Sołowjow się odgraża. "Nie mamy wyjścia, zajmiemy Berlin"
Rosyjskiego propagandystę Władimira Sołowjowa znów poniosło. Tym razem groził Niemcom. Stwierdził, że "w ostatnim czasie stosunki Moskwy i Berlina uległy załamaniu" i "jeśli Kreml zechce, zajmie państwo".
Wiele informacji, które podają rosyjskie media i władze, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Władimir Sołowjow to kremlowski propagandysta, który od początku brutalnej rosyjskiej inwazji w Ukrainie wspiera działania Moskwy. Prezenter państwowej telewizji Rossija 1 często zabiera głos na temat wojny i ostro krytykuje kraje Zachodu.
Doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Anton Geraszczenko zamieścił w sieci fragment jednego z programów, który wyemitowano na antenie rosyjskiej telewizji. Sołowjow mówił w nim o relacjach Moskwy i Berlina.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Scheda po Kaczyńskim. Co zrobi Ziobro?
- Nastąpiło załamanie stosunków z Niemcami. Początkowo twierdzili, że nie mogą dostarczać leków i hełmów (Ukrainie - przyp. red.). Po pewnym czasie stwierdzili 'dostarczymy wszystko, czego potrzebują' - stwierdził.
- Tak, to skomplikowany temat, ale chcę tylko zrozumieć... - odpowiedział inny propagandysta.
- Nie mamy innego wyjścia. Skończymy (wojnę w Ukrainie - przyp. red.), zajmiemy Berlin jeszcze raz i tym razem nie odejdziemy - oznajmił Sołowjow.
- Niemcy, oczywiście, nie zostaną zajęte w ciągu kilku lat - dodał. - Więc uważasz, że Rosja nie potrzebuje niczego od Niemiec? - zapytał rozmówca.
- Chodzi mi o to, że jeśli Niemcy nadal będą rządzone przez nazistów, czeka je ten sam los, co za każdym razem, gdy do władzy dochodzą antyrosyjscy władcy - ocenił Sołowjow.
- Dotychczas zawsze kończyło się to wkroczeniem rosyjskich żołnierzy do Berlina - zaznaczył.
Sołowjow podkreślił, że "od XVIII wieku Rosjanie zajmowali Berlin kilka razy i zajmą go ponownie, jeśli będą musieli".
- Chcę przypomnieć, że w Berlinie znajduje się Alexanderplatz, którego nazwa pochodzi od wielkiego rosyjskiego cesarza (cara Aleksandra I - przyp. red.) - powiedział inny rosyjski komentator.
- Berlin nie zapomina, że w tych, którzy kierowali i zarządzali w carskiej Rosji, płynęła carska krew... - dodał. - Niemiecka krew - zauważył wówczas Sołowjow . - Tak, niemiecka, przepraszam - sprostował rozmówca. - Ale oni, jak pamiętamy, przyjęli prawosławie i czuli się Rosjanami - tłumaczył Sołowjow.
- Oczywiście, dlatego Niemcy i Berlin będą istnieć, ale pod rosyjską flagą - skwitował.
Źródło: Twitter
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski