Sprawa Epsteina przynosi Trumpowi coraz więcej problemów [OPINIA]
Odkąd Trump ponownie wygrał wybory, jego bazę zdążyło już podzielić kilka gwałtownych konfliktów. Elon Musk starł się z wrogim migracji skrzydłem trumpowskiej koalicji o wizy dla wysoko wykwalifikowanych pracowników, a następnie pokłócił się z samym Trumpem. Decyzja o ataku na Iran wywołała widoczne niezadowolenie zwolenników hasła "America First", którzy poparli Trumpa, bo uwierzyli, że nie wciągnie on Stanów w kolejną bezsensowną wojnę na Bliskim Wschodzie - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jak intensywne nie byłyby te spory, rozstrzygało je to, co powiedział Trump. Baza ostatecznie zawsze dostosowywała się do decyzji prezydenta. Wszystko zmieniło się 7 lipca, gdy Departament Sprawiedliwości ogłosił, że sprawa Jeffreya Epsteina – finansisty i przestępcy seksualnego, który w 2019 roku popełnił samobójstwo w areszcie – jest zamknięta, a rząd nie dysponuje żadnymi dokumentami obciążającymi wpływowych znajomych milionera albo rzucających nowe światło na okoliczności jego śmierci.
Ruch MAGA zawrzał, zaczął atakować prokuratorkę generalną Pam Bondi i domagać się ujawnienia wszystkich dokumentów związanych z Epsteinem. Choć Trump wielokrotnie, nieraz w ostrych słowach, wzywał swoich zwolenników, by odpuścili i zajęli się czym innym, ci odpuścić nie chcieli. W piątek Trump pod naciskiem swoich fanów wydał polecenie Bondi, by zwróciła się do sądu o odtajnienie zeznań przed sądem, jakie zostały złożone w sprawie Epsteina. Sąd jednak odmówił, co jeszcze bardziej podsyci gniew i emocje bazy Trumpa. Czemu ta sprawa budzi w niej aż takie emocje?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bezlitosny atak na okopy i broń Rosjan. Broń z USA nagrana w akcji
Co wiemy?
Zacznijmy od tego, co wiemy. Epstein zgromadził majątek warty kilkaset milionów dolarów, zarządzając pieniędzmi bogatych klientów, z których najbardziej znanym był Larry Wexler, właściciel marki Victoria’s Secret. Na przełomie XX i XXI wieku Epstein staje się coraz bardziej publiczną postacią. Jest znany z luksusowego stylu życia, wpływowego kręgu przyjaciół obejmującego polityków – takich jak Bill Clinton – miliarderów, jak Bill Gates, wybitnych naukowców i celebrytów. Otacza się też atrakcyjnymi, młodymi kobietami.
Jak się okazało już prawie 20 lat temu, jest też seksualnym przestępcą. Epstein płacił nieletnim dziewczynom za usługi seksualne, w rekrutowaniu kolejnych ofiar pomagała mu jego partnerka Ghislaine Maxwell – córka brytyjskiego magnata wydawniczego i oszusta, okradającego fundusz emerytalny swoich własnych pracowników, Roberta Maxwella.
Policja na Florydzie, gdzie obok Nowego Jorku i Paryża Epstein pomieszkuje, zaczyna się interesować milionerem już w 2005 roku. Do śledztwa wkracza też FBI. Epstein wynajmuje jednak najlepszych prawników i udaje się mu przekonać prokuraturę do ugody. W 2008 roku w zamian za przyznanie się przez Epsteina do dwóch czynów zabronionych i zaakceptowanie wyroku 18 miesięcy więzienia prokuratura godzi się nie stawiać kolejnych zarzutów. Milioner odsiaduje wyrok w placówce o niskim rygorze, przez sześć dni w tygodniu może np. normalnie chodzić do pracy w swoim biurze. Zostaje w dodatku zwolniony po zaledwie 13 miesiącach. Choć musiał wpisać się do rejestru przestępców seksualnych, to biorąc pod uwagę skalę zarzutów, został potraktowany wyjątkowo łagodnie.
Prokuratorem, który zgodził się taki układ, był Alexander Acosta. Na początku 2017 roku Trump powołuje go jako sekretarza pracy w swojej pierwszej administracji. Sprawa ugody z Epsteinem wraca w trakcie przesłuchań Acosty przed Kongresem. Rok później dziennik "Miami Herald" publikuje wyniki obszernego dziennikarskiego śledztwa w sprawie wydarzeń z lat 2005-2008, w tym przejmujące zeznania ofiar Epsteina, mających po 14-15 lat w momencie, gdy były przez niego wykorzystywane seksualnie.
Sprawą ponownie interesują się organy ścigania. W 2019 roku Epstein zostaje aresztowany i zamknięty w areszcie, gdzie ma oczekiwać na proces. Zanim usłyszy wyrok, popełnia samobójstwo w swojej celi.
Materiał na teorię spiskową jakby skrojoną dla bazy Trumpa
Wokół postaci Epsteina natychmiast narasta mnóstwo teorii spiskowych, związanych ze źródłami jego bogactwa, szczegółów jego relacji z elitami, wreszcie z jego samobójczą śmiercią. Pojawiają się teorie, że Epstein tak naprawdę zarabiał, współpracując, czy to z CIA, czy z Mossadem – tę drugą teorię wzmacniało bez wątpienia to, że o agenturalną współpracę z wywiadem Izraela oskarżany był też ojciec partnerki Epsteina, Robert Maxwell.
Jedna z ofiar Epsteina, Virignia Giuffre Rogers, oskarżyła księcia Andrzeja – brata obecnego brytyjskiego monarchy Karola III – o to, że wykorzystywał ją seksualnie, gdy miała 17 lat, za co Epstein zapłacił jej kilkanaście tysięcy dolarów. Cywilny pozew kobiety przeciw członkowi rodziny królewskiej został zakończony ugodą. Giuffre o udział w podobnym procederze oskarżała też słynnego amerykańskiego prawnika, obracającego się w kręgu znajomych Epsteina, Alana Dershowitza.
W efekcie powstała teoria, twierdząca, że Epstein stał na czele pedofilskiej siatki obsługującej elity, a źródłem bogactwa i wpływów finansisty były kompromitujące materiały, jakie zebrał na takie postaci jak Bill Clinton. Jak łatwo się domyśleć, zwolennicy podobnych teorii nie wierzą w samobójstwo milionera. Przekonują, że Epstein nie zabił się sam, ale został zamordowany na polecenie wpływowych ludzi, obawiających się ujawnienia obciążających ich sekretów.
Cała sprawa Epsteina wygląda jak skrojona, by rozpalić głęboko paranoiczną wyobraźnię najbardziej fanatycznych wyznawców Trumpa. W 2017 roku popularna była wśród nich tzw. teoria QAnona, przekonująca, że w sercu amerykańskiego establishmentu kryje się spisek satanistyczno-pedofilski, przeciw któremu walkę próbuje prowadzić Trump. Jeśli ktoś uwierzył w podobną teorię, to tym bardziej uwierzy, że "głębokie państwo" zamordowało Epsteina, który dostarczał nieletnich dziewczyn Clintowi na zlecenie Mossadu.
"Trump ujawni prawdę!"
Na zdrowy rozsądek sprawa Epsteina powinna obciążać Trumpa. To członek jego gabinetu był autorem wyjątkowo korzystnej dla seksualnego przestępcy ugody, to w trakcie kadencji Trumpa Epstein ginie w areszcie, zanim ruszy proces. Trump i Epstein byli też przed lata bliskimi znajomymi. Nietrudno znaleźć zdjęcia i nagrania wskazujące na duży stopień towarzyskiej zażyłości tej dwójki. W wywiadzie dla "New York Magazine" z 2002 roku Trump nazywa Epsteina "świetnym gościem", deklaruje też: "mówi się, że lubi piękne kobiety tak jak ja, wiele z nich raczej młodszych niż starszych". Trump dziś twierdzi, że nigdy tak naprawdę nie lubił Epsteina, a badający relacje tej dwójki dziennikarze ustalili, że panowie pokłócili się na dobre w 2004 roku, gdy Epstein kupił rezydencję na Florydzie, którą chciał też nabyć przyszły prezydent.
Jednak zwolennicy Trumpa uznają, że to Biden ukrywa "prawdę o Epsteinie", by chronić swoich przyjaciół z liberalnych elit. W ruchu MAGA narasta nadzieja, że gdy Trump wróci do władzy, to ujawni prawdę o "liście Epsteina" – wszystkich klientach korzystających z usług jego pedofilskiej siatki – oraz o jego śmierci. Trump sprawy Epsteina nigdy nie traktuje jako swojej pierwszoplanowej obietnicy, rzadko wypowiada się na ten temat w kampanii w 2024 roku. Ale pytany o nią przez swoich zwolenników, zapewnia, że ujawni prawdę, podobne obietnice składa obecny wiceprezydent J. D. Vance.
Gdy Pam Bondi zostaje nową prokuratorką generalną już w lutym, zapewnia, że na jej biurku leżą dokumenty w sprawie Epsteina i wkrótce zostaną ujawnione. Kilka dni później bliscy prezydentowi podcasterzy i liderzy opinii dostają pliki z "pierwszą fazą" dokumentów Epsteina. Okazują się one jednak skrajnym rozczarowaniem. Są to ujawnione już wcześniej listy pasażerów prywatnego samolotu milionerów i lista jego kontaktów – sama w sobie niczego niedowodząca.
07.07. Bondi wydaje oświadczenie, że w dokumentach Epsteina nie ma ani listy klientów, ani dowodów obciążających kogokolwiek poza zmarłym milionerem, czy informacji wskazujących, że ktoś mógł mu pomóc w śmierci. Słowem, ruch MAGA zamiast ujawnienia wielkiego sekretu, usłyszał: "proszę się rozejść, nie ma tu niczego ciekawego".
Paranoi nie da się po prostu wyłączyć
Jak nietrudno zgadnąć, nie kupił tego wyjaśnienia. Ludzi przekonanych, że Ameryką rządzi wielki spisek i tylko Trump może go ujawnić, nie jest łatwo przekonać, że żadnego spisku nie ma. Paranoi nie da się po prostu wyłączyć, jak klimatyzacji w zbyt wychłodzonym pokoju.
Wpływowi w kręgu MAGA liderzy opinii zwrócili się przeciw Bondi. Trump zaczął jej bronić na swoim portalu Truth Social, wzywając swoich zwolenników, by pozwolili prokuratorce generalnej wykonywać jej pracę i przestali żywić obsesję wokół akt "sfabrykowanych" przez "Obamę, oszustkę Hilary […] i przestępców z administracji Bidena", sugerując, że cokolwiek kryje się w aktach Bidena, jest najpewniej fałszywką demokratów.
Podobne apele nie podziałały, baza Trumpa po raz pierwszy przestała go słuchać. Trump był coraz bardziej wyraźnie zirytowany tym, że awantura wokół akt Epsteina odciąga uwagę od jego sukcesów. Na razie gniew bazy skupił się na Bondi, ale nietrudno sobie wyobrazić, że może sięgnąć nawet samego Trumpa – gdyby jego baza uznała, że prezydent sam kryje spisek wykorzystujących dzieci pedofili, a może nawet do niego należy. W czerwcu, w szczycie swojego konfliktu z Trumpem, Musk napisał w jednym z postów na portalu X – który później usunął – że Trump wstrzymuje publikację listy Epsteina, bo sam się na niej znajduje.
Bazę uspokoił i zjednoczył wokół prezydenta artykuł "Wall Street Journal" z ubiegłej środy, opisujący życzenia, jaki Trump miał sporządzić dla Epsteina na jego pięćdziesiąte urodziny. Kartka – dziennik jej nie pokazał - ma przedstawiać sporządzony przez Trumpa rysunek nagiej kobiety z podpisem "wszystkiego najlepszego – i niech każdy dzień przynosi nowe wspaniałe tajemnice".
Trump zaprzecza, by kiedykolwiek sporządził podobny rysunek, pozwał gazetę i zaczął ją atakować jako kolejną reprezentującą elity instytucję próbującą go zniszczyć.
To nie koniec tematu
Gdyby sąd z Florydy poczekał z decyzją w sprawie akt albo je faktycznie ujawnił, to jakoś uspokoiłoby bazę. Teraz problem wraca i będzie obciążeniem dla obecnej administracji.
Sprawę próbują wykorzystać demokraci, a republikanie wyraźnie się jej politycznie obawiają. We wtorek spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson przyspieszył letnią przerwę w pracach Izby, by uniknąć debaty nad uchwałą domagającą się ujawnienia dokumentów związanych z Epsteinem. Republikanie nie chcą się publicznie określać w tym sporze, obawiając się reakcji swoich wyborców.
Czy Trump, który latami budował kapitał polityczny na teoriach spiskowych, wreszcie sam padnie ich ofiarą i zapłaci za nie polityczną cenę? Baza MAGA jest nieprzewidywalna i latami była w stanie zracjonalizować sobie najbardziej wątpliwe działania Trumpa, nie można więc wykluczyć, że sprawa Epsteina też się jakoś rozejdzie w sposób nieszczególnie szkodzący Trumpowi i republikanom. Ale widać, że może być z tym trudniej niż z jakąkolwiek inną kontrowersją wewnątrz trumpowskiej koalicji.
Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek
Jakub Majmurek to z wykształcenia filmoznawca i politolog. Działa jako krytyk filmowy, publicysta, redaktor książek, komentator polityczny i eseista. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna". Publikuje także w "Kinie", "Gazecie Wyborczej", portalu Filmweb. Redaktor i współautor wielu publikacji, ostatnio "Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej".