"Odpowiedzialność dyscyplinarna". Bodnar mówi o trzech grupach sędziów
Odpowiedzialność dyscyplinarna ma grozić sędziom "tworzącym porządek niedemokratyczny" - powiedział w piątek szef resortu sprawiedliwości Adam Bodnar. - To może być 500 osób - ocenił i zapowiedział powołanie organu pełniącego funkcję kolegialnego rzecznika dyscyplinarnego.
06.09.2024 | aktual.: 06.09.2024 19:31
Spotkanie premiera Tuska i ministra Bodnara ze środowiskami prawniczymi trwało kilka godzin. W rządzie trwają ostatnie prace nad ustawami, które - jak powiedział Tusk - będą bardzo ważnym krokiem w przywracaniu praworządności w Polsce.
Rząd po konsultacji ze środowiskami prawniczymi ogłosił rozwiązania ws. neosędziów, którzy mają zostać podzieleni na trzy grupy.
Trzy grupy neosędziów. Szykują rozwiązania dyscyplinarne
Minister Adam Bodnar powiedział, że potrzebne są procedury wznowienia postępowań, w których udział sędziów powołanych po 2018 r. mógł wpłynąć na orzeczenia. Dodał, że sędziowie "tworzący porządek niedemokratyczny" będą podlegać odpowiedzialności dyscyplinarnej; to może być 500 osób.
Jak zapowiedział, zostanie stworzony specjalny organ pełniący funkcję kolegialnego rzecznika dyscyplinarnego. Wyjaśnił, że tworzone będą rozwiązania, które pozwolą wypracować, "w jaki sposób uregulować status sędziów, którzy zostali powołani po 2018 roku, czyli tzw. neosędziów".
Podkreślił, że najważniejsze w omówionym w piątek projekcie jest "uznanie, że spośród sędziów powołanych po 2018 roku mamy trzy grupy".
Pierwsza grupa to "osoby, które niespecjalnie miały wybór". - Skończyły Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury, zrobiły asesurę i nie miały do wyboru innej Krajowej Rady Sądownictwa, zostały poddane ocenie KRS i zostały sędziami - powiedział. Wskazał, że w odniesieniu do tej grupy - około 1,6 tys. osób - "ustawa określi, że te osoby mają status sędziów powołanych zgodnie z konstytucją".
Jednak mamy grupę osób, które zdecydowały się na awans po 2018 roku (...). W tym przypadku zostaną wyszczególnione dwie grupy. Jedna - to osoby, które łączy tzw. wspólne przedsięwzięcie. One w sposób być może świadomy, być może nie, tak naprawdę brały udział w budowie porządku niedemokratycznego w Polsce. Nie tylko ze względu na to, że przyjęły awans, ale ze względu na to, że obejmowały później różne funkcje w wymiarze sprawiedliwości: zostawali prezesami sądów, rzecznikami dyscyplinarnymi, przewodniczącymi wydziałów, zasiadali w SN - mówił.
Jak podkreślił, celem ustawy będzie, że "po trzech miesiącach od wejścia w życie ustawy te osoby wracają na wcześniej zajmowane stanowisko". - Awans zostanie cofnięty - zapowiedział.
Z kolei trzecia grupa to "osoby, które dostały ten awans, ale tylko dlatego, że miały nieprzepartą wolę awansowania w strukturze sądownictwa".
- W tym przypadku przewidujemy wprowadzenie instytucji "czynnego żalu". Jeśli złożą oświadczenie i powiedzą, że to był ich błąd życiowy, to dobrowolnie wracają do sądu, w którym wcześniej orzekali, ale w stosunku do nich nic więcej się nie dzieje, mogą od następnego dnia startować w nowych konkursach i ubiegać się o funkcjonowanie na nowych zasadach. W pewnym sensie uznajemy, że są rozgrzeszeni - powiedział.
Ilu sędziów dotkną zmiany?
Według szacunków MS - jak mówił Bodnar - osób określanych, jako połączonych "wspólnych przedsięwzięciem" może być 500, a z drugiej grupy - 900. - Ale te 500 osób, które tworzyły porządek niedemokratyczny, będzie podlegało też odpowiedzialności dyscyplinarnej. Zostanie stworzony specjalny organ pełniący funkcję kolegialnego rzecznika dyscyplinarnego i te osoby zostaną ocenione z punktu widzenia naruszenia zasad etyki sędziowskiej - poinformował szef MS.
Premier zapowiada zmiany. Wskazuje winę Dudy za "bałagan"
O zmianach mówił także premier. Powiedział o konieczności zaprowadzenia porządku w wymiarze sprawiedliwości, w tym, w kwestii neosędziów KRS i SN. Jak dodał, zmiany muszą dotknąć "wszystkich tych miejsc, które nasi poprzednicy zdewastowali swoją polityką i wymagają one naprawy poprzez nowe ustawy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Znaleźliśmy wspólny język ze wszystkimi reprezentantami środowisk prawniczych. Byli dziś z nami ci, którzy przez te lata łamania praworządności stawali odważnie przeciwko władzy, gdy ta podnosiła rękę na rządy prawa w Polsce. To przedstawiciele środowisk sędziowskich, prokuratorskich, adwokackich, radcy, naukowcy, eksperci. Wszystkich łączy jedno przekonanie, że rządy prawa w Polsce to absolutny priorytet - dodał szef rządu.
Premier podkreślił, że zmiany te są robione dla "zwykłych ludzi". Dodał, że system będzie czyszczony z tych, którzy "sprzeniewierzyli się przysiędze sędziowskiej i zasadom przyzwoitości".
- System będzie usprawniany. Jest wiele pomysłów i idei, za którymi jest ten obraz systemu sprawiedliwości dostępnego i przyjaznego dla ludzi. Przyjaznego, dużo szybszego i sprawniejszego, by oszczędzić pieniądze, ludzkie cierpienia i czas - wskazał premier.
Szef rządu, pytany o harmonogram zmian przewidywany w projekcie ustawy regulującej status tzw. neosędziów, przyznał, że duży wpływ na daty miały wybory prezydenckie, które odbędą się na wiosnę 2025 r.
- Nie ma żadnej wątpliwości, kto odpowiada w dużej mierze za ten niezwykły wprost bałagan - już nie mówiąc o łamaniu lub naruszaniu konstytucji, niezależności sędziowskiej - podkreślił.
Zdaniem Tuska za ten "bałagan" odpowiedzialny jest prezydent, który "zaczął swoje urzędowanie od dewastowania systemu prawnego w Polsce i systemu konstytucyjnego", a obecnie "odmawia współpracy z polskim rządem na rzecz naprawiania systemu sprawiedliwości i odbudowy rządów prawa".
- Zdajemy sobie sprawę bardzo dokładnie, że m.in. uwolnienie polskiego systemu sprawiedliwości od ludzi niegodnych, żeby być sędziami, bo złamali zasady przyzwoitości i prawa, że to będzie możliwe wtedy, kiedy autor tego czy współautor tego bałaganu przestanie już pełnić swoją funkcję - stwierdził.
- Minister (Bodnar - red.) zaproponował datę, od kiedy to wejdzie w życie i nieprzypadkowo jest to sierpień przyszłego roku. Nikogo nie będziemy czarować - powiedział premier. W 2025 r. odbędą się wybory prezydenckie.
Tusk przypomniał też, że prezydent Duda "miał szansę podpisać nieidealny projekt", czyli nowelę ustawy o KRS, którą w sierpniu skierował do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej. - Reakcja pana prezydenta Dudy była jednoznaczna, że nie jest w ogóle zainteresowany. Myśmy za to pewną cenę zapłacili, szukamy różnych sposobów, żeby to naprawiać, ale to wystarczyło też jako test - podkreślił premier.
- Część awansów neosędziów powinna być cofnięta. Dwie nowe izby SN powinny być zlikwidowane - powiedział z kolei Adam Bodnar.
Zobacz także