"Strachy na Leppera niech sobie na drzewo schowają"
Ja się nie boję gróźb PiS-u, że nie będę mógł kandydować jeśli zerwę koalicję. Strachy to niech sobie na drzewo schowają. Ja mogę wrócić do swojego Zielnowa, mam dobre gospodarstwo, lubię zwierzęta. Niektórzy politycy nie mają gdzie wrócić, mogą uczyć na uczelni za dwa tysiące miesięcznie - powiedział wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper w audycji Sygnały Dnia".
20.09.2006 | aktual.: 20.09.2006 11:27
"Sygnały Dnia":Grozi pan zerwaniem koalicji i mówi o tym, że powinny być przyspieszone wybory 26 listopada. Do tej pory, gdy pan takie rzeczy mówił, dość elastycznie umiał się pan z tego wycofywać. Teraz wydaje się, że faktycznie ta koalicja może się rozpaść.
Andrzej Lepper: Wycofywać się... Ja cały czas mam jedną linię – budżet, jeżeli będzie w takim kształcie, jaki został przedstawiony nam przez ministra Kluzę, jest dla nas nie do przyjęcia. Pani redaktor, szanowni państwo, ja mam gdzie wrócić i te strachy, które dzisiaj są w prasie, że Lepper nie będzie mógł kandydować i tak dalej, to niech sobie na drzewo schowają. Ja się tego nie boję, bo ja mam gdzie wrócić, a niektórzy politycy nie mają gdzie wrócić, bo gdzie wrócą? Mogą uczyć na uczelni wyższej za dwa tysiące miesięcznie, mogą gdzieś tam jeszcze sobie wrócić...
A pan może gospodarzyć w Zielnowie.
- A ja mogę sobie wrócić do Zielnowa, ja mam spokojne życie, gospodarstwo mam dosyć dobre, lubię bardzo zwierzęta, natomiast to straszenie... To nie w te sposób się załatwia sprawy.
Nie ma pan poczucia, że trochę przesadził?
- Nie, absolutnie nie, dlatego że to, z czym mieliśmy do czynienia przez ostatnie dni, świadczy o tym, że jednak za mało jest rozmów koalicyjnych, za mało informują nas o pewnych decyzjach i te decyzje, które zapadają poza granicami kraju upoważniły mnie do tego, abym zajął odrębne stanowisko. Zresztą w umowie koalicyjnej odnośnie pobytu polskich wojsk za granicą mamy odrębne zdanie zapisane i nas tutaj umowa nie wiąże. A wypowiedź pana premiera, że jestem niedoinformowany jest prawdziwą, bo skąd mam mieć te informacje, o których nikt nie wiedział? Z prasy.
- Ach, z prasy, to my jako...
Bo zobowiązanie wysyłania żołnierzy do Afganistanu podjął poprzedni rząd, Jerzy Szmajdziński tego nie ukrywał, to nie jest sprawa nowa.
- Tak jest, tylko tam nie jest napisane... Pani redaktor, nigdy nie jest tak, że uchwały poprzedniego rządu musimy realizować, bo gdyby tak było i tłumaczymy sobie, że trwa, jest ciągłość władzy, no to realizujmy program premiera Belki, bo to jest ciągłość władzy.
Ale to są nasze zobowiązania sojusznicze.
- Nie ma żadnych zobowiązań sojuszniczych na tę skalę. Są zobowiązania sojusznicze, oczywiście, w sierpniu 2005 roku taką uchwałę podjęto, ale nie było tam mowy o tysiącu żołnierzy i o kwocie 340 milionów złotych. A 23 maja tego roku rozmawialiśmy na posiedzeniu Rady Ministrów, już byłem ministrem w rządzie pana premiera Marcinkiewicza i była mowa o 44 do 46 żołnierzy ewentualnie wzrost od 6 do 9 i kwota 3,5 miliona złotych.