"Sprawa ułaskawienia zbrodniarza wojennego to gra Kremla"
Sprawa ułaskawienia rosyjskiego zbrodniarza
wojennego Jurija Budanowa to zagranie pod publiczkę prezydenta
Władimira Putina, który chce się teraz pokazać jako sprawiedliwy
przywódca - uważa znany obrońca praw człowieka Siergiej Kowalow.
18.09.2004 11:50
W piątek rosyjskie agencje podały, że 40-letni Budanow, rosyjski pułkownik skazany w ub.r. na 10 lat więzienia za zamordowanie 17- letniej Czeczenki, został ułaskawiony przez komisję w Uljanowsku, w środkowej Rosji. Lakonicznie wspomniano jednak, że zanim wyjdzie na wolność i odzyska stopień wojskowy, akt łaski musi zaaprobować Władimir Putin.
Według Kowalowa, wszystko to zawczasu "ustalono z Kremlem" po to, by Putin mógł zawetować uwolnienie pułkownika i pokazać się przed własną i światową opinią publiczną jako sprawiedliwy przywódca, broniący czeczeńskich ofiar wojny i karzący rosyjskich zbrodniarzy. Putin dostaje też szansę odcięcia się od zarzucanych Rosjanom w Czeczenii zbrodni.
Prezydent zechce pokazać (...), że my swoim zbrodniarzom wymierzamy kary i że Budanow ma jeszcze posiedzieć - powiedział Kowalow w wypowiedzi dla radia "Echo Moskwy".
Były rzecznik praw człowieka, a w czasach ZSRR dysydent i współpracownik Andrieja Sacharowa, dopuszcza jednak myśl, że Putin może zgodzić się na to, by skazany przez sąd zbrodniarz wojenny wyszedł na wolność zaledwie rok od wymierzenia mu kary. Będzie to - jego zdaniem - sygnał dla świata, że Rosja nie zamierza się już liczyć z jego opinią.
Komisja ds. ułaskawień w Uljanowsku zaproponowała w piątek darowanie kary Budanowowi, argumentując to jego "działalnością w sekcji sportowej" w obozie karnym i tym, że były pułkownik ma wyróżnienia i ani jednej nagany.
Budanow dokonał zbrodni w marcu 2000 roku, kiedy w czasie przesłuchania zabił Czeczenkę Elzę Kungajewą, zatrzymaną przez podległych mu żołnierzy we własnym domu. Pułkownik przyznał się do zabójstwa. Utrzymywał jednak, że ofiara była snajperką i że był w szale po śmierci swoich podwładnych.
Jakub Kumoch