Stan wyjątkowy. Bartomiej Sienkiewicz ma teorię. Zwraca uwagę na szczegół
- Realne zagrożenie jest i zamykanie na to oczu jest niewłaściwe. Łukaszenka prowadzi tę operację z uchodźcami jako operację polityczną wymierzoną w UE, w NATO, w Polskę, w Litwę i w Łotwę. To są fakty, ale władza publiczna pochodząca z mandatu demokratycznego ma obowiązek pokazywać, czy jej działania są właściwe czy nie - mówił były szef MWSiA, poseł Koalicji Obywatelskiej Bartłomiej Sienkiewicz w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Mamy do czynienia z posługiwaniem się uchodźcami jako formą presji na UE. Łukaszenka robił to najpierw intensywnie na Litwie i na Łotwie. Teraz robi to na polskiej granicy. Tamte kraje wprowadziły stan wyjątkowy, ale to wcale nie oznaczało, że kompletnie odsunęły opinię publiczną od tego, co się dzieje na granicy. Wręcz przeciwnie - litewscy dziennikarze mogli być na granicy. Polscy nie mogą być. No, to ma pan odpowiedź na pytanie, o co chodzi ze stanem wyjątkowym. Nie o faktyczne zabezpieczenie granicy, tylko o ukrycie sprawy - kontynuował Sienkiewicz. - Jeśli zagrożenie jest tak poważne, to od tego jest Frontex, żeby pomógł, żeby skierował siły, środki, funkcjonariuszy i sprzęt na polską granicę. Korzystali z tego Litwini, a Polska zdecydowanie odmawia - zwrócił uwagę polityk PO. W jego ocenie rząd PiS-u nie chce żadnego niezależnego świadka na polsko-białoruskiej granicy.