Somalia potwierdza informację o nalocie amerykańskim na grupy islamistów
Rzecznik rządu somalijskiego
potwierdził podaną przez amerykańskie media
informację, iż dzień wcześniej śmigłowiec USA przeprowadził na
południu Somalii ostrzał, którego celem byli członkowie ugrupowań
islamskich oraz Al-Kaidy, zaangażowani w zamachy na ambasady USA w
Afryce w 1998 roku.
09.01.2007 | aktual.: 09.01.2007 09:22
Wiadomość o takim ataku podała stacja CBS News. Pentagon nie chciał komentować tych doniesień.
Powołując się na źródła w Pentagonie stacja podała, że co najmniej jeden śmigłowiec z sił USA stacjonujących w Dżibuti wziął udział w akcji przeciwko domniemanym członkom Al-Kaidy. Wśród nich miał znajdować się jeden z wyższych przywódców organizacji w Afryce wschodniej, oraz członek Al-Kaidy zamieszany w zamachy na ambasady USA w Kenii i Tanzanii.
Rzecznik rządu somalijskiego Abdirahman Dinari powiedział natomiast w Baidoa (tymczasowej siedzibie władz tego kraju), że celem amerykańskiego nalotu były "obiekty Al-Kaidy" na południu Somalii w rejonie miejscowości Badel, "gdzie ukrywają się terroryści".
Według Dinariego, nalot był skuteczny. Kryjówka została zniszczona. Na miejscu zginęło wielu ludzi - w strefie nalotu znaleziono wiele ciał, nie wiadomo jednak kim byli zabici. Atak zakończył się sukcesem - powiedział somalijski rzecznik. W pobliżu zbombardowanej miejscowości, niedaleko granicy z Kenią - dodał - znajdują się siły somalijskie i etiopskie. W ostatnich tygodniach w Somalii trwały walki między siłami rządowymi, wspieranymi przez wojska etiopskie, a bojówkami z Unii Trybunałów Islamskich. USA, które oskarżają Trybunały o powiązania z Al-Kaidą i obawiają się, że pod rządami islamistów kraj ten mógłby stać się przyczółkiem organizacji terrorystycznych, udzieliły poparcia etiopskiej interwencji.
W zamachach na ambasady USA w Kenii i Tanzanii w 1998 roku zginęło ponad 250 osób.