Szczyt Trump - Kim w Wietnamie. Zdjęcia już były, teraz czas na konkrety
Przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un i prezydent USA Donald Trump rozmawiają w stolicy Wietnamu. Drugi już szczyt z ich udziałem będzie trwał niecałe dwa dni. W tym czasie w Hanoi mogą zakończyć trwającą 70 lat wojnę i uzgodnić sposób wyprowadzenia komunistycznego państwa z izolacji.
Uścisk dłoni i uśmiechy przed kamerami rozpoczęły drugi już szczyt z udziałem Donalda Trumpa i Kim Dzong Una. Prezydent USA nie odpowiedział, czy politycy ogłoszą formalne zakończenie wojny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Koreą Północną.
- Zobaczy - stwierdził jedynie Donald Trump, a podkreślił jak bardzo cieszą go "wspaniałe relacje" z Kim Dzong Unem. Natomiast pytany o drugie, kluczowe zagadnienie, czyli czy zrezygnuje z pełnej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego, gospodarz Białego Domu odpowiedział tylko: "nie".
- Udało nam się pokonać wszelkie trudności i to doprowadziło nas do tego punktu - powiedział jedynie komunistyczny przywódca.
Następnie politycy weszli do historycznego hotelu Legend Metropole w centrum Hanoi, gdzie przewidziano krótką, 20 minutową rozmowę w cztery oczy, a następnie kolację. Robocze spotkania mają zająć cały czwartek 28 lutego. O tym, jak wiele zależy od umiejętności improwizacji i dobrej woli polityków świadczy fakt, że nie przygotowano szczegółowego planu drugiego dnia szczytu. Wszystko okazywać się będzie na bieżąco.
Czas na konkrety
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że szczyt Kim - Trump w Singapurze w czerwcu 2018 r. był historyczny. Zanim do niego doszło politycy obrzucali się obelgami, a świat zastanawiał się, czy doprowadzi to do konfliktu nuklearnego. Zamiast tego prezydent USA uścisnął dłoń przywódcy Korei Północnej, który wcześniej spotkał się z prezydentem Korei Południowej kończąc trwającą 70 lat wojnę na podzielonym półwyspie.
Teraz czas na zakończenie konfliktu między Pjongjangiem a Waszyngtonem, ale zanim do tego dojdzie, spełnionych musi zostać kilka warunków. Najważniejszym z nich jest denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego uzgodniona w Singapurze. To tylko pozornie zrozumiałe wyrażenie oznaczające usunięcie całej broni atomowej. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i wygląda na to, że dało Kim Dzong Unowi pole do manewru.
Eksperci w Waszyngtonie oskarżają go wręcz o oszustwo. Co prawda Korea Północna zlikwidowała ośrodek badań jądrowych, ale nie zniszczyła głowic ani nie zlikwidowała programu rakietowego.
Kim Dzong Unowi zależy na zniesieniu amerykańskich sankcji, które skutecznie dławią gospodarkę jego kraju. To kij w ręku Donalda Trumpa, który ma również marchewkę. Są nią perspektywy rozwoju gospodarczego i bogactw, o których mieszkańcom izolowanego od dekad kraju nawet się nie śniło. Prezydent USA mówił niedawno nawet o tym, że Korea Północna może stać się jedną z największych potęg ekonomicznych na świecie.
Droga do tego jest jeszcze bardzo długa. Na razie wystarczy, że Trump i Kim w Hanoi ogłoszą "mapę drogową", a więc realny plan denuklearyzacji półwyspu. Jeżeli dołożą do tego również formalne zakończenie wojny, to będą mogli śmiało ogłosić sukces. W przeciwnym wypadku nie zabraknie krytyków, tak jak po szczycie w Singapurze, którzy docenili historyczne znaczenie wspólnych zdjęć i skrytykowali brak konkretów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl