Szef MSWiA broni policjantów. Tłumaczył, że interweniują "pokojowo"
Joachim Brudziński zapewnił, że policjanci nie przekroczyli swoich uprawnień, obserwując w ubiegłym roku członków opozycyjnych młodzieżówek. I uznał, że agresywnie protestujący w czwartek mężczyzna mógł być pobudzony narkotykami.
- Być może, gdybym miał mieć pretensje o coś do policji, której chciałbym serdecznie podziękować za profesjonalizm, stalowe nerwy i za to, jak policjanci potrafią w sposób pokojowy radzić sobie z wyjątkowo nadpobudliwymi młodymi ludźmi, to moja pretensja wzięłaby się stąd, że za mało tych policjantów z pionu zwalczania narkotyków było między tymi ludźmi - stwierdził w TVN24 szef MSWiA.
Joachim Brudziński skomentował w ten sposób czwartkowe protesty przeciwko reformie sądownictwa. Jeden z demonstrujących popchnął funkcjonariusza i zachowywał się wyjątkowo agresywnie. - W mojej opinii subiektywnej człowiek ten wyglądał na pobudzonego nie emocjami społecznymi, a zupełnie (czymś innym - red.) - stwierdził.
Szef MSWiA odniósł się również do ustaleń portalu oko.press, zgodnie z którymi podczas ubiegłorocznych protestów policjanci m.in. obserwowali jeden z lokali na warszawskim Muranowie, gdzie przedstawiciele opozycyjnych młodzieżówek dyskutowali ze Zbigniewem Hołdysem o sytuacji w kraju.
ZOBACZ WIDEO: Powstaniec ma jedno, proste marzenie. Możecie pomóc je spełnić
- Policja, podejmując te działania - bo też biorę odpowiedzialność za działania policji za mojego znakomitego poprzednika pana ministra Mariusza Błaszczaka - poruszała się w obrębie tych samych regulacji prawnych, w jakich poruszała się w latach poprzednich - stwierdził Brudziński. Dodał, że ich charakter był "zabezpieczający i rozpoznawczy", a nie operacyjny.
Szef MSWiA tłumaczył również, że policja obserwuje protestujących, by "te demonstracje miały rzeczywiście przebieg pokojowy, żeby nie doszło do takich zdarzeń, do jakich doszło w grudniu 2016 roku". - Celnie pani zauważa, że dokładnie artykuł 57. konstytucji mówi, że obywatele mają święte i niezbywalne prawo do manifestacji, zgromadzeń i uczestnictwa w nich, ale o charakterze pokojowym - dodał.
I wyjaśnił, dlaczego policja wylegitymowała demonstrujących w Zielonej Górze. Dlatego że, po pierwsze, to zgromadzenie nie było zgromadzeniem zgłoszonym, a po drugie, osoby w tym zgromadzeniu biorące udział, kłóciły się między sobą - stwierdził.
Źródło: TVN24
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl