Panie profesorze, może i te krzywe są faktycznie piękne, może i te dane są pełne, ale mamy sytuację taką, że przychodzi
do programu Newsroom minister aktywów państwowych Janusz Kowalski i na pytanie czy się zaszczepi, on mówi nie, nie, bo
mam do tego prawo, nie, bo to kwestia wolności, nie zaszczepię się. Taki przykład daje członek rządu.
Panie redaktorze, parę miesięcy temu pewien czołowy
polski polityk powiedział "nie szczepiłem się, bo nie". Ostatnio
zmienił zdanie, więc mam nadzieję, że kolejny polityk też zmieni zdanie.
Tym czołowym politykiem, który w kwestii szczepionek przeszedł pewną drogę, jest prezydent Andrzej Duda, ale to myśli pan, panie profesorze, że wystarczy
miesiąc, żeby nawrócić tych wszystkich, którzy dzisiaj mówią "nie,
bo nie"?
Chciałbym, ale jeżeli ktoś się uprze , no to nic nie poradzimy. Będzie
mniejsza kolejka dla tych, którzy chcą się zaszczepić.
Panie profesorze, a to nie jest tak, że jeżeli jednak połowa Polaków nie pójdzie się zaszczepić, będzie
czekać, będzie niepewna albo po prostu nie chce, to czy nie jest tak, że epidemia po prostu zostanie z nami o wiele miesięcy
dłużej niż mogłaby? Oczywiście,
że tak i taki jest skutek, że będzie trudniej nam jako społeczeństwu wrócić do normalności.
Więc oczywiście z jednej strony niechęć do zaszczepienia się jest przejawem braku dbałości
o samego siebie, ale również brakiem odpowiedzialności społecznej. Panie profesorze, a myśli pan, że
takie benefity, tak to nazwę, takie przywileje dla zaszczepionych, mogłyby to zmienić?
To się nazywa benefitami, ale uważam, że,
na przykład, decyzje linii lotniczych czy biur turystycznych, że nie będą akceptować gości,
którzy nie okażą dowodu zaszczepienia, myślę, że jest przejawem
troski o bezpieczeństwo nas wszystkich, a
nie benefitem. Oczywiście może być to postrzegane jako pewna korzyść i trudno, żeby osoby,
które są bardziej odpowiedzialne od innych, nie korzystały z tak zwanych benefitów. Ale
to mam rozumieć, panie profesorze, że gdyby takie certyfikaty zaszczepienia miały się pojawiać, to pan byłby jak najbardziej za? Tak,
tylko trzeba ustalić jakie to mają być korzyści, przede wszystkim one powinny być ściśle
powiązane z bezpieczeństwem, indywidualnymi i przede wszystkim społecznym,
bo wchodząc jako osoba niepewna, niezabezpieczona do większej grupy ludzi,
w której wszyscy chcemy obracać się w tej społeczności normalnie, to w tym momencie musi
być jakiś sposób, który ograniczy takie ryzyko.
Panie profesorze, ale wy, czyli ludzie nauki, ludzie medycyny, podczas rozmów z premierem Mateuszem Morawieckim podsuwacie takie pomysły
rozmawiacie właśnie o tym, jak przekonywać Polaków?
Szczerze mówiąc, to w ostatnim czasie te spotkania w różnych gremiach, ja akurat uczestniczyłem i w radzie
premiera, i w komitecie doradczym senatu, radzie
Komisji Opieki Zdrowotnej, dokładnie na ten
temat dyskutowaliśmy. Jakie elementy mogą być poprawiającymi
edukację, poprawiającymi świadomość w kierunku
zwalczania epidemii. I któreś z tych postulatów zyskały już akceptacje środowiska premiera? To
się dopiero okaże. Tak jak już mówiłem wielokrotnie, doradcy są od tego, żeby doradzać, natomiast na koniec
ktoś podejmuje ostatecznie decyzję, uwzględniając nie tylko rady merytoryczne medyczne,
naukowe, ale również elementy ekonomiczne,
polityczne. Więc ostateczna decyzja należy do osoby, która
jest do tego predysponowana. My możemy proponować
tego typu rozwiązania.