Świat się cieszy ze zwycięstwa Obamy
Ze zwycięstwa wyborczego czarnoskórego
amerykańskiego Demokraty cieszono się na całym świecie i
na placach, i w salonach. Wybór Baracka Obamy ożywił nadzieje na bardziej zrównoważone i
mniej konfrontacyjne podejście Ameryki do świata.
W japońskim miasteczku portowym Obama na wiadomość o wygranej imiennika miejscowości ludzie radowali się, tańcząc. W brazylijskim Rio przebywający tam Amerykanie zwycięstwo Obamy świętowali razem z Brazylijczykami na plaży.
W krajach, w których nie do pomyślenia jest wybór na przywódcę przedstawiciela mniejszości, wyrażano zdumienie, ale i zadowolenie, że w Stanach Zjednoczonych udało się przezwyciężyć rasowe uprzedzenia i wybrać Afroamerykanina, w dodatku noszącego na drugie imię Hussein, na prezydenta.
W odległych zakątkach globu wielu obserwatorów amerykańskich wyborów prezydenckich wtórowało hasłu Obamy o zmianie świata i wyrażało nadzieje na to, że jego zwycięstwo oznacza ważny punkt zwrotny.
- Naprawdę sądzę, że [Obama] zmieni świat - powiedziała 34-letnia Akihiko Mukohama, piosenkarka zespołu, który przyjechał na występy do japońskiej Obamy w koszulkach z napisem "I love Obama" (Kocham Obamę).
Emocjonalny stosunek świata do wyników amerykańskich wyborów pokazuje - jak pisze agencja AP - międzynarodowy charakter, jaki ma amerykańska prezydentura. Na Waszyngton patrzy się jako na miejsce, w którym zapadają decyzje w globalnych kwestiach wojny i pokoju, pomyślności lub kryzysu.
- To niezwykle ważny wynik dla nas wszystkich - powiedział były ambasador Nowej Zelandii w USA John Wood. - Mamy nadzieję i modlimy się, by Obama poszedł do przodu, konstruktywnie i z korzyścią dla nas wszystkich.
Duże nadzieje żywione są również wśród krytycznie nastawionych do polityki prezydenta George'a W. Busha. Dla nich zwycięstwo Obamy zwiastuje zmianę w amerykańskim podejściu do współpracy międzynarodowej. W tym kontekście przywołują przykład wojny w Iraku, uważając, że mało prawdopodobne, by Obama powtórzył taki błąd.
Europa, w której Obama cieszy się dużą popularnością, jest regionem, który niecierpliwie wypatruje ożywienia i ocieplenia stosunków z USA po ochłodzeniu związanym z wojną w Iraku.
"W czasie, kiedy musimy razem stawić czoła olbrzymim wyzwaniom, wybór Pana budzi wielkie nadzieje we Francji i reszcie świata" - napisał prezydent Francji Nicolas Sarkozy w liście z gratulacjami do prezydenta-elekta.
W świecie muzułmańskim przeważał jednak sceptycyzm. Mieszkańcy Bliskiego Wschodu są rozczarowani poniżającym traktowaniem przez administrację prezydenta George'a W. Busha więźniów w obozie dla podejrzanych o terroryzm w bazie Guantanamo i w więzieniu Abu Ghraib w Iraku.
Część Irakijczyków, którzy przeżyli pięć lat wojny rozpoczętej przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników, mówiła, że uwierzy w pozytywne zmiany dopiero wtedy, kiedy je zobaczy.
- Zwycięstwo Obamy nic nie oznacza w kwestii Iraku czy Palestyny - powiedział mieszkaniec Bagdadu Munir Dżamal. - Myślę, że wszystkie te obietnice składane przez Obamę w kampanii, to obiecanki".
W Pakistanie, który ma kluczowe znaczenie dla powodzenia amerykańskiej wojny z Al-Kaidą w sąsiednim Afganistanie, wybór Obamy budzi nadzieje na zmniejszenie militarnej przemocy, o jaką obwinia się Busha.
W stołecznym Islamabadzie 28-letni nauczyciel Mohammed Arshad powątpiewa jednak w zdecydowaną zmianę w amerykańskiej polityce zagranicznej.
- To prawda, że Bush przyczynił się do złej sławy Ameryki. Stał się jej znienawidzonym symbolem. Nie sądzę jednak, by zmiana twarzy pociągnęła za sobą duże zmiany - powiedział.
Wielu wyrażało nadzieję, że Obama przywróci gospodarcze przywództwo Ameryce, potrzebne dla zlikwidowania kryzysu na rynkach finansowych.
W Azji, dla której żywotne znaczenie ma eksport do Stanów Zjednoczonych, wielu obawia się, że Obama będzie ich kosztem chronił amerykańskich producentów.
- Nie pochwalam w Obamie, że jest protekcjonistą gospodarczym, że opowiada się za protekcjonizmem gospodarczym, a nie wolnym rynkiem - powiedział 20-letni student uniwersytetu w Hongkongu, Yu Fangjing. - To nie jest dobre dla świata - ocenił.
Prezydent Kenii Mwai Kibaki ogłosił czwartek dniem świątecznym z okazji wyborczego zwycięstwa Obamy, którego ojciec był Kenijczykiem. W Afryce ludzie czekali całą noc lub wstawali przed świtem, by obserwować spływające wiadomości o wynikach wyborów w USA.