Spięcie Kłopotek-Braun w Sejmie. Poseł Konfederacji mówił o in vitro

Podczas obrad sejmowych doszło do spięcia między posłanką PSL Agnieszką Kłopotek a posłem Grzegorzem Braunem. Kością niezgody między politykami był temat in vitro oraz słowa, które wypowiedział poseł Konfederacji. Przyrównał on zabieg do "procedury zootechnicznej".

Agnieszka Kłopotek
Agnieszka Kłopotek
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Molecki
oprac. MMIK

29.11.2023 | aktual.: 29.11.2023 17:07

Podczas wtorkowych obrad sejmu poseł Konfederacji Grzegorz Braun wypowiadał się na temat in vitro. Nie tylko użył on w stosunku do tego zabiegu zwrotu "procedura zootechniczna", ale również przyrównał go do pracy na "rampie w Auschwitz". Słowa te wywołały dużo emocji wśród obecnych na sali sejmowej. Odniosła się do nich posłanka PSL Agnieszka Kłopotek.

Wystąpiła w roli zootechnika

Agnieszka Kłopotek podkreśliła, że zarówno ona, jak i jej mąż Eugeniusz Kłopotek, wieloletni poseł PSL, a obecnie wójt Warlubia, są zootechnikami. Co więcej, jest nim także ich syn. Posłanka uznała słowa Brauna za skandaliczne i zaapelowała, by nie obrażał on zootechników.

- Pani ma problem ze słuchem czy ze zrozumieniem? - zapytał Grzegorz Braun.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Posłanka PSL nie dała się jednak zbić z tropu. Zaznaczyła, że za względu na wyuczony zawód zootechnika posiada więcej kompetencji, by wypowiadać się na temat in vitro.

- Nie, nie mam problemów ze słuchem. Chcę powiedzieć, że, będąc zootechnikiem i zgłębiając wiedzę na temat biologii, fizjologii i rozrodu, mam większą wiedzę niż pan na temat tego, jak wygląda in vitro - odpowiedziała Braunowi Agnieszka Kłopotek.

Programy społeczne zawiodły?

Posłanka PSL podkreśliła, że stosowane programy społeczne, jej zdaniem, okazały się nieskuteczne w walce z "demograficznym armagedonem". Przytoczyła również, ile korzyści przyniosło finansowanie in vitro, zanim odebrano taką możliwość.

- W latach 2013-2016, kiedy udział i finansowanie tego projektu było prowadzone, urodziło się ponad 22 tys. dzieci. Ten program kosztował wtedy około 250 mln zł. Jak łatwo policzyć, jedna procedura tego, żeby jedno dziecko przyszło na świat, wynosiła około 11 tys. To dużo czy mało? To zdecydowanie mniej niż wezmą ministrowie Prawa i Sprawiedliwości za dwa tygodnie nic nie robienia - cytuje słowa posłanki PAP.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (124)