Spór o Apel Pamięci. Kulisy negocjacji z MON i prośba Hanny Gronkiewicz-Waltz o dodanie Władysława Bartoszewskiego
• Maria Dmochowska, rzecznik prasowy Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej opisała WP kulisy negocjacji powstańców z MON
• Okazało się, że AK-owców było na sali zaledwie kilku, a przedstawicieli związków, o których nigdy nawet nie słyszeliśmy, było ok. 20 - relacjonuje
• Osiągnięte w wyniku rozmów porozumienie nie wszystkim przypadło do gustu
• Kolejną sporną kwestią jest prośba o dodanie do Apelu Pamięci Władysława Bartoszewskiego
• My się w to nie mieszamy. Dla nas sprawa jest zamknięta i powiem szczerze, że mamy już dosyć tego całego zamieszania i ciągłych sporów - przekonuje z kolei Eugeniusz Tyrajski, wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich
26.07.2016 | aktual.: 27.07.2016 08:46
Wciąż nie widać końca sporu przed uroczystościami z okazji 72. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Do tej pory wszystko rozbijało się o to, czy podczas Apelu Poległych będą wspominane również ofiary katastrofy smoleńskiej.
W poniedziałek doszło do spotkania ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza ze środowiskami kombatanckimi. Po długich rozmowach uzyskano kompromis. Podpisany został wspólny tekst Apelu Pamięci, który zostanie odczytany zamiast Apelu Poległych. Ma być w nim wspomniane m.in. nazwisko prezydenta Lecha Kaczyńskiego, z którego inicjatywy powstało Muzeum Powstania Warszawskiego.
- W apelu zostanie przywołana pamięć o Lechu Kaczyńskim i o tych, którzy zadbali o to, by Powstanie przeszło do narodowej spuścizny - poinformował szef MON, który dodał również, że podczas apelu zostanie wymienione nazwisko Ryszarda Kaczorowskiego.
W tym momencie sprawa wydawała się ostatecznie zamknięta, ale kilka godzin później prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała o wystosowaniu do MON pisma, w którym prosi o dołączenie do Apelu Pamięci Powstańca Władysława Bartoszewskiego. Decyzja miała zostać podjęta po konsultacjach ze Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej oraz Związkiem Powstańców Warszawskich.
Szef biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski ocenił, że decyzja warszawskiego ratusza jest "dolewaniem oliwy do ognia".
Mieszane odczucia i kulisy rozmów
Wirtualna Polska zwróciła się do ŚZŻAK oraz ZPW z prośbą o komentarz do prośby Hanny Gronkiewicz-Waltz wystosowanej do szefa MON.
- Prezes ŚZŻAK Leszek Żukowski zgodził się na wystosowanie pisma do MON ws. Władysława Bartoszewskiego i poparł tę inicjatywę. Stoimy na stanowisku, że skoro mają być wspomnienia na Apelu Pamięci, to nie mogą one mieć charakteru politycznego, a kombatancki, powstańczy, ogólnopolski. W ten kontekst wpisuje się Władysław Bartoszewski, który dbał o upowszechnianie wiedzy o Powstaniu Warszawskim oraz brał w nim udział. Zbierał materiały na temat AK i to w czasach, gdy ludziom się to nawet nie śniło. Później oddał je narodowi i stanowią teraz wielki skarb. Dlatego w ewentualnym włączeniu go do Apelu Pamięci nie widzimy żadnej obrazy czy dolewania oliwy do ognia. Nasz Związek nie traktuje Apelu jako działań politycznych. Taka była zawsze postawa Armii Krajowej - tłumaczy w rozmowie z WP Maria Dmochowska, rzecznik prasowy Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
Nasza rozmówczyni zwraca również uwagę, że osiągnięty w poniedziałek kompromis pomiędzy szefem MON a kombatantami został w pewnym stopniu zmanipulowany i wymuszony. Podkreśla także, że na sali było zaledwie kilku AK-owców, a resztę osób stanowili przedstawiciele związków, o których nigdy nawet nie słyszeli.
- Podczas rozmów staraliśmy się nie dopuścić do tego, by kogokolwiek dopisać do Apelu. W tej chwili środowiska weteranów Powstania Warszawskiego dzwonią do nas i mają poczucie, że kompromis był błędem. Podczas negocjacji byliśmy jednak w zdecydowanej mniejszości. Na 25 osób na sali tylko 3 obstawały przy naszym stanowisku. W takich okolicznościach zostało wynegocjowane porozumienie, a nam pozostał po nim ogromny żal - mówi Dmochowska i dodaje: - Kombatanci zachowali się godnie, gdyż są to ludzie z wielką klasą. Wykorzystano to i wynegocjowano kompromis, który jak słyszę z rozmów z kombatantami, nikogo nie zadowala.
W odmiennym tonie o osiągniętym porozumieniu wypowiada się jednak Eugeniusz Tyrajski, uczestnik Powstania Warszawskiego oraz wiceprezes Związku Powstańców Warszawskich, który osobiście brał udział w rozmowach z Antonim Macierewiczem.
- Z naszej strony ten kompromis był tym, na co można było się zgodzić. Osoby, które dopisano do Apelu, miały związki z Powstaniem Warszawskim. Lech Kaczyński był inicjatorem powstania muzeum PW. Nie można mówić, że po osiągnięciu porozumienia pozostał żal. Dostałem nawet wiele telefonów oraz sms-ów, w których ludzie chwalą nas za wyjście z twarzą z tej sytuacji - tłumaczy WP Tyrajski, który przyznaje jednak, że w rozmowach uczestniczyło niewiele osób, które brały czynny udział w powstaniu.
- Było nas tam czworo - ja, Zbigniew Galperyn, Leszek Żukowski oraz Wojciech Militz. Być może jeszcze dwie panie, które tam były, a których nie znam, też brały udział w Powstaniu Warszawskimi. Reszta osób na pewno nie - wylicza wiceprezes ZPW i dodaje: - Może trochę wykorzystano to, że jesteśmy ludźmi z klasą, ale prawda jest taka, że kompromis polega na ustępstwach z obu stron.
Co ciekawe Eugeniusz Tyrajski przyznaje, że nic nie słyszał o tym, by warszawski ratusz konsultował z ZPW sprawę dołączenia śp. Władysława Bartoszewskiego do Apelu Poległych.
- Pierwsze słyszę o tym, by ktoś z nami konsultował tę decyzję. O tej prośbie dowiedziałem się dzisiaj z mediów, więc trudno mi coś mówić na ten temat. My się w to nie mieszamy. Dla nas sprawa jest zamknięta i powiem szczerze, że mamy już dosyć tego całego zamieszania i ciągłych sporów. Gdy szliśmy na poniedziałkowe spotkanie z szefem MON, to wiadome było, że trzeba pójść na pewne ustępstwa. Osobiście jestem zadowolony, że było one aż tak małe. MON poszedł na większe, więc po osiągnięciu porozumienia uznaliśmy tę sprawę za zakończoną - kończy wiceprezes ZPW.