Awantura o majątek z Marywilskiej 44. Znaleziono dziesiątki sejfów

Wraca sprawa głośnego pożaru hali targowej przy ulicy Marywilskiej 44 w Warszawie. W zgliszczach obiektu odnaleziono wiele kosztowności, które nie uległy zniszczeniu. Wśród handlarzy trwa spór, do kogo powinny trafić. Chodzi o 1,2 mln zł.

Awantura o majątek z Marywilskiej 44. Znaleziono dziesiątki sejfów
Awantura o majątek z Marywilskiej 44. Znaleziono dziesiątki sejfów
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
oprac. MZU

04.12.2024 | aktual.: 04.12.2024 18:36

Pożar hali targowej przy ulicy Marywilskiej 44 w Warszawie wybuchł 12 maja 2024 roku. Ogień zajął potężną halę niemal natychmiast. Obiekt spłonął całkowicie. Mieściło się w nim ok. 1,4 tys. stoisk.

- W wyniku przeprowadzonych czynności oględzinowych w pogorzelisku zabezpieczono w sumie 33 sejfów i 48 kasetek z pieniędzmi, a także osiem bankomatów, w których znajdowało się łącznie prawie 1,2 mln - przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej, prokurator Przemysław Nowak.

Informacja o odzyskanych środkach wywołała spór wśród kupców, którzy wcześniej prowadzili działalność w hali. Mariusz Widawski, jeden z handlarzy, podkreśla, że pieniądze powinny być rozdane solidarnie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Każdy z nas zostawił tam jakieś pieniądze. Bo kasę na konto zawsze wpłacało się w poniedziałek, po weekendzie, a pożar wybuchł w niedzielę. Hala miała ochronę całodobową, więc nikt się nie bał, że coś zniknie. Ale że się spali, też nie przewidywaliśmy - powiedział Widawski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Jednak nie wszyscy zgadzają się z tym podejściem. Część handlarzy uważa, że ci, którzy przenieśli się na Modlińską, gdzie otwarto nową halę targową, nie powinni mieć prawa do odzyskanych środków.

- Dezerterzy, najpierw uciekli, a teraz będą chcieli położyć łapę na pieniądzach. Skoro się od nas wyprowadzili, to nie powinni mieć wobec naszego centrum żadnych roszczeń - złościł się jeden z zapytanych o to mężczyzn.

Z kolei handlarze z Modlińskiej twierdzą, że to zwykła zazdrość. - Każdy z nich miał możliwość przyjść do nas, teraz u nich jest pusto, a że pojawiły się informacje o pieniądzach, więc wygadują bzdury, że komuś się nie należą - mówił jeden handlarzy.

I dodał, że pracował tam uczciwie, więc znalezione pieniądze należą się także jemu.

Przeczytaj też:

Źródło: "Super Express"/"Gazeta Wyborcza"/WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)