Studencki pęd na kosmetologię
Psychologia króluje w Warszawie i Wrocławiu, japonistyka w Toruniu, absolwenci z Łodzi będą nas upiększać. Kierunki ścisłe nadal w odwrocie.
01.10.2009 | aktual.: 01.10.2009 13:57
Możemy już mówić o modzie na usługi upiększające. Rynek jest chłonny, wciąż potrzeba wysokiej klasy specjalistów. Maturzyści to wiedzą i chętnie wybierają kosmetologię, bo to pewnik na rynku pracy – mówi Przemysław Andrzejak z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Nieoczekiwanie bowiem kosmetologia bije tu na głowę prawo, psychologię czy od lat obleganą farmację.
Branża kosmetyczna jest jedną z najdynamiczniej rozwijających się gałęzi przemysłu w okresie kryzysu. W całym kraju otwiera się coraz więcej ośrodków oferujących usługi upiększające. Dostrzegają to młodzi ludzie i dlatego stawiają na kosmetologię. Jeszcze 10 lat temu był to kierunek niszowy, a zainteresowanie nim przejawiało niewiele więcej kandydatów niż obecnie oceanografią czy kognitywistyką (kognitywistyka – nauka multidyscyplinarna z pogranicza psychologii poznawczej, neurobiologii, filozofii umysłu, sztucznej inteligencji oraz lingwistyki; zajmuje się zjawiskami dotyczącymi działania umysłu, w szczególności ich modelowaniem). W tegorocznej rekrutacji o jedno miejsce na kosmetologii na łódzkim uniwersytecie medycznym rywalizowało aż 21 osób (dla porównania 16 na psychologii i pięć na prawie). Ci, którzy się dostali, będą się na niej uczyć anatomii człowieka, dermatologii, immunologii czy alergologii. Mając znaczną wiedzę medyczną, staną się ekspertami w kwestii urody.
Humanistów będzie wielu
Poza kosmetologią w tym roku nie było większych niespodzianek w trakcie rekrutacji na studia. Tradycyjnie triumfy święciły kierunki humanistyczne, takie jak pedagogika, socjologia, europeistyka, stosunki międzynarodowe, dziennikarstwo i komunikacja społeczna czy psychologia, społeczne – jak prawo i administracja, a także filologie. Kształcenie językowe było popularne szczególnie w Warszawie, gdzie ponad 25 osób ubiegało się o jedno miejsce na iberystyce, a ponad 19 na filologii włoskiej. Bardzo dobrze wypadła też japonistyka na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu (12 chętnych na jedno miejsce). W Poznaniu rekord popularności pobiła filologia szwedzka, która okazała się hitem rekrutacyjnym na całym Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza – na jedno miejsce zdawało prawie 12 maturzystów.
Na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie modna jest zarówno filologia angielska, jak i japonistyka (ponad 20 osób na miejsce). Tuż za nimi z 19 chętnymi na miejsce plasuje się dziennikarstwo. Kierunek ten był, obok pedagogiki, najpopularniejszy na Uniwersytecie Gdańskim, gdzie o jeden indeks wydziału biło się ponad 11 studentów. Zostawił daleko w tyle m.in. psychologię (niespełna dziewięciu kandydatów). Natomiast na Uniwersytecie Wrocławskim to właśnie psychologia została niekwestionowaną liderką rekrutacji – chętnych na jej studiowanie było aż 43 kandydatów na jedno miejsce. To tegoroczny krajowy rekord. Dalej było dziennikarstwo (20 osób na jedno miejsce) i stosunki międzynarodowe (13). Inna sytuacja panuje na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, gdzie znacznym zainteresowaniem cieszą się kierunki oferowane przez Wydział Radia i Telewizji. Ponad 16 kandydatów na jedno miejsce zarejestrowało się na realizację obrazu filmowego i telewizyjnego, o indeks reżyserii walczyło zaś 11 kandydatów.
Humanistyczną dominację widać też na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. – Na same studia dzienne dokumenty złożyło 12 tys. osób. To rekord uczelni! – chwali się Iwona Tomasik, rzeczniczka uniwersytetu. * Maturzysta na bakier z matematyką*
Co sprawia, że co roku kierunki humanistyczne są tak modne? Pewną rolę odgrywa tu niezdecydowanie młodych ludzi co do swojej przyszłości. Wybierają oni kierunki humanistyczne, gdyż te dają im szeroką wiedzę o świecie. Przykładowo na stosunkach międzynarodowych studenci uczą się elementów m.in. historii, politologii, prawa, psychologii, statystyki czy ekonomii. Pracownicy biur karier uważają, że większość maturzystów nie zna trendów na rynku pracy albo nie dałaby sobie rady ze studiami na kierunkach ścisłych. – Prawda jest taka, że młodzi ludzie są na bakier z matematyką. Poziom wiedzy jest zatrważający. Nie ma więc mowy, by absolwenci wielu szkół średnich poszli na politechnikę – mówi wprost Janusz Kupidłowski, doradca personalny. Na dodatek nauczyciele liceów i techników wciąż nie doradzają uczniom przygotowującym się do matury, by skorzystali z usług doradców zawodowych czy psychologów, którzy mogliby ułatwić im decyzję o wyborze właściwych studiów. – Nie zawsze stąpają oni twardo po ziemi, tymczasem rynek
pracy jest brutalny, szybko weryfikuje marzenia i pasje – przekonuje Janusz Kupidłowski.
Z kolei raport ekspertów z Akademii Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wskazuje, że w 2009 r. znacząco wzrosła liczba studentów, którzy wybrali budownictwo, zarządzanie, IT i bankowość. Aneta Grzyb-Hejduk, ekspert ds. szkoleń Akademii PARP, w przeciwieństwie do Janusza Kupidłowskiego ma jak najlepsze zdanie o tegorocznych maturzystach: – Studenci mają nosa. W stosunku do 2008 r. w tym roku najmniejsze cięcia odczuli właśnie pracownicy sektora IT oraz bankowości – mówi, powołując się na wyniki Ogólnopolskiego badania wynagrodzeń z lat 2007, 2008 i pierwszej połowy 2009 r. Dodaje, że również pracownicy ochrony środowiska nie mają powodów do narzekań. – Ich premie rosną. Jeśli taka tendencja się utrzyma, to studenci tego kierunku będą mogli powiedzieć, że strzelili w dziesiątkę – prognozuje.
Przyszli studenci kierunków ekonomicznych aplikowali również licznie na Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie.
– Najbardziej oblegane kierunki to finanse i rachunkowość, stosunki międzynarodowe oraz turystyka i rekreacja – twierdzi Piotr Bednarski z biura prasowego uczelni. – Na jedno miejsce przypadało często trzech kandydatów – dodaje.
– O wyborze studiów decyduje na pewno renoma szkoły i jej umiejętność pozyskiwania studentów – zauważa Anna Data-Hendler z firmy doradztwa personalnego Manpower. – Ale przede wszystkim liczy się to, jakie jest aktualne zapotrzebowanie na rynku pracy.
Potwierdza to Karolina Laskowa, studentka logistyki w Wyższej Szkole Bankowej w Gdańsku: – Moje studia otwierają szerokie perspektywy zawodowe w naszym regionie, gdzie jest wiele firm zajmujących się spedycją międzynarodową lądową i morską. Warto też szukać informacji w internecie: na portalach społecznościowych, forach dla profesjonalistów i stronach portali dotyczących pracy. Dzięki temu można się dowiedzieć, co robią, gdzie pracują oraz jakimi umiejętnościami się wykazują ekonomiści, informatycy i pedagodzy. * Inżynierom i zamawianie nie pomogło*
Z tegorocznego sondażu TNS OBOP/PGNiG wynika, że aż 44% Polaków jest przekonanych, że nauki ścisłe są dzisiaj znacznie mniej popularne niż kiedyś. Niestety, nie jest to tylko pogląd starszego pokolenia, ale także osób, które dopiero wchodzą w dorosłe życie. Prawie trzy czwarte Polaków w wieku 15-19 lat uważa, że kierunki ścisłe są dla nich za trudne. Co trzeci jest przekonany, że ciężko się na nie dostać. Według Głównego Urzędu Statystycznego jedynie 14% maturzystów wybrało studia techniczne i matematyczno-przyrodnicze. Nic więc dziwnego, że jeszcze w sierpniu (a więc w końcowej fazie studenckiej rekrutacji) na kierunku mechanika na Politechnice Białostockiej nie zostało obsadzonych 80 miejsc, a na kierunku ochrona środowiska – 15. Podobne problemy pojawiły się na Politechnice Świętokrzyskiej, gdzie zdecydowano się przedłużyć do połowy września rekrutację m.in. na automatykę z robotyką oraz mechanikę i budowę maszyn. Choć wrzesień dobiega końca, a za kilka dni zaczyna się nowy rok akademicki, nadal są wolne
miejsca na Politechnice Łódzkiej, i to na takich studiach jak włókiennictwo (w Łodzi!), fizyka techniczna, inżynieria materiałowa czy energetyka. Rzeczywistość zdecydowanie przerosła nawet najmniej optymistyczne oczekiwania wielu rektorów uczelni technicznych. Często kandydatów na nauki ścisłe było mniej niż miejsc do obsadzenia. I to mimo że w tym roku Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło 370 mln zł na kształcenie studentów na kierunkach technicznych, m.in. na biotechnologii, informatyce czy budownictwie. Sfinansowanych ma być łącznie 59 projektów na 42 uczelniach. Uczelnie dostają pieniądze nie tylko na realizację toku studiów, ale i na nauczanie w języku angielskim, współpracę z pracodawcami czy zatrudnianie wybitnych specjalistów nauk ścisłych z zagranicy. Zachętą dla kandydatów na „kierunki zamawiane” miały być stypendia w wysokości 1000 zł miesięcznie oraz obietnica darmowych korepetycji z matematyki czy fizyki, o których wspominał wyprodukowany przez MNiSW spot reklamowy (wart 158
tys. zł). Na szczęście w morzu niepowodzeń tej kampanii widać pewne symptomy, które napawają nadzieją. Tyle że niełatwo stwierdzić, czy są one wynikiem ministerialnej reklamy, czy też po prostu renomy poszczególnych uczelni wyższych. – Zauważyliśmy wyraźny wzrost zainteresowania kierunkami technicznymi. Tegoroczna rekrutacja poszła nam o wiele lepiej niż w ubiegłym roku – przyznaje dr hab. inż. Michał Pilarczyk, prodziekan ds. studiów Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej. – O ile jeszcze w zeszłym roku były trudności z zapełnieniem miejsc np. na inżynierii materiałowej, o tyle w tym roku z rekrutacją nie było problemów – dodaje. Jeszcze lepsza sytuacja panuje w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, która przeżyła istne oblężenie. O nieco ponad 6,5 tys. miejsc na studiach dziennych ubiegało się ponad 15 tys. kandydatów. To o ponad 3 tys. więcej niż w 2008 r. Najpopularniejsza na AGH była socjologia – 10 chętnych na miejsce, prawie dziewięciu walczyło o jeden indeks geodezji i kartografii, ośmiu zaś o
indeks budownictwa. – Na kierunki zamawiane mieliśmy średnio trzech chętnych na miejsce – mówi Bartosz Dembiński, rzecznik uczelni. * Płać za rekrutację!*
W trakcie rekrutacji na studia 2009/2010, podobnie jak w poprzednich latach, obowiązywały opłaty rekrutacyjne. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego tegoroczna maksymalna opłata rekrutacyjna wynosiła w większości przypadków 85 zł. Wiele uczelni korzysta z tej formy dofinansowania własnego budżetu. Przykładowo za wybranie jednego kierunku w ramach rejestracji na studia na Uniwersytecie Wrocławskim trzeba było zapłacić 80 zł. To i tak niewiele w porównaniu z Politechniką Rzeszowską, która za rekrutację żądała na wydziale architektury aż 150 zł. Za pozostałe kierunki trzeba tu było zapłacić 85 zł, a w przypadku osób niepełnosprawnych – 50 zł. Biorąc pod uwagę, że kandydatów do nauki na tych dużych, państwowych uczelniach było w tym roku po kilkadziesiąt tysięcy, a większość zapisywała się na co najmniej dwa-trzy kierunki, w grę wchodzą spore pieniądze. Władze poszczególnych uczelni zapewniają, że kwoty te pokryją jedynie koszt procesu rekrutacji, m.in. obsługę systemu informatycznego
czy prowadzenie korespondencji. Należy dodać, że jeśli maturzysta nie dostanie się na dany kierunek, to opłata nie jest mu zwracana. Co więcej, niektóre szkoły wyższe (głównie niepubliczne) wymagają od kandydatów opłat jeszcze przed wynikami matury. Samo Ministerstwo Edukacji Narodowej przyznało, że jeśli uczelnia pobrała opłatę rekrutacyjną przed wynikami matur, to w takim przypadku można skierować sprawę do sądu.
Dr Leszek Mellibruda, psycholog biznesu
U większości osób, które po ukończeniu studiów czują się usatysfakcjonowane, zaobserwowano, że kierują się nie tylko własnymi marzeniami, ale również „zasadą jeża”. Mówi ona o tym, że jeśli chcesz odnieść sukces, to staraj się połączyć swój entuzjazm z nastawieniem na robienie rzeczy w sposób doskonały, i do tego przynoszących wymierne korzyści.
Ostatnie badania prowadzone nad ludźmi sukcesu w biznesie, sporcie, a także w dziedzinach artystycznych mówią o „zasadzie 10 tys. godzin”. Autorzy po przebadaniu bardzo wielu ludzi odnoszących nadzwyczajne wyniki w swej pracy (która często przemieniała się w hobby) udokumentowali, że wystarczy poświęcić temu, na czym nam zależy i w czym chcielibyśmy być mistrzami, 10 tys. godzin, a sukces jest gwarantowany.
Wielu kierowników ds. personalnych przypomina, że nie powinno się zapominać o praktyce, która czyni mistrza, oraz o umiejętnościach zwanych przez Amerykanów soft power. Komunikacja międzyludzka, łatwość porozumiewania się w grupie, zwykły uśmiech, ale też samodzielność, punktualność czy ambicja to podstawy, na których można budować sukces.
Dawid Włodkowski