Szczyt Kim - Trump oznacza trzęsienie ziemi w Singapurze. Mieszkańcy miasta już na tym zarabiają
Biegający ochroniarze Kim Dzong Una są już w Singapurze. Jest też Donald Trump ze świtą i ok. 3 tys. dziennikarzy z całego świata. Singapur, jedno z najbardziej uporządkowanych miejsc na świecie, przeżywa oblężenie. To też świetna okazja dla biznesu.
11.06.2018 | aktual.: 11.06.2018 15:08
Chaos i cyrk medialny wielkiego świata dotarł do spokojnego Singapuru, który słynie z porządku i niezwykle restrykcyjnego prawa. Za kradzież i wandalizm grozi chłosta i więzienie, przemytnicy narkotyków karani są śmiercią. Zabronione są nawet gumy do żucia, nie mówiąc już nawet o "nieprzyzwoitych" magazynach erotycznych.
Jako pierwszy na wyspę zawitał przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un z ochroną i doradcami. Przywódca zubożałego kraju, którego obywatele jeszcze niedawno umierali z głodu, zameldował się w St. Regis, najbardziej luksusowym hotelu w mieście. Najprawdopodobniej zamieszkał w 335-metrowym apartamencie prezydenckim z osobną jadalnią i biurem. Do dyspozycji ma też własną siłownię, z której jednak pewnie nie skorzysta.
"Biegający ochroniarze" Kim Dzong Una
Donad Trup zamieszkał również w pięciogwiazdkowym, choć nieco tańszym, hotelu Shangri-La. Dzieli ich zaledwie 400 m, ale spotkają się kilka kilometrów dalej, w nie mniej luksusowym hotelu Capolla na malutkiej wysepce Sentosa.
Fotografowie liczą na to, że Kim Dzong Un znowu pochwali się grupą biegających ochroniarzy, którzy tuż po przylocie koreańskiego przywódcy pojawili się w Singapurze. Z kolei Donald Trump przywiózł ze sobą "Bestię", czyli pancernego Cadillaca wyposażonego w karabiny, granatniki, działko strzelające gazem łzawiącym oraz systemy chroniące życie i zdrowie najpotężniejszego człowieka na świecie.
Kim i Trump biznes dla wszystkich
Gorączka poprzedzająca historyczne spotkanie Kim Dzong Una z Donaldem Trumpem trwa już od kilku tygodni, a władze Singapuru starają się zapanować nad szaleństwem ogarniającym uporządkowane zazwyczaj miasto. W piątek na lotnisku zatrzymano Howarda X, pochodzącego z Australii sobowtóra koreańskiego przywódcy. Po dwugodzinnym przesłuchaniu Howard X został wpuszczony do miasta. Teraz może wziąć udział w zaplanowanej promocji centrum handlowego i restauracji z owocami morza, ale nie wolno mu zbliżać się do specjalnej strefy bezpieczeńtwa i hoteli, w których mieszkają i będą obradować politycy.
Australijczyk żyjący w Hongkongu nie jest jedynym sobowtórem Kima i Trumpa pomagającym zaradnym Singapurczykom zamienić historyczne wydarzenie dyplomatyczne w spektakularny sukces komercyjny. Inwazja tysięcy dziennikarzy, dyplomatów i rozmaitych oficjeli zapełniła nie tylko hotele, ale i restauracje prześcigające się w szczytowych atrakcjach.
Jedna z restauracji zamiast kanapek (sandwich) oferuje "summit-wich". Gdzie indziej w specjalnej ofercie kupić można okolicznościowe burgery czy udka kurczaka. W barach pojawiły się nawet okolicznościowe drinki. Reklamy i opakowania wyrażają dążenie do pokoju na świecie, choć nikt nie ma wątpliwości, że chodzi jedynie o zysk.
Patrząc na zaradność mieszkańców Singapuru przygotowania i sam szczyt Kim – Trump to dopiero początek biznesu. Przemysł pamiątkarski się dopiero rozkręca. Obok magnesów przypominających, że za niespuszczenie toalety grozi grzywna w wysokości 150 dolarów pojawiają się już suweniry z koreańsko – amerykańskim uściskiem dłoni. Niezależnie od wyniku spotkania już wiadomo, kto na nim wygra. To przedsiębiorczy mieszkańcy wyspy, którzy będą na nim zarabiać jeszcze przez długie lata.