Stocznia nie zastrajkuje do czwartku
Do czwartku Komitet Protestacyjny Stoczni Szczecińskiej wstrzyma się z podejmowaniem jakichkolwiek działań i form protestu. Takie ustalenia zapadły po poniedziałkowym spotkaniu komitetu z prezesem holdingu.
_ Ustaliliśmy, że we czwartek o godz. 7.00 w tym samym miejscu na terenie stoczni spotkamy się z prezesem Stachurą (prezesem całego holdingu). Prezes ma nam powiedzieć, ile osób z różnych specjalności, np. monterów, spawaczy, będzie mogło być zatrudnionych i na jakich warunkach_ - poinformował w poniedziałek przewodniczący Komitetu Protestacyjnego Janusz Gajek. Dodał, że stoczniowcy muszą też wiedzieć, ile statków mogłyby finansować banki, bo wtedy będzie wiadomo, ilu pracowników może liczyć na zatrudnienie w nowej spółce.
Gajek powiedział, że we czwartek komitet wyda specjalny komunikat po spotkaniu z prezesem. _ Do tego czasu wstrzymujemy się z dalszym protestem_ - podkreślił.
W poniedziałek prezes stoczni ma złożyć w sądzie wniosek o upadłość spółki. Zadecydowano tak w piątek podczas rozmów przedstawicieli zarządu stoczni i całego holdingu z ministrami gospodarki i pracy: Jackiem Piechotą i Jerzym Hausnerem, gdy stało się jasne, że część banków-wierzycieli nie zgadza się na umorzenie długów Stoczni. Wytłumaczono wiecującym przez gmachem zarządu Stoczni kilku tysiącom stoczniowców, że upadłość pozwoli na wypłatę zaległych wynagrodzeń pracownikom z Gwarantowanego Funduszu Świadczeń Pracowniczych.
Piechota wyjaśnił też wtedy wzburzonym stoczniowcom, że istnieje realna szansa na wznowienie produkcji statków na bazie jednej ze spółek holdingu. Spółka ta zostałaby przejęta przez Skarb Państwa i dekapitalizowana przez Agencję Rozwoju Przemysłu. Zatrudnienie w niej znaleźliby stoczniowcy, zwłaszcza ci pracujący bezpośrednio przy produkcji. (reb)