja Europejska (PO, SLD, PSL, Nowoczesna, Zieloni), to musi mieć to też konsekwencje w debacie. W obliczu kampanii muszą obowiązywać nieco inne zasady. Ja jestem za tym, by były równe proporcje, jeśli chodzi o przedstawicielstwa bloków wyborczych. Czyli jeśli mamy w programie i kogoś z PSL, i z Nowoczesnej czy PO, to żeby zachować równowagę, muszą być dwie osoby ze Zjednoczonej Prawicy (PiS, Solidarna Polska, Porozumienie). Wtedy będzie sprawiedliwie.

Obraz
© PAP | PAP

Jak zaznacza w rozmowie z WP szef Rady Mediów Narodowych, "kluby parlamentarne nie idą już do wyborów osobno, tylko w koalicji, zatem musimy przestrzegać zasad równości w debacie w mediach publicznych, inaczej będzie nierównowaga sił".

– Im więcej w jednym programie jest przedstawicieli opozycji, tym bardziej licytują się oni, kto mocniej "przyłoży" w obóz rządzący. A to już jest gra na emocjach, a nie spór na argumenty – dodaje Krzysztof Czabański.

– Ale uważa pan, że TVP traktuje przedstawicieli władzy niesprawiedliwie? Bronisław Komorowski też narzekał w 2015 r., że przegrał wybory z Andrzejem Dudą m.in. przez TVP... – zauważamy.

Szef Rady Mediów Narodowych się uśmiecha: – Wie pan, zwykle jest tak, że rządzący mają większą skłonność do narzekania na media publiczne.

– A słowa pani poseł Lichockiej? Może nie powinny paść na antenie, tylko np. po programie? – dopytujemy.

– Pani poseł jest dziennikarką, zna się na mediach, ma prawo do swoich ocen. Jeśli chodzi o jej stanowisko, to ja się z nim zgadzam. Miała prawo zarzucić TVP, że jest stronnicza na korzyść opozycji w tym programie, o którym pan mówi. Oczekuję od TVP zrównoważonego przekazu. Nie chcę emocji w TVP. Chcę argumentów. Kiedy w mediach publicznych jest przewaga jednej ze stron, to wtedy jest źle – konkluduje Czabański

To nie był atak

– Zrobiłaby pani raz jeszcze to samo? – pytamy Joannę Lichocką (rozmawiamy dzień po burzliwej wymianie zdań w programie na żywo).

– Pewnie! – nie ma wątpliwości nasza rozmówczyni. – Jeśli znów będę w takiej sytuacji, to tak. I podkreślam, to nie jest kwestia ataku na prowadzącego, nie. To, co powiedziałam, to była informacja dla widzów, że jest dysproporcja w doborze gości, że program jest "ustawiony", że jest trzech na jednego. Chciałam to podkreślić, zanim program się zaczął – tłumaczy nam Lichocka (która także zasiada w Radzie Mediów Narodowych).

– A wiedziała pani, kto jest zaproszony oprócz pani?

– Nie, nie wiedziałam. Powiem panu, że w piątek jestem w programie "Forum", ale on się rządzi innymi zasadami. Tu przyjęło się, że zaprasza się po jednym z przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych. Siłą rzeczy PiS jest zatem na straconej pozycji, ale rozumiem to, sama w przeszłości "Forum" prowadziłam. Więc nie ma co marudzić. Ale jeśli powtórzy się sytuacja z czwartkowego "Minęła 8" z moim udziałem, to znów powiem, że tak być nie powinno.

Dzień po występie Lichockiej program "Minęła 8" – jak co piątek – prowadził dziennikarz Krzysztof Świątek.

Problemu nie było: w programie uczestniczyło dwóch przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy (Robert Telus z PiS i Jacek Ozdoba z Porozumienia) oraz dwóch przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej.

– Jeśli tak było, to w porządku. Proporcje zostały zachowane – mówi nam poseł Lichocka.

TVP to nie propaganda

Pięcioosobowa Rada Mediów Narodowych, której członkinią jest Lichocka (oprócz niej z ramienia PiS zasiadają w niej posłowie Elżbieta Kruk i wspomniany Krzysztof Czabański, a także dwóch przedstawicieli opozycji), odwołuje i powołuje prezesa Telewizji Publicznej.

W ostatnich miesiącach w kuluarach sejmowych (i nie tylko) krażyły plotki, że Lichocka – była dziennikarka "Gazety Polskiej" i TVP – ma chrapkę na stanowisko prezesa Telewizji Polskiej, a jej relacje z obecnym prezesem Jackiem Kurskim – delikatnie mówiąc – najlepsze nie są.

Kilka tygodni temu w programie "Tłit" Wirtualnej Polski posłanka PiS była pytana wprost, czy zastąpi Jacka Kurskiego w fotelu prezesa TVP.

– Bawi mnie to bardzo i oczywiście przysparza popularności, więc proszę bardzo - proszę spekulować. Ale przypomnę, że Jacek Kurski ma jeszcze rok do zakończenia kadencji i nic nie wskazuje na to, by miała ona zostać przerwana. Uważam, że Kurski powinien dokończyć kadencję, ma wiele sukcesów. Są też wpadki i błędy, ale nie będę teraz o tym mówić, bo nie chce się dołączać do niesłychanego i podłego hejtu, który zalewa media publiczne – mówiła wtedy Lichocka.

Kilka miesięcy wcześniej, przed wyborami samorządowymi, posłanka pytana o prezesa Kurskiego w "Polsce The Times" przyznała: "Nie będę bronić wszystkiego w TVP pod rządami Jacka Kurskiego, bo wszędzie i każdemu zdarzają się błędy. Ale protestuję przeciwko twierdzeniu, że przekaz TVP to propaganda (...). Mam wrażenie, że Jacek Kurski i szefowie poszczególnych anten czy redakcji słuchają krytycznych uwag i wyciągają wnioski".

"Dociskana" przez przeprowadzającą wywiad dziennikarkę, Lichocka przyznała szczerze: "Jak już chcesz, bym skrytykowała obecny zarząd TVP, to powiem coś, za co Jacek Kurski nie będzie mnie lubić - zaskakuje mnie jak swobodnie prezes TVP wykorzystuje telewizję do… pokazywania siebie samego. Prawie nie ma dnia, żeby nie było jakiegoś eventu, w którym widać jego miłą buzię w telewizji - cóż, mało kto nie ma słabości do kamer, a szef telewizji jest niewątpliwie w tym szczęśliwym położeniu, że tej słabości może się oddawać łatwiej niż inni".

Prezes Kurski pewny swego

Dziennikarze "Rzeczpospolitej", "Do Rzeczy" czy "Wprost" – a także konserwatywni publicyści tacy jak Piotr Zaremba – pisali na początku tego roku, że politycy PiS przekonywali Jarosława Kaczyńskiego, żeby zdecydował o odwołaniu Jacka Kurskiego z funkcji prezesa Telewizji Polskiej.

Za to według portalu wPolityce.pl, pozycja Kurskiego w TVP nie jest i nie była nigdy zagrożona, a krytyczne opinie o nim to tylko... "efekt walk frakcyjnych". Dyskusja rozgorzała po tym, gdy członek Rady Mediów Narodowych z ramienia Kukiz '15 wnioskował o odwołanie Kurskiego i wiceprezesa TVP Macieja Staneckiego.

Według ustaleń wyżej wymienionych redakcji, politycy PiS namawiając Jarosława Kaczyńskiego do dymisji Kurskiego, mieli zwracać uwagę na wzbudzające olbrzymie kontrowersje – również po "prawej" stronie – materiały w "Wiadomościach” dotyczące okoliczności śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.

Inne wersje przedstawiał portal wPolityce.pl, który po krytycznych wobec Kurskiego tekstach zamieścił artykuł z jednoznacznym tytułem: "Nie ma mowy o odwołaniu prezesa TVP” (tweeta z tą informacją polubił sam Kurski).

Obraz
© PAP | PAP

"Nie ma o tym mowy, te przecieki prasowe to tylko myślenie życzeniowe niektórych frakcji wewnętrznych i ich medialnych odnóg. Na Nowogrodzkiej panuje pełna zgoda co do tego, że pomimo nieuniknionych czasami błędów, gdyby nie pluralizm zapewniany przez TVP, wściekłe antypisowskie media dawno już rozjechałyby tę ekipę" – stwierdził anonimowo rozmówca portalu.

Mniej więcej w tym samym czasie pojawiły się plotki, jakoby Jacek Kurski rzekomo zamierzał wrócić do polityki. Między innymi tabloid "Fakt” podał, że obecny szef publicznej telewizji jest dogadany z PiS w sprawie startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Sam Kurski jednoznacznie zaprzeczał tym pogłoskom.

Choć o tym, że Kurski ma wystartować w wyborach do PE, pisał już latem 2018 r. w "Dzienniku Gazecie Prawnej” wspomniany Piotr Zaremba, analizując sytuację TVP pod rządami obecnego prezesa.

Jak słychać jednak w PiS, nikt w partii nie ma wątpliwości, że prezes Kurski utrzyma stanowisko co najmniej do końca tej kadencji Sejmu. Ale krytyka TVP ze strony polityków PiS wyrażana publicznie – tak jak przez poseł Lichocką – może w przyszłości się powtarzać.

– TVP i tak nie zmieni swojej prorządzowej linii – słychać w szeregach Zjednoczonej Prawicy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (753)