Sprawa Caracali ochłodzi relacje polsko-francuskie? Eksperci nie mają wątpliwości
• Opozycja i rząd są podzielone ws. tego czy sprawa Caracali wpłynie na stosunki polsko-francuskie
• Opozycja jest zdania, że ulegną one pogorszeniu, a rząd, że tak się nie stanie
• W ocenie prof. Konarskiego już doszło do ochłodzenia wzajemnych relacji, o czym świadczy odwołanie wizyty prezydenta Francji w Polsce
• Konarski: Francja nie będzie wspierać polskich pomysłów, np. w kontekście stosunków z Rosją
• Dr Bonikowska: jeden kontrakt nie powinien radykalnie zmienić relacji, ale może je usztywnić
• W jej ocenie budowanie prestiżu Polski powinno odbywać się poprzez współpracę, a nie pokazywanie siły
13 października do Polski miał przylecieć prezydent Francji Francois Hollande. Kilka dni wcześniej wizyta została jednak odwołana i przełożona na bliżej niesprecyzowany termin. Według agencji Reuters stało się tak na skutek fiaska w sprawie Caracali. Czy odstąpienie od podpisania umowy w sprawie wspomnianych śmigłowców pogorszy polsko-francuskie relacje?
- Wzajemne stosunki polsko-francuskie zostaną bez wątpienia mocno nadszarpnięte na skutek tej decyzji. Zerwanie kontraktu zmusi nas do przejrzenia współpracy wojskowej, jaką mamy z Polską, oraz zastanowienia się, co w obecnym kontekście można będzie utrzymać, a co niestety nie - poinformowało francuskie źródło agencji Reutersa. W podobnym tonie wypowiadają się politycy opozycji.
Polski rząd nie dostrzega jednak problemu. - Jesteśmy przekonani, że zakończenie procedury zakupu śmigłowców bez podpisania kontraktu nie wpłynie na całokształt współpracy z Francją. Nasze relacje dwustronne mają strategiczny charakter i opierają się na szerokim spektrum wspólnych priorytetów i projektów - napisał w specjalnym oświadczeniu minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Także superminister Mateusz Morawiecki jest przekonany, że polsko-francuskie stosunki nie ulegną pogorszeniu.
Eksperci tak optymistyczni nie są. W ocenie prof. Wawrzyńca Konarskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego owe relacje już uległy ochłodzeniu, czego dowodem jest właśnie odwołana wizyta prezydenta Hollande'a. - Nad Sekwaną istnieje ścisły związek między polityką, a koncernami francuskimi, stąd reakcja tamtejszego prezydenta - zauważa ekspert UJ. Konarski podkreśla, że Francja jest kluczowym mocarstwem europejskim i ochłodzenie relacji z tym państwem może być dla nas niekorzystne.
- Podejrzewam, że kraj ten nie będzie wspierać na arenie międzynarodowej polskich pomysłów, np. w kontekście stosunków z Rosją. Do tego prawdopodobnie Francja będzie teraz wysuwać różne formy werbalnej krytyki pod naszym adresem, jako państwa będącego silnym beneficjentem funduszy europejskich - przewiduje Konarski.
Z kolei dr Małgorzata Bonikowska z Centrum Stosunków Międzynarodowych uważa, że jeden kontrakt nie powinien radykalnie zmienić relacji między państwami, ale może nieco popsuć ich klimat. - Francja może się teraz usztywnić. Z pewnością przy innych tematach będzie odczuwany chłód z ich strony - wyjaśnia.
- Rekcja prezydenta Francji jest typową dla kraju, w którym politycy najwyższej rangi wprost i bardzo aktywnie lobbują na rzecz interesów rodzimych firm. Zerwanie tak dużego kontraktu jest poważną rzeczą zarówno z punktu widzenia prestiżu danego państwa, jak i jego gospodarki. Podejrzewam, że w podobnym sposób zareagowałaby kanclerz Merkel - tłumaczy Bonikowska.
Ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych uważa, że polski rząd odstępując od podpisania umowy, osiągnie efekt odwrotny do zamierzonego. - W wypowiedziach członków rządu padały takie sformułowania, jak "nie jesteśmy kolonią", "Francuzi nie będą nam mówić, co mamy robić", "helikoptery powinny być produkowane przez nasze firmy". Można wnioskować, że obecny rząd w Polsce sądzi, że tego typu radykalne kroki wzmacniają pozycję Polski w oczach takich krajów jak Francja, tymczasem jest wręcz przeciwnie - uważa dr Bonikowska.
- Trzeba powiedzieć wprost, że polski rząd ma prawo odstępować od umów pod warunkiem, że umie to uzasadnić i nie wchodzi w niepotrzebne potyczki słowne. Zwłaszcza w relacjach z krajami, które są nam najbliższe ze względu na członkostwo w Unii Europejskiej - tłumaczy Bonikowska.
Ekspertka jest przekonana, że poprzez decyzję jak ws. Caracali Francja nie nabierze do nas respektu. - W ich oczach takie radykalne kroki i wypowiedzi świadczą raczej o braku profesjonalizmu i utrwalają pogląd, że kraje takie jak Polska, ze środkowej i wschodniej Europy, są jeszcze bardzo nie dojrzałe - mówi rozmówczyni Wirtualnej Polski. W jej ocenie budowanie prestiżu Polski powinno odbywać się poprzez współpracę, a nie pokazywanie siły i radykalne ruchy.