Strajk głodowy Kurdów w Lesznowoli się zaostrza. "Sytuacja jest tragiczna"
Od 4 maja w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Lesznowoli trwa strajk głodowy części umieszczonych tam obcokrajowców. To grupa osób, które przebywały kilka miesięcy temu na granicy polsko-białoruskiej. Panowały bardzo trudne warunki, nie mieli jedzenia, źródeł wody. Zaspakajali pragnienie, jedząc śnieg. Protestują, bo chcą godnych warunków i umieszczenia ich w ośrodku otwartym. - Warunki są gorsze niż w więzieniu - mówi jeden z Kurdów, z którym rozmawiała Wirtualna Polska.
Od 4 maja grupa Kurdów umieszczonych w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Lesznowoli odbywa strajk głodowy. Na początku było ich 23, a teraz 10 osób. Przeszły piekło na granicy polsko-białoruskiej, które z dnia na dzień tracą nadzieję z powodu wydłużającej się detencji.
W nocy ze środy na czwartek jedna z osób została - z powodu problemów zdrowotnych - przetransportowana do szpitala. Inna osoba przechodzi na strajk suchy, czyli odmawia przyjmowania nie tylko jedzenia, ale i picia.
To już drugi strajk głodowy w tym ośrodku. Poprzednim razem na protest zdecydowało się pięciu Syryjczyków, którzy domagali się przeniesienia do ośrodka otwartego.
"Sytuacja jest tragiczna. Gorzej niż w więzieniu"
- Sytuacja jest tragiczna - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z Kurdów przebywających w ośrodku, do którego dotarliśmy. Zaczął strajk razem z grupą na początku maja. - Walczy teraz 10 osób. Bardzo źle się czują. Ci, którzy przejdą na strajk suchy będą czuć się z dnia na dzień jeszcze gorzej - dodaje.
Jak Straż Graniczna odnosi się do strajków? Nasz rozmówca podkreśla, że funkcjonariusze dbają o dostęp lekarzy, jednak strajkujący odmawiają z nimi kontaktu. - Straż Graniczna jest wobec nas kulturalna. Ale warunki są jak w więzieniu. Mamy ograniczany dostęp do telefonu, ale takiego bez internetu - podkreśla.
- Strony są zablokowane. Nie mamy swobodnego kontaktu z rodziną. Pozwala nam się przez 20 minut korzystać ze Skype, a rodziny wielu z umieszczonych w ośrodku nie umieją korzystać z tej aplikacji. W efekcie te rozmowy nie mogą się odbyć. Przebywający w ośrodku potrzebują kontaktu z bliskimi. Nie możemy korzystać nawet z telefonów bez kamer, są w depozycie. Komendant nie chce wyrazić na to zgody, byśmy mieli takie aparaty - zaznacza.
Jak podkreśla, strajk jest spowodowany przedłużającym się umieszczeniem w zamkniętym ośrodku. - Ludzie mieszkają tu po kilka miesięcy. Niektórzy nawet od zeszłego roku. Ile można?! - mówi w rozmowie z WP Kurd z ośrodka w Lesznowoli.
Nasz rozmówca, tłumaczący wypowiedzi innych Kurdów umieszczonych w ośrodku, zwraca również uwagę na ograniczone środki, jakimi dysponują. Według ustawy o cudzoziemcach "cudzoziemcowi pozostawia się środki pieniężne, (...)w kwocie nie niższej niż 600 zł dla każdego członka rodziny umieszczonego".
Przebywający w ośrodku narzekają również na godziny posiłków, jakie są dla nich przewidziane. - Śniadanie jest o 9 rano, obiad o 13, a kolacja o 18. Po godzinie osiemnastej do dziewiątej rano ludzie nic nie jedzą. Mamy kuchnię, ale w której nic nie można robić, bo nie ma robionych zakupów, nie ma czego przygotować. Warunki są gorsze niż w więzieniu - dodaje.
- Protestujemy dla wszystkich cudzoziemców, żeby nie mieli takich warunków w przyszłości - zaznacza.
"Przeszli tyle, że nie powinni tak długo przebywać w ośrodkach zamkniętych"
Jeden z aktywistów, który chciał pozostać anonimowy, powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, że od 20 maja "kierowane są prośby do ośrodka, by Straż Graniczna podjęła negocjacje". - Protestujący chcą przenieść się do ośrodka otwartego. Chcą wpuszczenia niezależnych psychologów, którzy mogliby wystawić opinię. Ci jednak nie są wpuszczani - mówi.
- Straż Graniczna mówi, że skoro osoby przebywające w ośrodku weszły do Polski przez tzw. zieloną granicę to są przestępcami - dodaje. Jak zaznacza, aktywiści wspierający uchodźców, nie rozumieją tej decyzji. - Są dowody na ich tortury w miejscach, z których uciekają. Przeszli tyle, że nie powinni tak długo przebywać w ośrodkach zamkniętych - zaznacza.
Jak podkreśla, aktywiści są w stałym kontakcie z protestującymi uchodźcami i starają się im pomagać, by przetrwali strajk i jak najszybciej doprowadzono do spełnienia ich postulatów.
Ryzyko retraumatyzacji
Problemy z dostępem do psychologa dla uchodźców podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską Maria Książak z Fundacji Międzynarodowa Inicjatywa Humanitarna. Analizuje ona dokumenty medyczne osób przebywających w ośrodku. Zwraca uwagę na brak jednoznacznej opinii wskazującej na to, że straumatyzowane osoby, często na progu zaburzeń depresyjnych po tak długiej detencji, nie mają w dokumentach jednoznacznej opinii na temat tego, by zostały przeniesione z ośrodka zamkniętego do placówki otwartej.
Książak zwraca również uwagę na problem retraumatyzacji, czyli wtórnej traumatyzacji, która ma miejsce u osób, które doświadczyły kłopotów, które spowodowały pogorszenie ich kondycji psychofizycznej, a które - w wyniku dalszych działań, jak długotrwałe przebywanie w detencji - nadal są narażone na traumy.
Jak zaznacza, próbowała otrzymać od Straży Granicznej zgodę na dostęp do osób umieszczonych w ośrodku w Lesznowoli, jednak bez skutku. Chciała, by - zgodnie z prośbą protestujących - mogła, jako niezależny psycholog, wydać opinię na ich temat.
"Przebywali tydzień na granicy, jedli śnieg"
Ewa Ostaszewska, prawniczka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że "z dokumentów, jakie do niej docierają wynika, że detencja jest zasądzona automatycznie". - Cudzoziemcy, którzy nielegalnie przekraczają granicę, są zamykani w strzeżonych ośrodkach. Nie są badane okoliczności, czy w kraju pochodzenia lub na Białorusi byli poddani przemocy psychicznej, lub fizycznej - dodaje.
Jak podkreśla, takich straumatyzowanych uchodźców w takich ośrodkach umieszczać nie wolno. - Można skorzystać ze środków alternatywnych do detencji, które zabezpieczają obecność uchodźców w kraju. Na przykład wyznaczenie miejsca do przebywania, zapłata zabezpieczenia pieniężnego, zatrzymanie paszportu. Nie spotkałam się jednak z zasądzeniem takiego zabezpieczenia wobec uchodźców, którzy przekraczają granicę w sposób nielegalny - podkreśla prawniczka.
Zaznacza, że detencji poddawane są różne osoby - zarówno samotni mężczyźni, jak i rodziny z dziećmi.
- Protestujący w ośrodku w Lesznowoli przebywali na granicy polsko-białoruskiej ok. tygodnia. Panowały bardzo trudne warunki, nie mieli jedzenia, źródeł wody. Zaspakajali pragnienie jedząc śnieg. Zostali zatrzymani, bo nie mieli siły iść dalej - opowiada Ostaszewska. Wówczas zostali zatrzymani w ośrodku w Wędrzynie.
- Ośrodek ten został utworzony na poligonie. Cudzoziemcy, którzy uciekali przed wojną, zostali umieszczeni w takim miejscu. Słychać było cały czas wybuchy, strzały - opowiada. Zakwaterowano ok. 800 osób, różnej narodowości. Nie mieli dostępu do internetu z powodu słabego zasięgu. Cudzoziemcy nie mieli gdzie trzymać swoich rzeczy osobistych. - Jedyna przestrzeń prywatna to było ich łóżko - zaznacza.
Zostali przeniesieni do Lesznowoli. - Ich detencja była przedłużana na podstawie postanowień sądowych, nie przeprowadzono postępowań dowodowych o stanie zdrowia, czy byli ofiarami przemocy. Na dziś mają zasądzoną detencję do lipca - dodaje.
Kontrola RPO. "Ograniczenie możliwości kontaktu z bliskimi"
24 maja, czyli 20 dni od rozpoczęcia strajku, Piotr Wymysłowski i Agnieszka Szmajdzińska z zajmującego się ochroną praw migrantów Zespołu ds. Równego Traktowania w Biurze RPO, Justyna Jóźwiak z Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur oraz Główny Koordynator ds. współpracy naukowej w Biurze RPO Maciej Grześkowiak przeprowadzili niezapowiedzianą wizytację ośrodka.
Jak wskazano w notce po tej kontroli, cudzoziemcy mają ograniczony czas dostępu do stanowisk komputerowych (20 minut dziennie), "mający wynikać z niskiej jakości połączenia internetowego i tym samym nieproporcjonalną liczbą działających komputerów w stosunku do liczby umieszczonych cudzoziemców". Przedstawiciele RPO zaznaczają, że w ich ocenie "stanowi to rzeczywiste ograniczenie możliwości utrzymywania kontaktu cudzoziemców z bliskimi".
"Innym sygnalizowanym przez cudzoziemców problemem był brak zrozumienia ich sytuacji prawno-pobytowej i zasad toczących się wobec nich postępowań administracyjnych, a także podejmowanie przez funkcjonariuszy Straży Granicznej indywidualnych decyzji co do obowiązujących limitów zakupów artykułów żywnościowych, dokonywanych ze środków finansowych cudzoziemców" - zaznaczono w podsumowaniu po kontroli.
Rzecznik Praw Obywatelskich w dalszym ciągu będzie monitorował sytuację protestujących cudzoziemców.
Straż Graniczna odpowiada
Kpt. Straży Granicznej Dagmara Bielec, Rzecznik Prasowy Komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej, przekazała Wirtualnej Polsce, że według cudzoziemców, "powodem protestu są przedłużające się według nich procedury administracyjne związane ze złożonymi przez nich wnioskami o udzielenie ochrony międzynarodowej oraz zbyt długi okres przebywania w detencji".
Jak podkreślono, "cały czas personel ośrodka prowadzi z protestującymi cudzoziemcami rozmowy na temat ich sytuacji administracyjno-pobytowej".
Kpt. Dagmara Bielec zaznaczyła, że "wszyscy cudzoziemcy mają dostęp do pomocy pielęgniarskiej, lekarskiej, psychiatrycznej i psychologicznej". Zaznaczyła również, że "nie jest prawdą, że cudzoziemcy mają ograniczone możliwości w utrzymywaniu kontaktów z bliskimi".
"Każdy z cudzoziemców ma możliwość korzystania z komputera, zgodnie z listą osób korzystających z sali komputerowej sporządzaną przez personel ośrodka. Zgodnie z porządkiem dnia cudzoziemcy mogą korzystać z sali komputerowej codziennie w godz. 10.00 - 22.00" - przekazała nam rzeczniczka.
I zaznaczyła, że "ośrodek dysponuje stanowiskiem przeznaczonym do przeprowadzania wirtualnych widzeń za pomocą komunikatora Skype". "Umieszczeni nie mają możliwości korzystania z komunikatorów internetowych, za wyjątkiem wirtualnych widzeń. Zastosowanie zabezpieczeń w dostępie do sieci Internet zostało podyktowane względami bezpieczeństwa" - dodała.
W 2021 roku złożono w Polsce 7,7 tys. wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej. Najwięcej wniosków o udzielenie ochrony międzynarodowej złożyli obywatele Białorusi – prawie 2,3 tys. osób. W dalszej kolejności pod względem liczebności byli obywatele: Afganistanu – 1,8 tys. osób, Iraku – 1,4 tys. osób, Rosji – 1 tys. osób oraz Ukrainy – 260 osób.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski