Stali się ofiarami inwigilacji. "Ta historia jest przerażająca"
- Pokazuje to funkcjonowanie przestępczej triady na styku służb specjalnych, prokuratury i TVP. To zorganizowany system, który służy do tego, by walczyć z przeciwnikami politycznymi PiS - tak adwokat Dorota Brejza, prywatnie żona senatora Krzysztofa Brejzy, ocenia w podcaście "One mają głos" inwigilowanie jej męża i - w efekcie - całej rodziny systemem Pegasus.
22.01.2023 18:58
Amnesty International w niezależnych badaniach potwierdziła wcześniejsze doniesienia grupy Citizen Lab. Telefon polityka PO Krzysztofa Brejzy miał być inwigilowany systemem Pegasus, kiedy ten pełnił funkcję szefa sztabu wyborczego przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku.
- Wiedzieliśmy, że mąż miał zainfekowany telefon wcześniej niż w grudniu 2021 roku. Sprawy sądowe rozpoczęliśmy znacząco wcześniej, sprawa wokół Pegasusa toczy się już od co najmniej dwóch lat - mówi Dorota Brejza, gościni najnowszego odcinka podcastu "One mają głos".
"One mają głos" to cykl podcastów Żanety Gotowalskiej, w których dziennikarka rozmawia wyłącznie z kobietami, które zmieniają naszą rzeczywistość. Premiera w co drugą niedzielę.
"Wybory w 2019 roku były przeprowadzone przez służby specjalne"
Jak zmieniło się życie Doroty Brejzy i jej rodziny? - Bardzo - mówi wprost. I dodaje: - Zaryzykowałabym stwierdzenie, że służby specjalne urządziły nam życie.
- Ta historia jest przerażająca. Pokazuje nieprawdopodobne upolitycznienie służb specjalnych, wymiaru sprawiedliwości, po części prokuratury. Po tej historii możemy mieć bardzo pesymistyczne wnioski co do stanu państwa - zaznacza Dorota Brejza.
- Dostrzegam to, jak bardzo zmienił się wymiar sprawiedliwości. Uczyniono postępowanie czysto politycznym, wymierzonym nie tylko w konkretnego obywatela, ale i w wybory, wyborców, państwo. Historia Pegasusa pokazuje, że wybory w 2019 roku były przeprowadzone przez służby specjalne - mówi.
"Przestępcza triada na styku służb specjalnych, prokuratury i TVP"
Gościni podcastu "One mają głos" zaznacza, że cała historia jest bardzo złożona. - Dotyczy także telewizji rządowej, która jest nazywana telewizją publiczną. Pokazuje też funkcjonowanie przestępczej triady - na styku służb specjalnych, prokuratury i TVP. To zorganizowany system, który służy do tego, by walczyć z przeciwnikami politycznymi PiS - dodaje rozmówczyni.
Czy kiedy po raz pierwszy w TVP pojawiły się kłamliwe informacje na temat jej męża, Dorota Brejza czuła, że to jest ten moment, kiedy powinni wycofać się z życia publicznego i walki z PiS? - Nigdy nie było takiego momentu. Zapewniłam Krzysztofa, że zawsze będę po jego stronie. Mój mąż został brutalnie pomówiony. W takiej sytuacji nie można odpuścić, trzeba przeciwko temu stanąć. To jest niegodziwość. Nie mogę pokazać moim dzieciom, że się wycofuję i nie walczę - dodaje.
- Cała rodzina poniosła koszty, także emocjonalne, tej obrzydliwej, perfidnej historii. W tym wszystkim są nasze dzieci. Nie da się uciec od haniebnych treści, które pojawiały się w internecie czy telewizji. Trzeba było się z tym zmierzyć - mówi.
Jak podkreśla, jako rodzice trójki dzieci, każdemu z nich, na płaszczyźnie adekwatnej do wieku i poziomu zrozumienia, trzeba było to wszystko wytłumaczyć. - Każde z naszych dzieci wie, co to jest Pegasus - dodaje Dorota Brejza. I mówi: - Bywały takie sytuacje, że musiałam uspokajać moje dziecko, tłumaczyć mu, czym jest nienawistny przekaz w internecie, kto go tworzy.
"Schizofreniczna sytuacja. Byliśmy równocześnie chronieni i inwigilowani"
- Nasza rodzina doświadczyła bardzo wielu gróźb. To było pokłosiem audycji telewizyjnych. Zagrożenie stało się realne i zaczęło dotykać dzieci, ponieważ pewne groźby dotyczyły wprost naszego miejsca zamieszkania, odnosiły się do placówek, do których uczęszczają nasze dzieci - opowiada Brejza.
I przypomina, że w związku z tym przyznano im ochronę policyjną, państwową. - To była schizofreniczna sytuacja: byliśmy równocześnie chronieni przez państwo i przez nie inwigilowani - opisuje.
- Za tym wszystkim stoi ogromne przestępstwo. Metodą na tę sprawę i na polski wymiar sprawiedliwości jest cierpliwość. Krok po kroku w końcu dojdziemy do tego, co się w tej sprawie wydarzyło. Nigdy nie pozwolę zapomnieć tej historii - dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brejza podkreśla, że nie opowiadałaby o tej sprawie tak chętnie, gdyby dotyczyła jednostkowo Krzysztofa Brejzy. - To sprawa znacznie szersza, bo dotyczy stanu polskiej demokracji - dodaje.
- Mam z tyłu głowy przekonanie, że dopóki służby specjalne są upolitycznione, dopóki prokuratura jest sprywatyzowana przez ministra sprawiedliwości, który jest politykiem, dopóty takie patologie będą się wydarzać. Grzechem pierworodnym tej historii jest skrajne, chore upolitycznienie polskiej prokuratury - mówi stanowczo Dorota Brejza.
Czytaj też:
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski