Szczyt Trump-Kim kosztuje 20 milionów dolarów. Logistyczny koszmar
Koszty historycznego spotkania Donalda Trumpa i Kim Dzong Una wyniosą około 20 milionów dolarów - ujawnił premier Singapuru Lee Hsien Loong. Połowa tej kwoty przeznaczona jest na zapewnienie bezpieczeństwa.
10.06.2018 | aktual.: 10.06.2018 15:33
Szef singapurskiego rządu na niedzielnej konferencji prasowej podkreślił, że mimo znacznego kosztu organizacja szczytu będzie opłacać się jego państwu.
- To jest koszt, który chętnie poniesiemy. Z naszego punktu widzenia ważne jest, by to spotkanie się odbyło i by wyznaczyło ono nową polityczną trajektorię, która przyczyni się do bezpieczeństwa i stabilności regionu - powiedział Lee.
Jak dodał, szczyt cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediów na całym świecie i z racji tego jest to ogromne przedsięwzięcie logistyczne i organizacyjne. Choć spotkanie formalnie rozpocznie się we wtorek, pierwszy z uczestników, Kim Dzong Un przybył do wyspiarskiego państwa już w niedzielę. Z Pjongjangu wyleciał chińskim boeingiem 747 pożyczonym od linii Air China. Dwa dodatkowe samoloty dostarczyły mu sprzęt, jedzenie i personel. Trump wyruszył do Singapuru bezpośrednio ze szczytu G7 w kanadyjskim Quebecu i dotrze na miejsce wieczorem.
Około połowa kosztów spotkania to wydatki związane z bezpieczeństwem. Przywiązanie północnokoreańskiego do tej kwestii było widać już w niedzielę w drodze do hotelu Regis, gdzie Kim spotkał się z premierem Singapuru. Jego limuzynie towarzyszyła świta biegnących za pojazdem ochroniarzy.
Jak ocenił Lee, organizacja była tym trudniejsza, że czasu na przygotowanie spotkania było bardzo mało. Potwierdzono je niecałe dwa tygodnie wcześniej.
Kim i Trump spotkają się na wyspie Sentosa w hotelu Capella, dużej willi położonej w zielonej części wyspy. Co ciekawe, przed rewitalizacją wyspy Sentosa - dziś będącej luksusowym kurortem była znana pod nazwą Pulau Blakang Mati, co po malajsku znaczy "wyspa śmierci zadanej z tyłu". Obecna nazwa oznacza "pokój i spokój".
Marne szanse na sukces
Oczekiwania przed spotkaniem są wysokie, jednak według wielu ekspertów szanse na ich zrealizowanie są niewielkie. Stany Zjednoczone oczekują "kompletnego, weryfikowalnego i nieodwracalnego rozbrojenia" północnokoreańskiego arsenału nuklearnego. Jednak wątpliwe jest, by przywódca Korei Północnej przystał na takie żądanie, bo dla Pjongjangu broń atomowa jest gwarancją bezpieczeństwa.
Według Vipina Naranga, eksperta z Massachussetts Institute of Technology, szanse na sukces może dodatkowo zmniejszać postawa Trumpa podczas szczytu G7. Amerykański prezydent najpierw zgodził się na tekst wspólnego oświadczenia po spotkaniu, a potem, wzburzony przez słowa kanadyjskiego premiera, za pośrednictwem Twittera wycofał się z niego.
"Trump zgodził się na komunikat G7 przed opuszczeniem szczytu, a potem zmienił zdanie w samolocie do Singapuru. Tam, gdzie będzie starał się przekonać, że jego słowo jest święte" - komentuje Narang.
Co ciekawe, jak podała agencja Reuters, Kim Dzong Un planuje opuścić Singapur już o 14 czasu lokalnego, czyli jedynie pięć godzin po rozpoczęciu rozmów.
Eksperci martwią się też poziomem przygotowania amerykańskiego prezydenta do spotkania. Znany jest bowiem z tego, że nie lubi wdawać się w szczegóły i wysłuchiwać długich wykładów przygotowywanych przez swoich doradców i służby. Trump nie rozwiał tych obaw podczas sobotniej konferencji prasowej w Kanadzie. Powiedział, że "przygotowywał się do tego spotkania całe życie", lecz zaraz potem stwierdził, że będzie wiedział, czy szczyt będzie sukcesem już po minucie spotkania z Kim Dzong Unem.
- To mój dotyk, mój zmysł, to po prostu moja specjalność - wyjaśnił Trump.