Sprawa Roberta Biedronia. Krzysztof Śmiszek: trudno mi sobie wyobrazić, że podnosi rękę na matkę
- Ktoś, kto nie przeżył piekła kilkunastu lat życia w opresji i przemocy alkoholizmu w domu, w którym sześć osób mieszka w jednym pokoju, nie jest w stanie zrozumieć, do czego może dojść - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Śmiszek, wieloletni partner Roberta Biedronia. I wyznaje: - Trudno mi jednak wyobrazić sobie Roberta podnoszącego rękę na matkę.
Jak ujawniła "Warszawska Gazeta", lider Wiosny Robert Biedroń miał w 2000 roku postawione zarzuty za znęcanie się i spowodowanie uszczerbku na zdrowiu własnej matki, Heleny Biedroń. Uznano go winnym, ale warunkowo umorzono karę.
- To jest bardzo trudna sytuacja dla mojej rodziny. Coś, co uderza w poczucie bezpieczeństwa i prywatności - skomentował w rozmowie z Wirtualną Polską Krzysztof Śmiszek, wieloletni partner Roberta Biedronia i kandydat Wiosny do Parlamentu Europejskiego z Dolnego Śląska i Opolszczyzny.
Zobacz także: Michał Kamiński komentuje najnowsze sondaże i rywalizację PiS z KE
"Wspaniała relacja"
- Relacja Roberta z mamą zawsze była wspaniała - wyznaje Śmiszek. - Jesteśmy partnerami od siedemnastu lat i tyle czasu znam panią Helenę Biedroń. Ona mnie traktuje jak kolejnego syna. To cudowna, wyrozumiała i ciepła kobieta - dodaje. I przyznaje, że wiedział o trudnej przeszłości swojego partnera. - Sam nie miałem łatwego dzieciństwa, tym bardziej to rozumiem. Siła tej rodziny tkwi w tym, jak potrafią się wspierać w sytuacjach kryzysowych - podkreśla Śmiszek.
- Ktoś, kto nie przeżył piekła kilkunastu lat życia w opresji i przemocy alkoholizmu w domu, w którym sześć osób mieszka w jednym pokoju, nie jest w stanie zrozumieć, do czego może dojść. Trudno mi sobie jednak wyobrazić Roberta podnoszącego rękę na matkę. Poszukiwanie jednoznacznych odpowiedzi, jak wyglądają relacje w rodzinie przemocowej, są bez sensu. Nie da się powiedzieć czarne i białe. Po prostu - stwierdza.
Śmiszek powiedział, że jego partner czuje się dobrze. - Choć mocno go to dotknęło - ten strzał w rodzinę bardzo go poruszył. Sprawa dotyczy jego mamy i ona musi przechodzić z nim to wszystko nie na swoje życzenie - dodaje.
"Stary establishment polityczny czuje zagrożenie"
- Uderzanie w największą wartość, jaką jest rodzina, pokazuje, że polska polityka nie zna granic. I bardzo potrzebuje odnowy. To tylko utwierdza nas w poczuciu słuszności tego, co robimy. Jeżeli pojawiają się argumenty rodzinne, to znaczy, że ten stary establishment polityczny czuje duże zagrożenie. I słusznie. Bo po to idziemy do polityki, żeby ją zmienić. A ci, którzy w niej są, nie chcą tej zmiany - ocenia Śmiszek.
Przyznaje jednocześnie, że razem z Biedroniem byli "przygotowani na różne ataki". - Przed wejściem do polityki rozmawialiśmy o potencjalnych sytuacjach, które mogą się zdarzyć. Mnie to przeraża. Kiedyś oglądałem takie rzeczy tylko w ekranach telewizorów. Te sytuacje są chyba nieuniknione na ten moment. Będą do uniknięcia, kiedy polityka po prostu będzie inna - dodaje.
- Spodziewamy się kolejnych uderzeń, ale na pewno to nas nie zatrzyma - podsumowuje.
"Nie, nie uderzyłem mamy"
Robert i Helena Biedroniowie wystąpili w czwartek na antenie TVN24, by opowiedzieć, co się wydarzyło 19 lat temu. Matka polityka wspomniała, że rodzina przeżywała dramat z powodu jej męża, który był alkoholikiem. Kobieta tłumaczyła, że doszło do nieporozumienia, które zakończyło się w sądzie - a finalnie pogodzeniem się z synem.
- Mąż robił często awantury, dzieci stanęły w obronie ojca - tłumaczy Helena Biedroń. Na pytanie, czy syn podniósł na nią rękę, wyjaśniła: w ogóle do uderzenia nie doszło, tylko do potrącenia. - Już dokładnie nie pamiętam - podkreśliła matka polityka.
- Nie, nie uderzyłem mamy - odparł z kolei Robert Biedroń.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl