Spędził dwa miesiące na oceanie. Żeglarza i jego psa uratowało jedno
Niebywałe, co musiał czuć przez ostatnie tygodnie Australijczyk Tim Shaddock. Żeglarz dwa miesiące dryfował na Oceanie Spokojnym po tym, jak wypłynął z meksykańskiego portu w La Paz w celu łowienia ryb. Nagła zmiana pogody pokrzyżowała plany 53-latkowi. W pewnym momencie burza i lekki sztorm spowodowały awarię elektroniki, przez co wszystkie urządzenia nawigacyjne przestały działać i Shaddock utknął w martwym punkcie. Mężczyzna był uwięziony na uszkodzonej łodzi. Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje, ale nie popadł w panikę, wierząc, że ktoś zacznie go szukać. Australijczykowi towarzyszył jego pies. Jak przetrwali? Dzięki żywieniu się surowymi rybami i zbieraniu deszczówki do picia. Po długich poszukiwaniach łódź żeglarza zlokalizowano. Agencja AP udostępniła nagranie z akcji ratunkowej. Widać na nim, jak łódź rybacka podpływa do katamaranu Shaddocka. Gdy ratownicy pojawili się już na miejscu, 53-latek ugiął kolana, we łzach dziękując za pomoc w odnalezieniu. Zanim jednak doszło do akcji na wodzie, Australijczyka zauważył jeden z pilotów śmigłowca, który następnie przekazał współrzędne odnalezionego obiektu odpowiednim służbom. Rybacka organizacja Grupomar przekazała w oficjalnym oświadczeniu, że Shaddock i jego pies byli w "niepewnym" stanie, gdy zostali znalezieni, bez prowiantu i odpowiedniego schronienia. 53-latek wraca już powoli do zdrowia i nie może się doczekać spotkania z rodziną w Australii.