Kontrole cudzoziemców. Policja w Poznaniu prowadzi naloty
Policja i straż graniczna w Poznaniu prowadzą kontrole legalności pobytu cudzoziemców. Jak podaje "Gazeta Wyborcza", we wtorek w związku z działaniami zrobiono nalot na autokar i hostel.
We wtorek 14 października policjanci oraz strażnicy graniczni w Poznaniu zatrzymali autokar, który zabiera cudzoziemców do zakładu pracy. W akcji uczestniczyło kilkunastu funkcjonariuszy.
Od cudzoziemców domagali się pokazania dokumentów. Okazało się, że część nie miała przy sobie paszportów, pokazywała jedynie zdjęcia dokumentów w telefonach. Jedna z kobiet wykonała telefon. Po pewnym czasie pojawiła się nastolatka z kilkoma ukraińskimi paszportami.
Nie wiedział, ile kosztuje papryka. Wpadka ministra rolnictwa
Druga grupa funkcjonariuszy w tym czasie robiła nalot na położony półtora kilometra dalej hostel, w którym mieszkają cudzoziemcy - podaje "GW".
Akcje od początku października
Jak tłumaczy policja, celem obu tych działań była kontrola legalności pobytu cudzoziemców. Pierwszą taką akcje przeprowadzono 1 października. Wówczas wylegitymowano 156 osób, sprawdzono 20 pojazdów. W wyniku tych działań wydano kilkanaście mandatów za brak dokumentów potwierdzających tożsamość, a także zatrzymano i deportowano z Polski 2 osoby.
Policja nie podaje, co było powodem wydalenia tych osób. Według "GW", prawdopodobnie chodzi o osoby, których straż graniczna zobowiązała wcześniej do opuszczenia Polski, a oni mimo to zostali w kraju.
Anna Klój z poznańskiej policji zaznacza, że w działaniach funkcjonariuszy chodzi też o to, by uświadamiać cudzoziemcom, jakie obowiązki nakłada na nich polskie prawo. Każdy z nich bowiem powinien mieć przy sobie dokument tożsamości.
W województwie wielkopolskim zezwolenia na pobyt posiada ponad 112 tys. cudzoziemców. Największa grupa - 70 tys. - to Ukraińcy. "GW" zaznacza jednak, że statystyka ta nie obejmuje Ukraińców, którzy korzystają z ochrony czasowej. Chodzi o osoby, które przyjechały do Polski po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji 24 lutego 2022 roku.
Czytaj więcej:
Źródło: "Gazeta Wyborcza"