Stanisław Gawłowski o swojej sprawie. "Wierzę, że dobro wygra ze złem"
Poseł Platformy Obywatelskiej Stanisław Gawłowski usłyszał pięć zarzutów, w tym korupcyjne. Nie przyznaje się do winy. Teraz znowu odniósł się do sprawy. "Ludzi dobrej woli jest więcej" - podkreślił. W ten sposób odniósł się do słów byłego funkcjonariusza Służby Więziennej.
30.09.2018 | aktual.: 28.03.2022 09:03
"Dziękuję za wsparcie. Mam nadzieję, że wszystko związane ze mną zostanie wyjaśnione, szczególnie zaangażowanie ludzi PiS i prokuratorów. Wierzę, że dobro wygra ze złem. 'Ludzi dobrej woli jest więcej'. To nawet w tak trudnej sytuacji, w jakiej się znalazłem, daje mi sens działania" - napisał na Twitterze Gawłowski.
Jego sprawa przycichła, kiedy opuścił areszt. Sam wrócił do niej po wywiadzie Bartosza Nowaka, byłego funkcjonariusza Służby Więziennej w Zakładzie Karnym we Wronkach, opublikowanym na portalu natemat.pl.
Nowak spędził z Gawłowskim trzy miesiące w więziennej celi. Jak powiedział trafił tymczasowo za kratki, bo "został pomówiony przez trzech skazanych, recydywistów, że handluje narkotykami na terenie tej jednostki".
"Staszek był traktowany inaczej"
- Staszek był przestraszony, załamany, tęsknił za żoną, do której dzień w dzień pisał listy. Pierwsze dwa tygodnie były bardzo ciężkie. Staszek leżał, patrzył w ścianę, myślał, co dalej robić. Mówił do mnie: "k... Bartek, ja już nie dam rady". Przeżywał nawet nie siebie, ale żonę, która siedział w domu i płakała. Co tydzień była na widzeniu. Nie życzę tego nikomu - mówił o Gawłowskim.
Opowiedział nie tylko o samopoczuciu polityka, ale też o tym, że był traktowany inaczej. - To było coś niespotykanego. Jak widziałem, jak traktują Staszka, wiedziałem, że coś jest nie tak. Pierwszy przykład – kamery. Nie trzyma się dwóch osób cały czas na kamerze – w celi i ubikacji. Kamerę trzyma się dla jednej osoby, przez pierwsze 14 dni, żeby nic sobie nie zrobiła. Jak są dwie osoby, to jedna drugą pilnuje. A tak długo jak Staszek był ze mną, kamery były włączone - mówił Nowak.
Jak dodał, Gawłowski nie mógł jak inni czytać gazet bez ich ocenzurowania, czy robić zakupów.
Przypomnijmy, że polityk PO przebywał w szczecińskim areszcie śledczym od połowy kwietnia. Usłyszał pięć zarzutów, w tym korupcyjne – przyjęcia co najmniej 175 tys. zł łapówki w gotówce, a także dwóch zegarków o wartości blisko 25 tys. zł. Chodzi o okres, gdy pełnił funkcję wiceministra środowiska w rządach PO-PSL. Pozostałe zarzuty dotyczą podżegania do wręczenia łapówki w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej. Polityk nie przyznaje się do winy. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Źródło: natemat.pl