Szef Agencji Wywiadu procesuje się z "Przeglądem"
Do 30 marca odroczono proces
cywilny wytoczony tygodnikowi "Przegląd" przez Zbigniewa Nowka.
Obecny szef Agencji Wywiadu i były ekspert sejmowej komisji
śledczej ds. PKN Orlen pozwał "Przegląd" za stwierdzenie, iż miał
być autorem przecieków tajnych materiałów komisji do prasy.
12.01.2006 | aktual.: 12.01.2006 14:39
W czwartek, podczas kolejnej rozprawy przed Sądem Okręgowym w Warszawie, przez trzy godziny zeznawali świadkowie pozwanych: były członek komisji śledczej Andrzej Celiński (SdPl) i czterej dziennikarze. Nowek stawił się w sądzie (powód nie ma takiego obowiązku).
W listopadzie 2004 r. "Przegląd" podał, że Nowek "wynosi z komisji tajne materiały i - dokonując ich selekcji - podrzuca dziennikarzom". Tygodnik napisał też, że Nowek jest "głównym podejrzanym" w śledztwie w sprawie przecieków z komisji. Także tygodnik "Nie" napisał wówczas, że po tym, jak do komisji śledczej dotarły stenogramy z podsłuchów podejrzanego o korupcję lobbysty Marka D., Nowek "obdzwonił swoich dziennikarzy".
Nowek pozwał za to w oddzielnych procesach wydawcę i redaktora naczelnego "Przeglądu" oraz autora publikacji "Nie", redaktora naczelnego i wydawcę. Żąda od nich przeprosin na łamach prasy oraz 100 tys. zł zadośćuczynienia za "doznane krzywdy moralne", z przeznaczeniem na hospicjum w Bydgoszczy.
W procesie cywilnym to na pozwanych ciąży obowiązek dowiedzenia, że ich informacje były prawdziwe. Proces z "Nie" zawieszono; proces z "Przeglądem" był w czwartek kontynuowany.
Autor materiału "Przeglądu" Robert Walenciak zeznał, że o tym, iż Nowek miał być autorem przecieków, wie od "swoich informatorów". Nie wymienił ich, powołując się na tajemnicę dziennikarską. Dodał, że takie wieści krążyły w mediach. Przyznał, że powinien napisać, iż "tylko podejrzewa się", że Nowek jest sprawcą przecieków, bo nic nie wie on o tym, by Nowek był formalnie podejrzany przez prokuraturę.
Sam Nowek oświadczył, że nie jest podejrzany. "Gdybym miał zarzut, musiałbym być zawieszony jako funkcjonariusz, a 22 listopada 2005 r. premier powołał mnie na szefa Agencji Wywiadu" - powiedział. Przyznał zarazem, że był jako świadek przesłuchiwany w sprawie przecieków.
Były dziennikarz "Nie" Dariusz Cychol zeznał, że według jego informatorów z prasy, AW, ABW i WSI, za przecieki odpowiada Nowek. Powiedział, że wie od prokuratora, że "co najmniej z sześciu zeznań" ze śledztwa o przecieki ma wynikać, że stał za nimi Nowek. Dodał, że jeden z dziennikarzy (nie ujawnił go) powiedział mu, że tajne informacje dostaje od Nowka. "Efektem przecieków w sprawie D. była totalna kompromitacja SLD" - zeznał Cychol, który przedstawił się jako "lewicowy dziennikarz".
Nowek zareagował na słowa świadka oświadczeniem, że b. szef komisji śledczej Józef Gruszka zaświadczył pisemnie, że on "nigdy nie miał w ręku" protokółów podsłuchów D.
"Gdyby Nowek był człowiekiem honoru, to nie powinien czuć się obrażony notatką +Przeglądu+" - powiedział przed sądem Celiński. Dodał, że Nowek był w grupie członków komisji i jej ekspertów, "którzy chętnie kontaktowali się z mediami". Dodał, że nie wie, czy to Nowek był źródłem przecieków z komisji, ale była on "dziurawa jak durszlak".
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski zasłonił się tajemnicą dziennikarską co do przecieków, o których słyszał. Szef Informacyjnej Agencji Radiowej Ryszard Hińcza zeznał, że dochodziły do niego "informacje plotkarskie" co do informowania mediów przez Nowka.
Śledztwo w sprawie przecieków prowadzi warszawska prokuratura okręgowa. Toczy się ono "w sprawie", nikomu nie postawiono zarzutów.
47-letni Nowek był szefem Urzędu Ochrony Państwa w rządzie Jerzego Buzka - od lutego 1998 r. do października 2001 r. Był wielokrotnie oskarżany przez SLD o nielegalne działania przeciw Sojuszowi - czemu zaprzeczał.