Synowie Marcinkiewicza opowiadają o tacie
Kampania samorządowa pochłonęła Kazimierza Marcinkiewicza, kandydata na prezydenta Warszawy bez reszty. Mało je, krótko śpi, a jeszcze mniej czasu poświęca rodzinie. Mieszka w centrum miasta z dwoma synami - 25-letnim Maćkiem, który założył już rodzinę, ale na czas kampanii pomaga tacie, i cztery lata młodszym Staszkiem. Z resztą rodziny spotyka się rzadziej. Żona i 11-letni syn Piotrek zostali w rodzinnym Gorzowie, a 24-letnia córka Ula studiuje w Szczecinie. Maciek i Staszek opowiadają o tym jakim tatą jest komisarz Warszawy i co robi w wolnej chwili. Zdradzają też szczegóły swojej pracy w sztabie wyborczym Marcinkiewicza.
09.11.2006 | aktual.: 17.06.2008 13:15
Rówieśnicy zazdroszczą wam tego kim jesteście?
Staszek: Raczej nie, bo staram się nie rozmawiać z ludźmi o polityce. Wśród młodych ludzi poglądy są bardzo różne, więc nie chciałbym, żeby te sprawy nas różniły. To, kim jestem, staram się zachować dla siebie. Przecież czasem mam nawet trudniej od nich właśnie z tego powodu mojego pochodzenia, ale myślę, że oni to rozumieją. Na szczęście większość ludzi nas nie rozpoznaje.
Maciek: Ja też wolę unikać tego tematu, choć mam swoje poglądy polityczne. My chyba mamy jakieś szczęście do ludzi, a może to od nas samych zależy, bo raczej trafiamy na zdrowe środowiska. Nie obracamy się wśród elit i tzw. „warszawki”.
Pracujecie w sztabie wyborczym swojego taty. Nie przeszkadza wam to w innych zajęciach?
Maciek: Ukończyłem studia informatyczne i pracuję jako specjalista ds. planowania produkcji, ale mój szef jest wyrozumiały i dał mi urlop od października. Dzięki temu pomagam tacie w sztabie i jestem do jego dyspozycji całą dobę. Pracuję od momentu kiedy otworzę oko, do późnej nocy. Rano zaczynam od przeglądu prasy, a potem robię wszystko co inni wolontariusze. Noszę i rozpakowuję paczki z ulotkami, jestem odpowiedzialny za spotkania z mieszkańcami i rozklejam plakaty w każdej dzielnicy. Plakatowanie odbywa się głównie po 22, więc często w domu jestem nawet po północy. Muszę także organizować nagłośnienie i upewniać się, czy na miejscu spotkania wszystko jest dobrze przygotowane. Wczoraj wstałem o siódmej, a wróciłem o 23, bo oprócz spotkania z mieszkańcami była jeszcze konwencja wyborcza. Ludzie lubią z tatą rozmawiać i ciężko jest im go wypuścić. Gdyby nie ja to spóźniałby się na każde spotkanie.
Staszek: Ja jestem dopiero na pierwszym roku studiów dziennych w Szkole Głównej Handlowej. Dużo czasu zajmuje mi też gra w siatkówkę, dlatego mniej czasu spędzam w sztabie. Często jest tak, że brat do mnie dzwoni i mówi, że jest jakaś akcja, np. plakatowanie, i jeśli mam czas to jadę.
Macie dużo zajęć. Czy jest też czas na wizytę w rodzinnym Gorzowie?
Maciek: To raczej mama nas odwiedza. Przyjeżdża co dwa tygodnie i wtedy nawet współpracownicy starają się odkręcić jakieś mniej ważne spotkania taty. Razem z mamą przyjeżdża nasz 11-letni, najmłodszy brat Piotrek. Ostatnią sobotę przesiedzieliśmy wszyscy razem w domu, a potem rodzice poszli wieczorem do teatru. Ja zabrałem Piotrka na zakupy.
Staszek: Mama przywozi nam zawsze swoje specjały. W porównaniu z tym, co jemy na mieście, wszystkie jej rzeczy są genialne. Ostatnio upiekła pyszny sernik.
Wchodzi w grę przeprowadzka mamy i brata do Warszawy?
Maciek: To pytanie bardziej do mamy. Ona jest nauczycielką nauczania początkowego w klasach 1-3 i ma do tego powołanie. Jak coś zaczyna, to kończy. W tej chwili prowadzi klasę, którą uczy już trzeci rok, więc ciężko byłoby jej zostawić dzieciaki. Jest możliwość, że się do nas przeprowadzi jak skończy się rok szkolny. Wtedy porozmawiamy.
Staszek: Piotrek dał by się bez problemu przekonać do zmiany, bo bardzo mu brakuje taty. Już nawet trochę o tym rozmawialiśmy.
Wasza siostra też mieszka daleko
Maciek: To prawda, Ula kończy właśnie studia w Szczecinie na kierunku finanse i bankowość. Specjalizuje się w rachunkowości i niebawem będzie bronić pracę magisterką. Nie pracuje, ale myśli o praktykach. Chcemy ją ściągnąć i namówić do tego, aby tu szukała stażu albo pracy i zdobywała doświadczenie.
Staszek: Przez ostatni rok była w Warszawie raz, ale myślę, że je się tu podobało, choć bardziej jest zakorzeniona w Szczecinie i ma tam dużo znajomych z Gorzowa
Macie czas na wyjście gdzieś wieczorem?
Maciek: Na wieczorne piwo zawsze się znajdzie czas, nawet jak człowiek już nie ma siły. Często z tatą wychodzimy i stołujemy się na mieście, bo wyobraź sobie trzech facetów w kuchni i sprzątanie po gotowaniu... (śmiech). Rano czasami jemy w barze mlecznym na Kruczej, w ciągu dnia korzystamy z fast-foodów, a wieczorem w trójkę spotykamy się w restauracji. Wczoraj byliśmy w tajskiej knajpie. Tata jadł rybę.
Staszek: Mamy też świra na punkcie kina i bardzo często do niego chodzimy. A Piotrka zabieramy na bajki i popcorn. Ostatnio oglądaliśmy z nim „Sezon na misia”. Ja nie mam ulubionego gatunku filmowego i muszę zobaczyć wiele, żeby stwierdzić, że jakiś film naprawdę mi się podobał. Ostatnio spodobał mi się „Hawana miasto utracone”. Tata też był zachwycony. Podobał mi się też „Wszystko gra” Woody Allena. Z przyjemnością chodzimy też na basen i saunę.
Robicie furorę jak przychodzicie z tatą na seans do kina?
Staszek:Tata próbuje się zawsze jakoś zakamuflować. Ubiera się wtedy mniej formalnie i zakłada czapkę, ale nie wkłada okularów słonecznych (śmiech). Widać, że ludzie go zauważają, ale ja się do tego przyzwyczaiłem i staram się nie zwracać na to uwagi. To ważne abyśmy zachowali się naturalnie, żeby tata też tak się czuł.
A muzyka? Słuchacie tego samego?
Maciek: Przylgnęła do niego etykietka i niektórzy się z tego śmieją, że jego idolem jest Ryszard Rynkowski, ale to nie prawda. Bardzo lubi Simply Red i jest wyjątkowo otwarty na nowe gatunki muzyczne.
Staszek:* Indoktrynujemy go naszymi klimatami. Ostatnio polubił belgijski zespół „Hooverphonic”. Nawet mieliśmy iść na ich koncert, ale tata był zajęty jak zawsze. Czasami nas zaskakuję. Ostatnio wszedłem do jego pokoju, a on leżał w łóżku z laptopem i słuchał muzyki, której ja słucham. Polubił m.in. zespoły „Coldplay”, „Fatboy Slim”, The Streets” i namiętnie słucha muzyki filmowej np. z „Walecznego serca”. *Jakim jest tatą?
Maciek: Dla nas autorytetem, choć nie raz po tyłku oberwaliśmy... (śmieje się)
Staszek: Ja nie dostałem, ale to dlatego, że byłym cichym dzieckiem...(śmiech)
Maciek: Tak na poważnie, to widzimy go tylko wieczorami i mało czasu zostaje nam na rozmowę. Zawsze pyta nas jak wyszedł w programie telewizyjnym, lub zastanawia się, co sądzimy o danym artykule prasowym na jego temat. Czasami krytykujemy go za to, co powiedział. Tata nie komentuje naszych uwag, ale widać, że przyjmuje je do siebie.
Jakie ma zalety i wady?
Maciek: Jest pracowity. Jeśli się już za coś zabierze, to wkłada w to całe serce i niczego nie odłoży na potem. Jest pełen pasji w tym, co mówi. Zaletą jest też od czasu kiedy został premierem mniej politykuje i nie spiera się o idee. Gdyby każdy polityk mniej politykował, a więcej pracował to myślę, że Polska stanęłaby na nogi.
Staszek: Wadą jest to, że przez swój niezdrowy pracoholizm zaniedbał samego siebie. Nie jada, nie ma czasu na uprawianie sportu tak jak kiedyś i pije dużo kawy.
Kto z was był najbardziej faworyzowany przez rodziców?
Staszek: Mama mówi, że wychowała sobie czworo jedynaków, więc wszyscy byliśmy faworyzowani, choć tata zawsze miał sentyment do Ulki. Pilnuje jej najbardziej i bardzo często do niej dzwoni. Nawet jak pracowała w Wielkiej Brytanii przez cztery miesiące to codziennie miał z nią kontakt.
Jak reagujecie na krytykę waszego taty przez innych kandydatów na prezydenta?
Maciek: Wkurzam się, ale przecież nie wyskoczę w środku programu i nie będę się kłócił z osobą, która krytykuje mojego ojca. To jest polityka, więc wiem, że takie sytuacje są na porządku dziennym.
Jak wasze życie różni się teraz od tego kiedy tata był premierem?
Maciek: Wtedy było więcej presji wewnętrznej, trzeba było uważać na to co się powie. Nie to, żebyśmy byli jakimiś łobuzami (śmiech). Tata nie mówił nam jak się mamy zachowywać, bo byliśmy tego świadomi. Przygotowywał nas do tego od czasu kiedy został politykiem. W ogóle rodzice wychowali nas tak, że dziś już nam niczego mówić nie muszą.
Rok temu, wasz tata użył sformułowania „cieniasy” w odniesieniu do Platformy Obywatelskiej. Potem tłumaczył, że to nie ona tak uważa, tylko jego synowie tak mówią. Który z was to powiedział i co czuł, gdy media i politycy głośno o tym mówili? Czy czuliście się elementem rozłamu PiS z PO po tej wypowiedzi?
Staszek: Jeden z nas wymyślił cieniasów, drugi platfusów, ale który co, nie będziemy zdradzać. Natomiast rozłam nastąpił chyba wcześniej i ta wypowiedź nie była powodem rozłamu, ani przerwy w rozmowach. Raczej wynikała ze złości, że tak się stało.
Rzecznik taty, Konrad Ciesiołkiewicz mówił, że macie smykałkę do polityki
Staszek: Nie wiem, czy bym chciał być politykiem, bo znam ten temat bardzo dobrze. Wychowujemy się praktycznie bez taty i bardzo mi go brakowało. W takich chwilach myślę, że można by było żyć inaczej, ale ciężko mi powiedzieć, że nigdy tego nie spróbuję...
Maciek: Jak rozmawiam z tatą to widzę jakie trudne jest bycie politykiem. Ludzie wciąż patrzą na ręce, ale z drugiej strony robi się rzeczy, których efekty widać, pod warunkiem, że się ciężko pracuje, tak jak mój tata. W domu rozmawiało się o polityce zawsze, ale myślę, że jeśli będę chciał zostać politykiem jeśli to przyjdzie mi to samo. Kilka lat temu zapisałem się do partii, a w tym roku w tym roku startuję w wyborach do Rady Gorzowa, ale nie oznacza to, że mam łatwiejszą drogę do polityki. Nazwisko to nie wszystko. Najpierw trzeba mieć to w sobie. Tata też nie podczepiał się pod kogoś innego i małymi krokami doszedł do tego, co ma dziś.
Dlaczego powinien zostać prezydentem Warszawy?
Staszek: Bo jest bardzo odpowiedzialny i będzie poświęcał sprawom miasta cały dzień.
Maciek: Ja bym każdego przekonywał, że jest skuteczny i stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Ktoś pomyśli, że mówię tak, bo to mój tata, ale ja mu ufam nie tylko jak tacie, ale i politykowi.
A jeśli nie uda mu się wygrać?
Maciek: Nie rozmawiamy o tym, bo wierzymy w to, że zostanie. On też o tym nie myśli. Nie wyobrażam sobie też, że mógłby odejść z polityki. Jest jeszcze bardzo młody.
Rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska