PublicystykaSpektakularny upadek Szydło. Z ukochanej matki-Polki zmieniła się w leniucha z rozbitej limuzyny

Spektakularny upadek Szydło. Z ukochanej matki-Polki zmieniła się w leniucha z rozbitej limuzyny

"Słuchać i służyć" - powtarzała Beata Szydło na początku swojej rządowej kariery. Po trzech latach stała się najbardziej jaskrawym dowodem na to, że "każda władza deprawuje".

Spektakularny upadek Szydło. Z ukochanej matki-Polki zmieniła się w leniucha z rozbitej limuzyny
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Momot
Kamil Sikora

Polacy są w stanie wiele wybaczyć politykom. Najlepszym dowodem są na to dobre wyniki wyborcze ludzi jeżdżących pod wpływem alkoholu (kilka takich przypadków w ostatnich wyborach samorządowych) czy skazanych (na razie nieprawomocnie) za gwałt. Ale Polacy nie wybaczą politykom rozrzutności i osobistego wzbogacania się na polityce. Pokazała to siła obrazka "ośmiorniczki za nasze pieniądze".

Rządowa kariera Beaty Szydło może należeć do najdroższych. I nie chodzi tylko o koszty obietnic, które złożyła w kampanii, a później zrealizowała. Budżet, czyli my wszyscy, ponosimy też koszty jej podróży, rosnące z powodu wypadków. Ale ostatnie kilka miesięcy są także kosztowne dla Beaty Szydło pod względem wizerunku.

Wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości doskonale wykorzystała falę wznoszącą, na której znalazła się dzięki kampanii wyborczej Andrzeja Dudy. Choć to kandydat na prezydenta był jej centralną postacią, szefowa sztabu także sporo zyskała wizerunkowo. I stała się naturalną kandydatką do szefowania rządowi, kiedy okazało się, że Duda wygrał wybory i pierwotny plan Jarosława Kaczyńskiego nie może zostać zrealizowany.

Kampania wyborcza do parlamentu to był popis skuteczności partii Jarosława Kaczyńskiego. Dobrze skrojony scenariusz kampanii wykonano bez większych wpadek, a Beata Szydło udźwignęła ciężar. To (i spora liczba głosów na partie, które nie przekroczyły progu) pozwoliło PiS objąć samodzielną władzę. Zgodnie z zapowiedzią z kampanii Beata Szydło została premierem.

I choć od początku oczywiste było, że nie ma silnej pozycji i będzie trwać na stanowisku tak długo, jak będzie na to przyzwalał prezes Kaczyński, to jednak skutecznie budowała wizerunek matki-Polki. Wydatnie pomagały w tym zależne od rządu media, które regularnie relacjonowały gospodarskie wizyty. Szydło dbała też o to, by być twarzą najważniejszego dla PiS projektu, czyli 500+ - wprowadzająca program minister rodziny Elżbieta Rafalska była w cieniu szefowej.

I chodź Szydło zaliczała wpadki, jak choćby bronienie podwyżek dla polityków czy słabe radzenie sobie podczas unijnych szczytów, to jej pozycja rosła. Aż zaczęła spadać. Opozycja wyczuwała jej słabość, prowokując kolejne sejmowe debaty nad dorobkiem premier. Szefowa rządu reagowała coraz bardziej podniesionym głosem i ostrzejszymi atakami na konkurencję, a także blokowaniem dziennikarzy na Twitterze.

Ale prawdziwy upadek publicznego wizerunku Szydło zaczął się po jej przesunięciu na stanowisko wicepremiera. W uznaniu zasług stworzono dla niej naprędce Komitet Społeczny Rady Ministrów. To organ, którego realne znaczenie jest na poziomie Zespołu Parlamentarnego ds. popularyzacji szachów czy Zespołu Parlamentarnego ds. polskiego zielarstwa. Spotyka się raz na dwa tygodnie i dyskutuje, de facto dublując kompetencje i działania istniejących już organów. Pożytku więc żadnego, a Komitet generuje koszty.

Tymczasem gdy jest szansa, by wicepremier wykazała się publicznie, ona znika. Tak, jak podczas protestu niepełnosprawnych w Sejmie. Beata Szydło powinna być pierwszą, która zajmuje się sprawą, a zamiast tego wybrała spływ Dunajcem. Szefowa Komitetu Społecznego RM nie zajęła też stanowiska w sprawie protestów, nawet tak głośnych jak ten w państwowych liniach LOT.

Od kilku miesięcy Beata Szydło powoli, acz systematycznie, osuwa się w rankingu zaufania do polityków (w ostatnim badaniu była na 5. miejscu), a wspina się w rankingu nieufności. A jako, że będzie startowała w wyborach do Parlamentu Europejskiego (to tajemnica poliszynela), musi walczyć o zatrzymanie tego trendu. Dlatego już zaczęła kampanię wyborczą, co widać po jej aktywności w terenie - jeździ (i to trzema limuzynami, a nie jak inni wicepremierzy jedną) głównie po Małopolsce, skąd Szydło jest i skąd będzie startowała.

Szczerze życzę pani wicepremier sukcesu w tych wyborach. Jej utrzymanie weźmie na siebie Unia Europejska, a limuzyny SOP zostaną w garażach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)