- Słychać głosy, że można po prostu tutaj przyjść i zaszczepić się z ulicy. Były takie przypadki czy nie? Jak to się stało, że 20- i 30-latkowie, którzy nie są medykami ani mundurowymi, są zaszczepieni? - dopytywał w rzeszowskiej przychodni reporter WP Klaudiusz Michalec. - To są promile. Na 100 tysięcy szczepień, które wykonaliśmy, mogło się tak zdarzyć - odpowiedział Stanisław Mazur, prezes lokalnego Centrum Medycznego "Medyk". - A z czego ten błąd wynikał? - drążył dziennikarz. - Wydaje mi się, że to nie był błąd. Byli tacy młodzi z widoczną niepełnosprawnością, niewidomi lub z zespołem Downa. Tak, wszystkich wpuszczałem i będę wpuszczał - przekazał prezes Mazur. Reporter WP przytoczył historię 50-letniej kobiety, która bez niepełnosprawności również została zaszczepiona w rzeszowskim punkcie. - Wszystkie szczepionki, które były rozmrożone pod koniec dnia zostały wykorzystane - przyznał Mazur. Według lekarza opisywane historie to "margines", a media zachowują się "tendencyjnie". Szef przychodni pytany był także o badania kliniczne nad szczepionką J&J. Preparat tej firmy ma wkrótce trafić do ośrodka. - Nie muszę się z tego tłumaczyć, bo nie ma to nic wspólnego z polityką ani z Narodowym Programem Szczepień. W dodatku mam podpisaną umowę o zachowaniu poufności - przyznał w rozmowie lekarz.