Swoisty żart nietrzeźwych osób
Tomasz Prus dziesięć lat temu z pończochą na
twarzy chciał okraść pocztę w Bieszczadach. Dziś jest wysokim
urzędnikiem: doradza szefowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego -
czytamy w "Rzeczpospolitej".
22.05.2006 | aktual.: 22.05.2006 07:43
Tomasz Prus jest wieloletnim działaczem Niezależnego Zrzeszenia Studentów i - również wieloletnim - byłym studentem historii na UW. W latach 90. w NZS należał do studenckich radykałów. W 1993 roku ramię w ramię z Zygmuntem Wrzodakiem organizował demonstracje pod Sejmem, Urzędem Rady Ministrów i Belwederem.
Lech Wałęsa uosabia zło, które dokonuje się w Polsce. "Solidarność" i NZS, filary polskiej rewolucji, muszą odmówić Wałęsie jego mandatu do reprezentowania społeczeństwa - przemawiał wtedy Prus.
Od kilku tygodni Tomasz Prus jest cywilnym doradcą szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jaką wiedzą musi dysponować historyk, żeby doradzać służbomspecjalnym? Rzecznik ABW Magdalena Stańczyk odmówiła dziennikowi takich informacji. Nie odpowiedziała też, czy Agencja sprawdza przeszłość swoich doradców.
Jak ustaliła "Rz", Prus dziesięć lat temu był podejrzany o napad na pocztę. 25 października 1996 r. student historii Tomasz Prus i Jan Ciećwierz (świeżo upieczony absolwent prawa) pojechali na wycieczkę w Bieszczady. W pociągu do Zagórza sporo pili - policyjny alkomat wykazał, że obecny doradca szefa ABW miał prawie 3 promile alkoholu we krwi, jego kolega 1,3 promila. Byli bez grosza - za ostatnie pieniądze kupili w kiosku kilka gadżetów, wśród nich damskie pończochy.
W maleńkiej miejscowości Lutowiska pończochy założyli na twarze i wpadli do urzędu pocztowego. To jest napad! - krzyknął jeden z mężczyzn. - "Oddać pieniądze!" - relacjonowała zdarzenie "Gazeta Bieszczadzka". Napastnicy byli na tyle pijani, że szefowej poczty Małgorzacie M., pod błahym pretekstem udało się wymknąć na zaplecze. Chwyciła za telefon i wezwała policję. Ani Prus, ani Ciećwierz nie wiedzieli, że posterunek jest... 20 metrów od poczty. Dwaj mundurowi obezwładnili Prusa. Ciećwierz chwilę wcześniej wyszedł z budynku, ale również został zatrzymany. Obaj trafili do aresztu. (PAP)