Stanisław Karczewski: nasze działania są dobre dla Polski, ale złe dla Grzegorza Schetyny
• Nasze działania są dobre dla Polski, ale złe dla Grzegorza Schetyny - mówi Stanisław Karczewski (PiS), marszałek Senatu
13.04.2016 | aktual.: 14.04.2016 03:19
Rzeczpospolita: Zgadza się pan z treścią rezolucji w sprawie Polski?
Stanisław Karczewski: Bardzo wybiórczo potraktowała nasze problemy. Nie ma w niej nic o tym, że to PO złamała konstytucję i zrobiła skok na Trybunał Konstytucyjny, a jego prezes jest politykiem. Jest bardzo tendencyjna.
Dlaczego więc ten rzekomo nieobiektywny dokument poparła większość w PE?
To, że ta rezolucja została podjęta w Parlamencie Europejskim, jest wynikiem konkurencji między Nowoczesną a Platformą. Każda z tych partii chce być liderem opozycji i prześciga się w osiąganiu swoich celów. Niestety, krytyka Polski, krytyka polskiego rządu nigdy się naszemu krajowi nie opłacała. To działania szkodliwe i niepotrzebne.
Opozycja nawołuje PiS, by wzorem Viktora Orbána wycofał się z niektórych posunięć. Przypominają, że węgierski przywódca zrobił to pod wpływem Komisji Weneckiej i Brukseli.
Z historii wiemy, że działania wymierzone w Viktora Orbána obróciły się przeciw tym, którzy z nimi występowali. Później politycy europejscy wycofywali się ze swoich ocen. Podobnie jak w przypadku Węgier nasze działania są dobre dla Polski. Są niekorzystne dla Grzegorza Schetyny.
Czy PiS zrealizuje jedno z głównych zaleceń zawartych w rezolucji, czyli opublikuje wyrok Trybunału?
To nie jest wyrok, lecz jedynie opinia części składu i nikt nie może czegoś takiego opublikować.
Kamila Gasiuk-Pihowicz, posłanka Nowoczesnej
Lepiej by było, gdyby ta rezolucja nie miała miejsca. O stabilności polskiej demokracji najlepiej świadczyłoby to, że z wojną PiS z Trybunałem Konstytucyjnym jesteśmy w stanie poradzić sobie samodzielnie. Jednak nie zmienia to faktu, że niektóre opinie zawarte w rezolucji są jak najbardziej słuszne. Mówią o tym, że należy zastosować się do opinii Komisji Weneckiej, a paraliż Trybunału prowadzi do naruszenia zasad praworządności, demokracji i praw człowieka.
Posłowie PiS sugerują, że rezolucja jest wynikiem działań opozycji. Nie dajmy sobie tego wmówić. To, że temat Polski pojawił się na forum Parlamentu Europejskiego, interesuje się nami Komisja Europejska i Rada Europy, odwiedzają nas panowie Thorbjoern Jagland, Frans Timmermans i Jean-Claude Juncker, wynika wyłącznie z działań PiS. To Beata Szydło, nie godząc się na publikację wyroków TK, i prezydent Andrzej Duda, nie przyjmując ślubowania od sędziów, doprowadzili do paraliżu Trybunału, a tym samym naruszyli fundamentalne zasady zapisane w podpisanych przez Polskę traktatach i konwencjach. Nie powinno dziwić, że w tej sytuacji instytucje międzynarodowe interesują się szóstym największym krajem UE.
W rękach PiS są wszystkie klucze do rozwiązania sporu. Rezolucja Parlamentu Europejskiego samodzielnie raczej nie wpłynie na zmianę postawy Jarosława Kaczyńskiego. Wpisuje się jednak w szereg zdarzeń, które ostatecznie mogą doprowadzić do zmiękczenia stanowiska PiS. Obok reakcji międzynarodowych mam na myśli protesty obywatelskie oraz wspólny głos środowisk prawniczych i opozycji. Ta ostatnia solidarnie nie wystawiła kandydata na nowego sędziego TK. Duży wpływ na postawię PiS mogą mieć też sygnały płynące ze strony partnerów w NATO.
Rafał Trzaskowski, poseł PO, były wiceszef MSZ
Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że rezolucja jest efektem zabiegów opozycji. Jednak rezolucja i tak by była, bo większość sił w Parlamencie Europejskim jest zaniepokojona sytuacją w Polsce. Myśmy dbali o to, by rezolucja była wyważona. Co więcej, Parlament Europejski to nie jest jakiś obcy parlament. To jest nasz parlament, którego deputowanymi są również Polacy. To całkowicie naturalne, że w sytuacji łamania prawa i konstytucji ten parlament będzie zadawał pytania polskiemu rządowi. Rezolucja jest formą wezwania Prawa i Sprawiedliwości do opamiętania. Gdy Viktor Orbán otrzymywał równie mocne sygnały, wycofywał się z niektórych swoich decyzji. Był w stanie myśleć w sposób pragmatyczny. Niestety, takim pragmatyzmem nie wykazuje się Prawo i Sprawiedliwość. Musi sobie jednak jak najszybciej zdać sprawę z kosztów swojego postępowania. Nie tylko prowadzi ono do marginalizacji PiS na arenie międzynarodowej, ale też może znacznie utrudnić realizację polskich interesów.
Co więcej, PiS w europarlamencie szukało sobie sojuszników wśród najbardziej zapiekłych eurosceptyków, wśród ludzi, którzy są przyjaciółmi Władimira Putina, co również nie służy polskiej racji stanu. ?not. wef
Wiktor Ferfecki