Kto zabrał akta z sądu dotyczące Roberta Biedronia? "Tu nie ma przypadku"
Jak to się stało, że akta dotyczące sprawy Roberta Biedronia zniknęły z sądu w Krośnie? Według osób znających kulisy sprawy, stało się to w maju 2018 roku. I nie zrobiono tego przypadkowo. W tym samym czasie polityk wycofał się z ponownego startu w wyborach samorządowych na prezydenta Słupska.
Przypomnijmy, jak ujawniła „Warszawska Gazeta”, Robert Biedroń, najbardziej znany obecnie działacz środowisk LGBT i lider nowej formacji politycznej, miał w 2000 r. postawione zarzuty za znęcanie się i spowodowanie uszczerbku na zdrowiu własnej matki. Sprawę jednak warunkowo umorzono, ale co najciekawsze: akta tej sprawy zginęły z Sądu Rejonowego w Krośnie.
Według autora tekstu - dziennikarza śledczego Pawła Mitera, podczas zbierania materiału, dotarła do niego osoba, z okolic obecnej władzy, która twierdzi, że akta tej sprawy zostały wyniesione w maju 2018 roku. Przypomnijmy, że to właśnie w tym miesiącu ludzie związani z Robertem Biedroniem złożyli wniosek o rejestrację formacji "Kocham Wolność". On sam wtedy zaprzeczał, że zakłada partię. Założył ją kilka miesięcy później.
W tym samym czasie, Biedroń podjął decyzję o wycofaniu się z ponownego startu w wyborach prezydenckich w Słupsku. Według autora tekstu, Biedroń mógł zostać zaszantażowany tą sprawą.
Co na to Biedroń? - Gdy zakładałem partię, wielu ostrzegało mnie, że będę musiał liczyć się z atakami, ale nigdy nie myślałem, że można posunąć się tak daleko. Te informacje nie wypłynęły przecież przypadkowo. Wiele mogę znieść, ale nie ataki na moją mamę. Nie ma żadnego interesu publicznego, aby to przypominać. To działanie motywowane polityczne – uważa Robert Biedroń w przesłanym do mediów oświadczeniu.
Co się stało z aktami? Kto je wyniósł z archiwum? Kto miał dostęp do akt? Odpowiedź sądu utwierdza w przekonaniu, że sprawa wygląda fatalnie. - Nie ustalono, co się stało z tymi aktami. W tej sprawie prowadzone jest postępowanie wszczęte przez prezesa Sądu. Ale na dzień dzisiejszy nie mamy wiedzy o okolicznościach zniknięcia tych akt. Prezes Sądu nie podjął decyzji o odtworzeniu tych dokumentów, bowiem prawomocne orzeczenie w tej sprawie zapadło dawno temu - mówi WP rzecznik krośnieńskiego sądu Artur Lipiński.
Według ustaleń "Warszawskiej Gazety”, w krośnieńskiej temidzie nie ma nawet okładek dokumentów sprawy Roberta Biedronia. - Zostały z sądu wyniesione, a zgodnie z obowiązującym prawem akta tej konkretnej sprawy powinny znajdować się do dnia dzisiejszego w archiwum sądu – mówi informator gazety.
Zapytaliśmy prokuraturę w Krośnie, czy zajmuje bądź zajmowała się sprawą. - Nie prowadzimy czynności w sprawie zaginięcia akt sądowych w sprawie przeciwko Robertowi Biedroniowi. Do chwili obecnej nie wpłynęło do nas żadne zawiadomienie w tym zakresie. Takie postępowanie może zostać przeprowadzone po uzyskaniu informacji z Sądu Rejonowego w Krośnie, o które zwrócono się do Prezesa Sądu - informuje WP wiceszef Prokuratury Rejonowej w Krośie Sławomir Merkwa.
Co ciekawe, nasi informatorzy zwracają nam uwagę, że w tym samym sądzie na przestrzeni ostatnich lat działy się interesujące, personalne zmiany. W latach 2010-2012 prezesem sądu był Wojciech Węgrzyn, który później został wiceministrem sprawiedliwości w rządzie PO-PSL. Po tym jak przestał pełnić funkcję wrócił do pracy w krośnieńskim sądzie. Według naszych informatorów, po ujawnieniu informacji dotyczących Roberta Biedronia, zaprzeczał by miał jakikolwiek związek ze sprawą.
Wiceprezes sądu, nominat do KRS
Z kolei od połowy ubiegłego roku wiceprezesem sądu jest Grzegorz Furmankiewicz, członek Krajowej Rady Sądownictwa. W przeszłości orzekał w krośnieńskim sądzie jako szeregowy sędzia. Zrobiło się o nim głośno przy okazji wyboru jego kandydatury do KRS. Dostał się do niej z poparciem ruchu Kukiz’15 oraz Prawa i Sprawiedliwości.
- To typowy nominat polityczny. Bez dorobku naukowego i spektakularnych orzeczeń. Jego kandydaturę zgłoszono na 10 minut przed zamknięciem listy zgłoszeń. To on de facto rządzi w krośnieńskiej temidzie. I zna się dobrze z politykami partii rządzącej. Nie sądzę, żeby jemu obecnemu kierownictwu Sądu zależało na dogłębnym zbadaniu i wyjaśnieniu sprawy - mówi nam nasz informator z Podkarpacia.
W czwartek po południu Robert Biedroń i jego matka Helena zapowiedzieli, że pozwą "Warszawską Gazetę" za publikację o przeszłości lidera Wiosny. Wydali także wspólne oświadczenie. - Nigdy nie doszło do żadnych aktów przemocy między nami, a wszystkie przytaczane w mediach oskarżenia są nieprawdziwe. Jedynym sprawcą przemocy w naszym domu był nasz mąż i ojciec - podkreślili.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl