Szczepionka na COVID. Pielęgniarz zakaził się po zaszczepieniu. "To nie jest zaskakujące"
Pielęgniarz z San Diego w Kalifornii (USA) zaszczepił się na COVID-19, po czym zaledwie osiem dni później zdiagnozowano u niego koronawirusa. Ekspert wyjaśnia jak to jest możliwe - i uspokaja.
Amerykański pielęgniarz otrzymał szczepionkę firmy Pfizer 18 grudnia. Przyjęciem preparatu pochwalił się na Instagramie. "Mam swoją szczepionkę na COVID! Piętnaście minut później siedzieliśmy z grupą innych, w czasie gdy pracownicy systemu ochrony zdrowia pytali nas, jak się czujemy. Jeśli wyrośnie mi trzecia ręka, dam znać"- napisał ironicznie na swoim profilu Matthew W.
W wigilię Bożego Narodzenia medyk pracujący w szpitalu w San Diego zaczął się jednak gorzej czuć. Najpierw dostał dreszczy, a następnie wystąpiły u niego bóle mięśni i osłabienie.
26 grudnia zdecydował się wykonać test na obecność koronawirusa. Wynik badania okazał się być pozytywny - podaje "Daily Mail".
Zobacz też: Szczepionka na COVID. Bartosz Arłukowicz o propagandzie Mateusza Morawieckiego
Szczepionka na COVID. Zakażenie możliwe po przyjęciu preparatu? Ekspert uspokaja
Do sprawy pielęgniarza z Kalifornii odniósł się specjalista od chorób zakaźnych z Family Health Centers dr Christian Ramers. Jego zdaniem zakażenie się koronawirusem po przyjęciu pierwszej dawki szczepionki wciąż jest możliwe, mimo że prawdopodobieństwo jest o wiele mniejsze.
- To nie jest zaskakujące. Jeśli przeanalizujemy liczby, to jest dokładnie to, czego spodziewaliśmy się w przypadku osoby narażonej na zakażenie - stwierdził Ramers, dodając, że prawdopodobne jest również, iż pielęgniarz zachorował jeszcze przed zaszczepieniem.
Ekspert uspokaja, podkreślając, że "pierwsza dawka daje około 50 proc. ochrony, a druga dawka jest potrzebna, aby osiągnąć 95 proc.".
- Z badań klinicznych wiemy, że rozwinięcie ochrony przed zakażeniem zajmuje od 10 do 14 dni - uspokaja specjalista od chorób zakaźnych dr Christian Ramers.