Strażacy walczą z pożarami w Arizonie
Arizona walczy z pożarami lasów i zarośli, najgorszymi w historii tego amerykańskiego stanu. W jego wschodniej części płonie obszar o powierzchni 780 km kw. Ogień zniszczył kilka budynków, ale nikt nie został poważnie ranny.
Od 29 maja we wschodniej, górskiej części Arizony ewakuowano ponad 2,2 tys. osób. Są to głównie mieszkańcy kilku niewielkich miejscowości położonych na granicy z Nowym Meksykiem.
W akcji gaśniczej udział bierze 2,5 tys. strażaków, w tym z sąsiednich, zachodnich stanów. Walkę z żywiołem utrudnia silny wiatr przenoszący płomienie oraz niska wilgotność powietrza.
Unoszący się w powietrzu dym znacznie ograniczył widoczność, co spowodowało zamknięcie dróg na kilku odcinkach. Władze wezwały mieszkańców, by ograniczyli przebywanie na zewnątrz.
- Nie jestem w stanie opisać panującej sytuacji, jest po prostu straszna. Będę musiała kupić sobie maskę, bo trudno jest oddychać. Zamierzam tu jednak zostać - powiedziała Barbara Keene, mieszkanka miejscowości Greer.
Według przedstawicieli lokalnego departamentu straży pożarnej jest to trzeci pod względem zasięgu pożar w historii Arizony. Jak podejrzewa dyrektor Narodowego Parku Apache-Sitgreaves, Chris Knopp, przyczyną pożaru mogło być nieugaszone ognisko. Szeryf w hrabstwie Apache zarządził ewakuację kilku górskich miejscowości.
Z pożarami lasów i zarośli zmaga się od miesiąca także południowa część Arizony. Z żywiołem, który udało się opanować w 55 proc., walczy tam tysiąc strażaków. Przed możliwością powstania pożarów ostrzeżono również mieszkańców północnej części stanu.
Gubernator Arizony Jan Brewer powiedziała, że nie wyklucza ogłoszenia stanu klęski żywiołowej, by ułatwić mieszkańcom dostęp do pomocy federalnej przeznaczonej na usuwanie skutków pożarów.