Stan wyjątkowy na granicy z Białorusią. Migranci znaleźli już sposób na płot Błaszczaka
Mieszkańcy Krynek mówią, że nadchodzący z Białorusi migranci znaleźli już sposób na pokonanie "płotu Błaszczaka". Zasieki z drutu są przecinane, a grupy migrantów ukrywają się w lasach. Jak ustaliła WP, mimo stanu wyjątkowego i licznych patroli przy granicy niektórym osobom udaje się przedostać w głąb kraju, a nawet do Niemiec.
- Zasieki z drutu są przecinane. W czwartek rano takie przejście odkryto koło Łapicz, a ze śladów wynikało, że przeszło nim kilkanaście osób. Palili ognisko na terenie mojego sąsiada. Straż Graniczna nie zdołała ich odszukać. Odnaleziono palenisko i plecaki. Ludzie ci schowali się w lesie - relacjonuje w rozmowie z WP mieszkaniec okolic Krynek.
Dodał, że migranci zmienili już strategię postępowania po przekroczeniu granicy. - Wiedzą, że w razie zatrzymania straż graniczna odstawi ich z powrotem na granicę. Dlatego te grupy już nie pokazują się na drogach czy blisko zabudowań. Wcześniej często wychodzili na drogę, czekając na reakcję służb albo transport w głąb kraju. Teraz ukrywają się w lesie. Jest bardzo dużo patroli, więc będzie im trudno wyjechać poza obszar objęty stanem wyjątkowym - mówi dalej mieszkaniec.
Nowe doniesienia z granicy białoruskiej. Tną płot graniczny
- Jeszcze kilka tygodni temu migranci swobodnie przekraczali granicę. Bezpośrednio z linii granicy odbierali ich kurierzy i samochodami odwozili w głąb kraju. Słyszałem, że taksówkarze z Białegostoku brali 1000 dolarów za taki kurs. Płot, i to znacznie lepszy niż ten obecnie, powinien być postawiony przed wakacjami, gdy Białorusini zaczęli wysyłać migrantów Litwinom - dodaje rozmówca.
Straż Graniczna potwierdza, że umocnienia graniczne są przecinane. Jednak mjr Katarzyna Zdanowicz, rzecznik prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, nie potrafiła określić skali tego zjawiska. W rozmowie z WP tłumaczyła, że przecinane są rozłożone wzdłuż granicy zwoje drutu ostrzowego, tzw. concertiny. Natomiast odcinki, gdzie powstał już bardziej rozbudowany płot, nie są przekraczane.
Straż Graniczna podała, że w czwartek ujawniono 238 prób nielegalnego przekroczenia granicy. Zatrzymano 3 nielegalnych imigrantów z Konga. Zatrzymano również 7 osób (w tym trzech Polaków) za pomocnictwo w organizowaniu nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej.
Przypomnijmy, że wprowadzony przez rząd stan wyjątkowy wyklucza działalność dziennikarzy na całej długości granicy Polski z Białorusią. Dlatego nie możemy czytelnikom dokładniej zrelacjonować wydarzeń czy pokazać zdjęć poprzecinanego płotu granicznego.
Razem z innymi redakcjami Wirtualna Polska opublikowała oświadczenie, że takie działania władz są sprzeczne z zasadą wolności słowa i oznaczają odebranie społeczeństwu prawa do informacji.
Rzecznik podlaskich strażników nie odniosła się do sprawy poszukiwań grupy migrantów, która przekroczyła granicę koło Krynek, korzystając z przeciętych umocnień. Poprosiła WP o zadanie pytań mailem. Nie otrzymaliśmy dotąd odpowiedzi.
Straż Graniczna nie podaje dokładniejszych informacji, ile prób przejścia granicy zakończonych jest powodzeniem. Informują za to o liczbie prób i zatrzymanych osobach. Część migrantów jest cofana na stronę białoruską.
Granica jest szczelna? Niemcy twierdzą, że nie. Wydano apel
Coraz więcej świadczy o tym, że migranci byli w stanie przedostać się w głąb Polski. Celem ich podróży są zazwyczaj Niemcy i tam są zatrzymywani. 1 września związek lokalnych gmin AmtStettinerHaff (graniczą z woj. zachodniopomorskim) zaapelował do mieszkańców o zgłaszanie policji "grup nieznanych ludzi", które przemieszczają się lokalnymi drogami lub biwakują. Według doniesień tamtejszych mediów odbyły się już pierwsze akcje służb.
- W okolicach miejscowości Löcknitz, czyli tuż przy granicy z Polską koło Szczecina zatrzymywaliśmy kilkuosobowe grupy migrantów bez dokumentów. Mówili oni, że przekroczyli polsko-białoruską granicę i tutaj prosili o azyl - mówi nieoficjalnie WP przedstawiciel policji federalnej z Pasewalk. Miasto leży w kraju związkowym Meklemburgia-Pomorze Przednie. To 700 kilometrów w linii prostej od granicy polsko-białoruskiej.
Według rozmówcy zjawisko nasila się od sierpnia. W sumie zatrzymano ponad 100 osób. Przy czym policja federalna ze względów taktycznych nie informuje szerzej o toczących się sprawach, bo jej celem jest schwytanie grupy osób, które zarabiają na przerzucie migrantów.
Zatrzymani w Niemczech imigranci opowiadali, że po przerzuceniu do Niemiec przemytnicy filmowali ich i kazali im mówić "I am in Germany". Nagrania miały być dowodem skuteczności usług przemytników działających na szlaku białoruskim. O tej sprawie informował 31 sierpnia niemiecki dziennik "Die Welt", omawiając analizę niemieckich służb śledczych na temat przemytu migrantów.