Dramat na Marywilskiej. "Nie mam nic, zostało mi sto złotych"
Pożar w centrum handlowym Marywilska 44 to dla kupców wielkie straty finansowe i utrata źródła utrzymana. Wydarzenia w nocy z soboty na niedzielę na warszawskiej Białołęce to prawdziwy cios w finanse wielu rodzin, zarówno polskich, jak i azjatyckich handlowców. Podano informacje, że organizowana jest pomoc.
Dogaszanie pożaru kompleksu handlowego w Warszawie, które doszczętnie spaliło się w zawrotnym tempie, obserwowała w niedzielny poranek cała Polska. Na miejscu gromadzili się nie tylko gapie, ale też zrozpaczeni przedsiębiorcy. Na ich oczach ulegały zniszczeniu miejsca pracy.
"Nie mam nic, zostało mi tylko sto złotych"
Wielu świadków pożaru nie umiało ukryć emocji. - Nie mam nic, zostało mi tylko sto złotych - płakała w rozmowie z reporterem TVN24 Wietnamka, która prowadziła jeden z punktów handlowych.
Opowiedziała, że również niemal cała jej rodzina miała swoje biznesy w tym samym miejscu - boksy przy Marywilskiej 44 dzierżawili jej krewni, którzy sprzedawali odzież, bieliznę, produkty spożywcze i elektronikę.
"Kobieta zasłabła, widząc ogrom tragedii"
Niektórzy handlowcy usiłowali ratować swój dobytek wbrew wskazówkom straży i policji. Jak podała Polska Agencja Prasowa, do płonącej hali próbowała dostać się kobieta i jej syn.
- Kobieta zasłabła, widząc ogrom tragedii, który się wydarzył. Udzieliliśmy jej pierwszej pomocy, została wylegitymowana. W trakcie legitymowania mężczyzny, jej 27-letniego syna, zauważyliśmy, że ma on za paskiem przedmiot przypominający broń. Okazało się, że to plastikowa atrapa, na którą nie potrzeba zezwolenia - wyjaśnił podinsp. Robert Szumiata, rzecznik KSP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramat tysięcy przedsiębiorców i ich rodzin. Miasto pomoże
Stowarzyszenie Przedsiębiorców Wietnamskich w Polsce opublikowało w mediach społecznościowych komunikat po pożarze. Karol Hoang, rzecznik prasowy stowarzyszenia, poinformował, że w niedzielę o godz. 20 odbędzie się sztab kryzysowy w organizacji.
- Jesteśmy społecznością, która potrafi się solidaryzować w trudnej sytuacji. Już teraz wiemy, że tysiące ludzi straciły dorobek życia w ciągu jednej nocy. Straty są tak ogromne, że ciężko zorganizować pomoc adekwatną do szkody, ale na pewno zrobimy wszystko, co w naszej mocy - powiedział w rozmowie z Onetem.
Na tragedię wielu drobnych przedsiębiorców zareagował warszawski ratusz. Rzeczniczka Monika Beuth zadeklarowała, że stołeczne władze nie zostawią kupców z Marywilskiej 44 bez wsparcia. Urząd miasta postara się włączyć w pomoc wojewodę.
W kompleksie handlowym na Marywilskiej w Warszawie działało 1400 sklepów, głównie z odzieżą, ale też z elektroniką. Marywilska 44 to spółka działająca na polskim rynku od 14 lat. Pracę znaleźli tam sprzedawcy, którzy stracili miejsce pracy po likwidacji Stadionu X-lecie oraz Kupieckich Domów Towarowych przed Pałacem Kultury i Nauki.
Czytaj również: Trzymał w ręku broń. To atrapa