Sprawa tajemniczej śmierci Polki. "Ślady krwi za oknem wskazują, że mogła próbować się utrzymać"
Magdalena J. spadła z 5. piętra hotelu w mieście Olbia we Włoszech. Zginęła na miejscu. "Śledczy znaleźli ślady krwi nawet za oknem. Może to wskazywać, że przez pewien czas przed upadkiem, próbowała się utrzymać" - informuje włoska agencja ANSA.
Według "Sardinia Post" związek 39-letniej Polki i jej pięć lat starszego partnera Marco M. był bardzo burzliwy. Wielokrotnie mieli się rozstawać, a potem znów do siebie wracać. Polka wielokrotnie trafiała do szpitala z urazami po pobiciu. Podobno cierpiała na załamanie psychiczne, depresję i myślała o samobójstwie. Szukała pomocy w lokalnym ośrodku zdrowia.
W połowie marca para wynajęła pokój w hotelu Panorama w mieście Olbia (Sardynia)
. Według włoskiej prasy miał to być "ich wyjątkowy wieczór". Około godziny 6:45 na ulicy znaleziono nagie zwłoki Polki.
Foto: Śledczy badają powód wypadnięcia Magdaleny J. z 5. piętra (Carabinieri)
Był pod wpływem narkotyków i alkoholu
Jako pierwszy zwłoki miał zauważyć jeden z hotelowych gości, który wyjeżdżał na lotnisko. Następnie świadkowie słyszeli donośne: "Dlaczego to zrobiłaś?" Marco M. utrzymuje, że nie widział momentu wypadnięcia Magdaleny J. Niektóre media podają, że miał być wtedy w łazience. Kiedy spostrzegł co się stało, zbiegł po schodach. Tam zaczął krzyczeć.
Gdy na miejsce dotarła policja, mężczyzna był w szoku. Został przewieziony na izbę przyjęć. Podano mu środki uspokajające i zrobiono badania. Te wykazały obecność alkoholu i narkotyków. Dopiero gdy jego stan się unormował, został przesłuchany w obecności adwokata.
- Mój klient przeżywa wielką tragedię, żal i rozpacz po stracie bliskiej osoby - powiedział mecenas Giampaolo Murrighile. Dodał, że obydwaj ze spokojem czekają na wyniki śledztwa i mają nadzieję, że cała sprawa jak najszybciej się wyjaśni.
Prokuratorzy nie zdecydowali o postawieniu Włochowi jakichkolwiek zarzutów. Czekają na wyniki sekcji zwłok i dokładne badania toksykologiczne. Śledczy nie wykluczają żadnego scenariusza: samobójstwa, morderstwa, ani wypadku.
Foto: WP, dane mapy: Google
Pogrzeb w Polsce
Lokalna prasa podaje, że Magdalena J. chciała, by po śmierci poddano ją kremacji. Zgody na to miała jednak nie wyrazić prokuratura. We Włoszech mieszka podobno tylko siostra zmarłej. Reszta rodziny znajduje się w Polsce, dlatego ciało ma zostać przetransportowane do Warszawy. Tu w kraju będzie również zorganizowany pogrzeb. Polskie służby na razie nie wiedzą nic na temat 39-latki. Próbowaliśmy dowiedzieć się więcej, ale policja nie była w stanie powiedzieć nam nic na temat sprawy.
Rodzinie Magdaleny J. bardzo zależy na wyjaśnieniu wszystkich okoliczności zdarzenia. W tym celu wyznaczyli adwokata Angelo Merliniego. W ich imieniu nadzorować ma dalsze losy całej sprawy.
Najważniejszy wątek dotyczy oczywiście tego, dlaczego kobieta spadła z 20 metrów (najwyższego piętra hotelu) na ulicę Via Garibaldi. W odpowiedzi na to pytanie ma pomóc rekonstrukcja trajektorii upadku przeprowadzona przy pomocy specjalistycznego sprzętu laserowego.
Odgłosy kłótni i krzyki
Zdaniem świadków, z hotelowego pokoju gdzie przebywała para, przez dłuższy czas dobiegały odgłosy kłótni i krzyki. Na ciele Polki już we wstępnych oględzinach ujawniono liczne obrażenia, wynikające z fizycznej walki. Podobne, miał mieć jednak również partner zmarłej.
Włoskie media twierdzą, że w przeszłości Polka kilkukrotnie próbowała się zabić. "Obecność alkoholu i narkotyków we krwi mogła rozluźnić hamulce strachu i spowodować nieodpowiedzialne wychylenie przez okno" - piszą.
Marco M. utrzymuje, że nie przyczynił się do śmierci Madaleny J. - Kochałem ją, jestem niewinny - zapewnia. Mimo to w sprawie jest wciąż więcej pytań niż odpowiedzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: ANSA, Sardinia Post, La Nuova Sardegna