Straż Graniczna przyprowadziła go na obronę pracy
W Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie 22-letni Mongoł Khash Erdene Batdavaa, któremu wraz z rodziną grozi wydalenie z Polski, obronił pracę inżynierską. Student na obronę przyjechał w asyście funkcjonariuszy Straży Granicznej.
25.01.2011 | aktual.: 25.01.2011 16:13
Obrona pracy odbywała się na Wydziale Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej AGH. Khash Erdene Batdavaa otrzymał ocenę 4,5 za przygotowanie projektu pieca do zastosowań przemysłowych opalanego gazem koksowniczym.
Straż Graniczna wyraziła zgodę, aby po egzaminie student mógł porozmawiać z mediami.
Batdavaa mówił, że jest dobrej myśli i ma nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży. - Zdajemy sobie sprawę, że do tej sytuacji doszło z naszej winy, bo nie uregulowaliśmy pewnych kwestii. Nie mam do nikogo pretensji - przyznał.
Jak zaznaczył, nie wyobraża sobie wyjazdu do Mongolii, bo do Polski przyjechał w wieku 11 lat i tu się wychował. - Tutaj mam mnóstwo przyjaciół, którzy mnie wspierają - podkreślił Batdavaa.
- Chciałem wyrazić wdzięczność dla wszystkich osób, moich przyjaciół, ludzi i instytucji za życzliwość i uprzejmość - mówił. Dodał, że w ośrodku dla uchodźców w Przemyślu, gdzie obecnie przebywa wraz z rodziną, stworzono im dobre warunki. Miał tam dostęp do komputera i przygotował prezentację na obronę pracy inżynierskiej.
Przed budynkiem wydziału zebrało się kilkudziesięciu znajomych i przyjaciół studenta, którzy zbierają podpisy pod petycją przeciwko wydaleniu rodziny Batdavaa. Przynieśli ze sobą transparenty: "Hasza jest Polakiem", "Nie wywoźcie nam Polaków do Mongolii", "Oddajcie ich".
Dziekan Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej AGH prof. Mirosław Karbowniczek ocenił, że biorąc pod uwagę współczynnik stresu, to studentowi obrona poszła bardzo dobrze. - To jest dobry student, grzeczny, inteligentnych chłopak, który po dzisiejszej obronie jest już fachowcem w swojej dziedzinie - ocenił dziekan.
Pięcioosobowa rodzina Batdavaa przebywa w Polsce od 2000 r., mieszkali w Krakowie; najmłodszy syn urodził się już w naszym kraju. Rodzina, mimo że od 12 lat przebywa w Polsce, dotąd nie zalegalizowała swego pobytu. Na początku bieżącego roku rodzina, decyzją wojewody małopolskiego, została umieszczona w ośrodku dla uchodźców w Przemyślu; grozi jej deportacja do Mongolii.
Dwóch starszych synów to studenci krakowskiej AGH, najmłodszy Robert - urodzony w Polsce - uczęszcza do szkoły podstawowej.
Sprawę rodziny Batdavaa bada m.in. rzeczniczka praw obywatelskich Irena Lipowicz oraz rzecznik praw dziecka Marek Michalak. W sprawie interweniuje także europoseł PO Bogusław Sonik, a przyjaciele i znajomi zbierają podpisy pod protestem przeciwko deportacji. Również uczelnia, na której studiują starsi synowie, interesuje się losami ich rodziny.
Według wojewody małopolskiego rodzinie wielokrotnie proponowano rozwiązania prawne, które pomogłyby w legalizacji pobytu w Polsce, ta jednak z możliwości tych nie korzystała. Były krótkie okresy, kiedy mieli tzw. wizy proceduralne, wydawane na czas załatwienia sprawy. Decyzję wojewody o wydaleniu rodziny podtrzymały Urząd ds. Cudzoziemców i sąd.
Jak poinformowała rzecznik wojewody Joanna Sieradzka, wojewoda małopolski wyczerpał swoje możliwości w tej sprawie. Ze swoje strony pomógł, aby student AGH przyjechał na obronę pracy inżynierskiej. Wystąpił też do szefa Urzędu ds. Cudzoziemców, żeby podejmując decyzję w sprawie mongolskiej rodziny, wziął pod uwagę jej sytuację w Polsce.
- Urząd ds. Cudzoziemców prowadzi postępowanie, które ma sprawdzić status członków mongolskiej rodziny Batdavaa - poinformowała rzeczniczka Urzędu Ewa Piechota. Jak zaznaczyła, "są szanse, że rodzina otrzyma prawo pobytu".
Zdaniem rzeczniczki postępowanie może potrwać około miesiąca. Nie chciała jednak podać więcej szczegółów.