Sprawa za miliard

Pod okiem ministra spraw wewnętrznych szef jego gabinetu politycznego zdobył synekurę w prywatnej firmie, realizującej jedno z największych zamówień publicznych III RP. Mowa tu o miliardzie złotych na produkcję nowych dowodów osobistych i paszportów - pisze "Newsweek".

22.04.2003 | aktual.: 22.04.2003 08:48

W lutym 2000 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, kierowane przez Marka Biernackiego, ministra rządu Jerzego Buzka, ogłosiło przetarg na wyprodukowanie nowych dowodów osobistych i paszportów. Zwyciężyło konsorcjum skupiające państwową Drukarnię Skarbową oraz małą prywatną węgierską firmę Multipolaris, której doradcą był as węgierskiego wywiadu z lat 80. generał Ferenc Hevesi Toth. Zwycięzcy założyli firmę Poldok 2000 (skrót od Polskie Dokumenty). Dyrektorem został Toth.

Po dwóch latach węgierska firma Multipolaris wycofała się. Dlaczego Węgrzy wycofali się z tak wielkiego kontraktu, chociaż pracowali nad nim ponad dwa lata, a efekty pracy oceniane były bardzo wysoko? - zastanawia się tygodnik. I dodaje, że z jego informacji wynika, że naciski na wycofanie się firmy wywierało MSWiA. Robiło to skutecznie. Oficjalny powód: trzeba uniemożliwić dostęp do najpilniej strzeżonych informacji zagranicznej firmie.

Magdalena Kluczyńska, rzecznik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, twierdzi, że Multipolaris był sprawdzony przez nasze służby specjalne, które uznały firmę za wiarygodną i godną zaufania. Jeśli więc nie chodziło o bezpieczeństwo naszych danych osobowych, to o co? Dlaczego kierownictwo MSWiA dążyło do pozbycia się węgierskich partnerów? - pyta "Newsweek".

Okazuje się, że szefowie resortu nalegali, by Węgrzy sprzedali udziały w Poldoku. Przyznaje to Andrzej Płatek, szef Drukarni Skarbowej realizującej dla MSWiA produkcję nowych dokumentów. Ale ani on, ani nikt z jego otoczenia nie chce wskazać palcem konkretnej osoby z ministerstwa, bo jak twierdzą - nikt nie chce podzielić losu Węgrów odsuniętych od intratnego przedsięwzięcia.

Jak podaje gazeta, na miejsce Węgrów wszedł Biatel, firma z Białegostoku. Biatel powiązany jest z szefem gabinetu politycznego ministra spraw wewnętrznych i administracji Grzegorzem Białoruskim, najbliższym współpracownikiem Krzysztofa Janika. Białoruski reprezentuje Biatel w spółce realizującej miliardowy kontrakt, łamiąc ustawę antykorupcyjną.

Minister Janik twierdzi, że o synekurze podwładnego nic nie wiedział. Jeżeli to prawda, tym gorzej dla Janika. Minister twierdzi też, że decyzje dotyczące zmian spółek realizujących zamówienie publiczne zapadały za czasów jego poprzednika. To już jest nieprawda.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)