Strzelanina w Słowiańsku. Ukraina przyznaje: zginęły trzy osoby
Ukraińskie MSW przyznaje, że w wyniku strzelaniny w Słowiańsku koło Doniecka zginęły co najmniej trzy osoby, a kolejne trzy zostały ranne. Wszystkie ofiary to prorosyjscy separatyści. Niewykluczone, że zginęło też kilku napastników.
Do incydentu doszło w nocy. Około 12 nieznanych osób podjechało czterema samochodami do posterunku separatystów na wjeździe do Słowiańska i otworzyło ogień do ochraniających barykady mężczyzn. Zaatakowani odpowiedzieli ogniem.
Zginęło trzech separatystów, a napastnicy odjechali dwom autami w kierunku obwodu charkowskiego zabierające ze sobą swoich rannych i zabitych. Pozostałe dwa samochody zostały spalone.
Według samozwańczych, prorosyjskich władz Słowiańska, napastnicy to członkowie Prawego Sektora. Dowodem na to ma być znaleziona w jednym z samochodów wizytówka przywódcy tej prawicowej radykalnej organizacji Dmytra Jarosza.
Sam Prawy Sektor przekonuje, że nie ma z incydentem nic wspólnego. Wiceprzewodnicząca Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Wiktoria Sumar oświadczyła, że nocne wydarzenia to prowokacja mająca na celu uzasadnienie rosyjskiej interwencji zbrojnej we wschodniej części Ukrainy, gdzie jakoby ma miejsce wojna domowa.
Samozwańczy mer Słowiańska Wiaczesław Ponomariow już wezwał Moskwę do wprowadzenia wojsk do obwodów donieckiego, charkowskiego i ługańskiego.
Rosyjski MSZ uważa, że incydent sprowokowały nacjonalistyczne bojówki. W jego opinii, wydarzenia minionej nocy świadczą o tym, że władze w Kijowie nie chcą "okiełznać i rozbroić ekstremistów". Resort wyraził również zdumienie, że do takiej tragedii doszło po tym, jak Ukraina, Rosja, Unia Europejska i USA podpisały porozumienie o deeskalacji napięcia. Moskwa przypomina, że w genewskich porozumieniach strony zobowiązały się do rozbrojenia oraz powstrzymania się od przemocy i zastraszania cywilnej ludności.