Straganowe porządki na Krupówkach
Nielegalni handlarze, którzy ściągają do Zakopanego z całego kraju, opanowali najsłynniejszy deptak w Polsce. Na Krupówkach króluje teraz chińska tandeta i potworki wszelakiej maści. Ale to już podobno koniec pobłażania dla "Bangladeszu i stadionu X-lecia" pod Tatrami. Władze Zakopanego zapowiadają porządki na zakopiańskich Krupówkach. Cieszą się z tego górale, którzy za swoje stoiska płacą ciężkie pieniądze, a teraz przez handlarzy są wprost osaczeni.
To już inwazja! Zakopane przeżywa prawdziwy atak nielegalnych handlarzy z całej Polski. Piękne Krupówki zamieniły się w w bazar. Z rozkładanych łóżek, suszarek na bieliznę, sprzedaje się sznurówki, wkładki do butów, czapki, chińskie pamiątki, sztuczną biżuterię, akcesoria narciarskie, hel do gadania, czyli przysłowiowe mydło i powidło. Za tym pstrokatym tłumem zginęli gdzieś górali ze straganami regionalnymi sprzedawcy oscypków i cały niepowtarzalny koloryt Zakopanego. - To nie nasze Krupówki! - oburza się Maria Gruszkowa.
- Bardziej przypominają teraz "bangladesz" albo stadion X-lecia. Nas, twórców ludowych, kiedyś siłą wyrzucono z Krupówek. I zupełnie bezprawnie! A tu nikt nie reaguje na to, co się dzieje na Krupówkach. Góralom wlepia się mandaty, a ci, którzy tu zupełnie nielegalnie prowadzą swoje interesy, mają gdzieś prawo. Czas coś z tym zrobić.
Zamiast oscypka - wkładki do butów Trzeba pamiętać, że zgodnie z polityką władz Zakopanego, na Krupówkach nie ma miejsca na handel obwoźny czy sprzedawanie towaru z łóżek czy suszarek. Na zakopiańskim deptaku turysta ma kupić oscypek, pamiątki regionalne, można sobie zamówić portret u malarza i tyle. Nie ma tu miejsca na jarmarczną sprzedaż. Wszyscy ci, którzy sprzedają sznurówki, wkładki do butów, sztuczne świecidełka, wciskają ludziom kadzidełka - robią to nielegalnie.
Urząd Miasta nie wydaje zgody na takich handel. Ale ci, którzy to robią, robią to dla zysku, przyjeżdżają po to do naszego miasta, by zarobić w czasie sezonu turystycznego. Świadomie łamią prawo. A z zakazów i nakazów sobie drwią. Policja karze takich handlarzy mandatami, ale to nic nie daje.
Kary wkalkulowane w obroty - To walka z wiatrakami - przyznaje młodszy inspektor, Jan Szymański zastępca komendanta zakopiańskiej policji. - Policjanci nałożyli już kilkadziesiąt mandatów, a ci ludzie dalej stoją. Oni sobie wkalkulowali płacenie kar w prowadzenie tego interesu. Zyski są tak duże, że i tak po zapłaceniu kary zostaje im sporo w kieszeni. Wysyłamy tam patrol zawsze, gdy możemy, ale nie jesteśmy w stanie być tam non stop. Zresztą na przeszkodzie stoi też i ułomne prawo. Wystarczy powiedzieć, że obowiązujący kodeks wykroczeń powstał jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku. - Nie możemy na tych ludzi nałożyć kar za nielegalny handel - wyjaśnia komendant zakopiańskiej Straży Miejskiej, Henryk Ziemianek. - Karzemy więc ich za zajęcie pasa drogowego. A co zrobić z tymi, którzy chodzą i sprzedają z ręki? Czas zmienić prawo.
Burmistrz mówi: dość! Ale sytuacja stała się już na tyle niepokojąca, że i same władze miasta powiedziały: dość! - To prawdziwa plaga! - przyznaje burmistrz Zakopanego, Piotr Bąk. - Okazuje się, że na Krupówkach pojawiło się nowe, niestety, negatywne zjawisko. Nielegalny handel i to nie prowadzony przez mieszkańców Zakopanego, a przez osoby przyjezdne, które nic sobie nie robią z zasad i prawa. Myślę, że najwyższy już czas, żeby z tym zrobić porządek. Liczę tu na policję i Straż Miejską. Będziemy wykorzystywać najwyższe mandaty i jak najczęściej. Dość tolerancji dla tego zjawiska. Wkrótce więc - jak zapowiada burmistrz - okaże się, czy surowe sankcje przegonią z Krupówek nielegalny handel. Trzeba jednak działać. W przeciwnym razie Krupówki niedługo zginą w bazarowym natłoku.
Przemysław Bolechowski