Starcia i zatrzymania we Francji. Policja użyła gazu łzawiącego
"Żółte kamizelki" znów "doszły do głosu" we Francji. Podczas sobotnich demonstracji przeciwnicy prezydenta Emanuela Macrona zaatakowali policję, włamywali się do sklepów i restauracji.
Co najmniej 21 osób zostało zatrzymanych po starciach, do jakich doszło na manifestacji "żółtych kamizelek" w Nantes na zachodzie kraju.
Demonstranci zaatakowali policję rzucając w funkcjonariuszy różnymi przedmiotami. Zdemolowali też kilka przystanków autobusowych.
Policja odpowiedziała używając gazu łzawiącego. Na miejscu pojawiła się także armatka wodna. Na zdjęciach i nagraniach widać, że wielu manifestantów zostało rannych. Byli opatrywani przez współtowarzyszy. "W sobotę w Nantes protestowało około 1800 osób" - pisze agencja AFP.
Francuskie media dodają, że doszło do zatrzymań. Policja interweniowała również w innych miastach, ponieważ "żółte kamizelki" tradycyjnie protestowały także m.in. w Paryżu, Tuluzie, Marsylii i Montpellier.
"Żółte kamizelki" powstały jesienią 2018 roku jako spontaniczny, masowy i niesformalizowany ruch społeczny protestujący przeciwko rosnącym kosztom życia i zwiększaniu obciążeń podatkowych we Francji.
Ruch od miesięcy protestuje też przeciwko polityce prezydenta Francji Emanuela Macrona, domagając się jego dymisji. Przedstawiciele "żółtych kamizelek" twierdzą też, że sami zaczynają używać przemocy, bo siły porządkowe wykorzystywane przeciwko nim są zbyt brutalne. Podkreślają, że w starciach z funkcjonariuszami życie straciło już ponad 10 osób, a tysiące zostało rannych.
Źródło: AFP, TVP Info