Jedyne miłe chwile w tamtym czasie to kąpanie Madzi
Madzia była wcześniakiem, urodziła się w wyniku cesarskiego cięcia: "Gdy rozkroili Katarzynę, pani doktor krzyknęła: 'No te matki to lać tylko. Łożysko aż czarne od papierosów'. Jednak najgorsze miało się dopiero zdarzyć. Bo kiedy wyjęli z brzucha Katarzyny małą dziewczynkę, to zamiast radości był płacz. Ale nie dziecka. Lekarze powiedzieli, że mała urodziła się z zespołem nikotynowym, bez akcji serca. Nie było więc słychać tego charakterystycznego pierwszego krzyku nowo narodzonego maleństwa. W szpitalu zaległa złowroga cisza. Córkę Katarzyny i Bartka reanimowali".
"Katarzyna nie potrafiła w ciąży przestać palić. Mimo że życie jej nienarodzonego dziecka było zagrożone, ona paliła każdego dnia ciąży. A potem, po urodzeniu dziecka nie mogła pogodzić się z deformacją ciała. Rana na brzuchu ciągle nie chciała się goić" - pisze Iza Bartosz.
Co poczuła Katarzyna, jak pierwszy raz zobaczyła Madzię? "To trudne do opisania. Wiedziała, że z małą jest źle, ale nie przypuszczała, że aż tak. Dziecko wciąż walczyło o życie i łapało każdy oddech, żeby tylko tej walki nie przegrać. Ale kolejnego dnia Katarzyna już nie chciała jechać (do szpitala, odwiedzić córkę - przyp. red). Następnego też nie. Poprosiła Paulinę, żeby pojechała za nią, bo źle się czuje. Siostra Bartka powiedziała do niej wtedy, że gdyby ona była matką, to do tej małej na kolanach by szła, bo nigdy nie wiadomo, co z nią będzie jutro. A Katarzyna miała odpowiedzieć: 'Nie jesteś matką, nie masz pojęcia, co się czuje, kiedy się widzi, że własne dziecko jest takie chore'".
"Jedyne miłe chwile w tamtym czasie to kąpanie Madzi. Dziewczynka uwielbiała wodę. Zawsze kąpali ją z Bartkiem we dwoje. Katarzyna czekała, aż mąż wróci z pracy, i wtedy wszystko szykowała. Sama się bała, choć podczas kąpieli mała nigdy nie płakała" - czytamy.