Szef MSZ Witold Waszczykowski o sprawie Przyłębskiego: będziemy reagować
- Jeśli dostanę wiarygodne informacje, poświadczone przez IPN, a najlepiej Sąd Lustracyjny, że dokonał jakiegoś czynu, który nie kwalifikuje go, by był w dalszym ciągu ambasadorem - powiedział minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, zapytany o kwestię współpracy z SB ambasadora Andrzeja Przyłębskiego i ewentualne odwołanie go z tej funkcji.
08.03.2017 | aktual.: 08.03.2017 10:03
Teczka personalna tajnego współpracownika pseudonim "Wolfgang", dotycząca Andrzeja Przyłębskiego, została udostępniona w poznańskim oddziale IPN. Dokumenty obejmują lata 1979-1980. Wynika z nich, że TW "Wolfgang" "został pozyskany do współpracy 11 czerwca 1979 r.". Jak podano, w celu "zapewnienia dopływu informacji operacyjnych dotyczących przejawów działalności antysocjalistycznej w środowisku studenckim w Poznaniu". Biuro Lustracyjne IPN wdrożyło w piątek procedurę weryfikacji oświadczenia lustracyjnego Przyłębskiego.
O ambasadorze Niemiec Andrzeju Przyłębskim
Szef MSZ pytany w RMF FM, kiedy odwoła Andrzeja Przyłębskiego ze stanowiska ambasadora Polski w Berlinie w związku z informacjami o jego współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa odpowiedział: "jeśli dostanę wiarygodne informacje, poświadczone przez IPN, a najlepiej Sąd Lustracyjny, że dokonał jakiegoś czynu, który nie kwalifikuje go, by był w dalszym ciągu ambasadorem".
Witold Waszczykowski, dopytywany o kwestię współpracy Przyłębskiego z SB odpowiedział, że "MSZ nie jest instytucją lustrującą". - Musimy dostać sygnał od właściwej instytucji, która potwierdzi tę informację i wtedy będziemy reagować - powiedział szef MSZ. - Mieliśmy informację, że jest sygnatura akt, natomiast dostępu do takich akt nie mieliśmy - dodał.
Waszczykowski podkreślił również, że jeśli MSZ posiada informacje na temat rzekomej współpracy z SB kandydata na ambasadora, wówczas przekazuje dokumenty do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, aby dała odpowiednie poświadczenie. - Ambasador Przyłębski dostał dopuszczenie do tajemnicy państwowej i tyle - powiedział szef MSZ.
O szefie Rady Europejskiej Donaldzie Tusku
Waszczykowski, zapytany w RMF FM o list premier Beaty Szydło dot. kandydatury Saryusz-Wolskiego stwierdził, że polski rząd ma wiele zarzutów wobec obecnego szefa RE Donalda Tuska.
W środę rzecznik rządu Rafał Bochenek powiedział, że premier Beata Szydło w liście do unijnych przywódców przedstawiła argumenty dotyczące kandydatury Jacka Saryusz-Wolskiego na stanowisko szefa RE. Szefowa rządu tłumaczy w nim także, dlaczego rząd nie może poprzeć Donalda Tuska
Jak zaznaczył Waszczykowski, zarzuty polskiego rządu wobec Tuska dotyczą m.in. "przyłączenia się ideowo do próby puczu" w grudniu ubiegłego roku oraz stronniczości obecnego szefa RE.
- Poza tym zarzucamy mu, iż w czasie jego kadencji miały miejsce dwa wielkie kryzysy europejskie. To jest Brexit, który zaczynał się i on nie reagował jako urzędnik wysokiego szczebla Unii Europejskiej - powiedział Waszczykowski.
- Powinien włączyć się w kampanię ratowania wizerunku Unii Europejskiej - dodał.
Waszczykowski podkreślił, że w środę będzie rozmawiał na temat kandydatury Saryusza-Wolskiego z szefem MSZ Niemiec Sigmarem Gabrielem, a premier Beata Szydło w czwartek odbędzie podobne spotkanie w Brukseli.
Pytany, czy kandydat na szefa RE nie powinien pełnić wcześniej podobnej funkcji, co były premier Donald Tusk odpowiedział, że "nie ma takiego powodu". - Nigdzie nie jest zapisane w dokumentach UE, że przewodniczącym Rady Europejskiej ma być premier czy prezydent - powiedział.
Waszczykowski ocenił, że Tusk jako szef RE nie realizował interesu Polski, podczas gdy większość urzędników w UE zabiega o interes narodowy. - Unia Europejska, podkreślam wielokrotnie, nie jest klubem altruistów. Jest to instytucja wymyślona po to, żeby służyła interesom państw narodowych - mówił Waszczykowski.
- Jeśli dzisiaj państwo narodowe, członkowskie, Polska, ma swój interes, żeby w tej instytucji był przedstawicielem Polak, taki Polak, którego proponujemy teraz, to instytucja powinna reagować - dodał.
Waszczykowski podkreślił również, że kwestię kandydatury Saryusza-Wolskiego analizowano od grudnia. - Już od grudnia pojawiało się w różnych sytuacjach nazwisko Jacka Saryusz-Wolskiego - mówił.
Według szefa MSZ do tej pory nie zgłoszono żadnego innego kandydata poza Jackiem Saryuszem-Wolskim. - Ostatnich kilka dni przesiedziałem w Brukseli, uczestniczyłem w dwóch radach ministerialnych: radzie do spraw zagranicznych i radzie do spaw ogólnych i na żadnej z tych rad ministrowie spraw zagranicznych innych krajów UE nie zgłosili żadnego innego kandydata - mówił Waszczykowski.
O Europie różnych prędkości
W poniedziałek przywódcy Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii na szczycie w Wersalu pod Paryżem opowiedzieli się za Unią Europejską różnych prędkości, co ma pozwalać pewnym krajom członkowskim na szybszą integrację w wybranych dziedzinach. Według Waszczykowskiego taka deklaracja to "recepta na koniec UE".
- My rozumiemy, że w UE wśród 28 państw mogą być różne formaty współpracy i takie dzisiaj funkcjonują: jest strefa Euro, jest strefa Schengen, do której też nie wszyscy należą, są inne formaty współpracy pogłębione - powiedział szef MSZ.
- Natomiast, jeśli wśród 28 lub 27 państw po wyjściu Wielkiej Brytanii zacznie się tworzyć "twarde jądro", tzn. będzie grupa państw z odrębnymi instytucjami w Unii Europejskiej, z odrębnym budżetem, ministrem finansów i tak dalej - to jest recepta na koniec Unii Europejskiej - dodał.
Jak ocenił, to państwa Europy Zachodniej "próbują w tej chwili rozmontować Unię Europejską poprzez tworzenie dodatkowych formatów, instytucji". - To szkodzi całej Unii, dlatego, że to zabija wspólny rynek, to zabija konkurencyjność gospodarki, to doprowadzi do tego, że Unia Europejska się rozpadnie - podkreślił Waszczykowski.
Szef MSZ powiedział również, że przyłączenie się Polski do strefy Euro oznaczałoby "zabójstwo gospodarki". - Strefa euro dzisiaj nie jest dla nas niedostępna z jakiegoś powodu ideologicznego, doktrynalnego, po prostu jest to kalkulacja gospodarcza, ekonomiczna - powiedział Waszczykowski.