Śmigłowiec spadł do jeziora. Wypadek na Śląsku
Do zdarzenia doszło podczas akcji gaszenia pożaru lasu w okolicach wsi Wymysłów w województwie śląskim. Śmigłowiec gaśniczy wpadł do zalewu prawdopodobnie podczas nabierania wody ze zbiornika. Pilot przeżył.
Do wypadku doszło w poniedziałek. Strażacki śmigłowiec gaśniczy Airbus H125 rozbił się na zalewie. Do wypadku doszło najprawdopodobniej podczas tankowania wody ze zbiornika. Pilot przeżył i sam wydostał się z kabiny. Na pomoc czekał na kadłubie zanurzonej w wodzie maszyny.
Maszyna brała udział w gaszeniu pożaru lasu w okolicach wsi Wymysłów (niedaleko Piekar Śląskich). Pilot pobierał wodę z okolicznych zalewów i jezior. Nad zalewem Rogoźnik doszło do wypadku.
Na miejsce ruszyło dziewięć zastępów strażaków z okolicznych jednostek. Do akcji skierowano też specjalną grupę nurkową Bytomia. Na szczęście pomoc nie była potrzebna, pilot sam wydostał się z kabiny i na pomoc czekał na unoszącym się na wodzie wraku śmigłowca. Nie miał widocznych obrażeń.
Okoliczności wypadku będą wyjaśniane przez specjalistów z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych - na razie nie wiadomo, co było przyczyną upadku maszyny.
Jak wynika z informacji Lasów Państwowych, śmigłowiec należy do firmy, która na zlecenie leśników bierze udział m.in. w akcjach pożarowych, czy opryskach. Na terenie Regionalnej Dyrekcji w Katowicach do dyspozycji są cztery samoloty typu dromader i dwa śmigłowce.
W akcji przeciwpożarowej w leśnictwie Wymysłów (na terenie gminy Bobrowniki w powiecie będzińskim), na terenie nadleśnictwa Świerklaniec, oprócz śmigłowca bierze także udział jeden z dromaderów.
Śląskie walczy z pożarami
Przypomnijmy, że strażacy w dalszym ciągu pracują w miejscu pożaru, który w minioną sobotę wybuchł w Miasteczku Śląskim w powiecie tarnogórskim, obejmując ok. 50 hektarów lasu i nieużytków. Strażackie zastępy dozorują pogorzelisko i dogaszają ciągle pojawiające się zarzewia.
- Przez cały czas pracujemy na miejscu tego pożaru. Trwa przekopywanie, przelewanie całego tego pogorzeliska. Niestety aura nam, póki co nie sprzyja, nie mamy opadów deszczu, na który bardzo liczymy. Delikatne podmuchy wiatru w dalszym ciągu powodują powstawanie zarzewia ognia - powiedział PAP rzecznik Komendy Powiatowej PSP w Tarnowskich Górach kpt. Wojciech Poloczek. Na miejscu jest około 10 zastępów strażaków, działania potrwają co najmniej do poniedziałkowego wieczora.
Pożar wybuchł w sobotę wczesnym popołudniem w okolicy drogi wojewódzkiej nr 908, łączącej Tarnowskie Góry z Częstochową. Ogień pojawił się najpierw w okolicy Huty Cynku Miasteczko Śląskie. Kiedy strażacy już dogaszali ten pożar, zauważyli dym wydobywający się z lasu 200-300 metrów dalej, po drugiej stronie drogi. Niedługo później pożar w tej części szybko się rozwinął. Akcję utrudniał silny i zmieniający kierunek wiatr oraz niska wilgotność ściółki. Gdzieniegdzie rozwinął się pożar wierzchołkowy.
Z uwagi na duże zadymienie na pewien czas został wstrzymany ruch na tej trasie, a także na łączącej się z nią drodze wojewódzkiej nr 912. Nie było zagrożenia dla ludzi - pożar wybuchł na terenie oddalonym od zabudowań. W akcji brało udział około 60 zastępów PSP i OSP. Strażaków wspomagały w akcji dwa samoloty gaśnicze i śmigłowiec.
Susza sprzyja pożarom
Rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach Marek Mróz zaznaczył w poniedziałek w rozmowie z PAP, że pożarzysko w dalszym ciągu nie zostało przekazane leśnikom, bo cały czas trwa akcja strażaków. - Pożar objął także tereny z podłożem torfowym i przez cały czas coś się tam tli. Czekamy z utęsknieniem na duże opady deszczu, które będą na tyle obfite, że woda przeniknie go tego podłoża i ugasi potencjalne źródła pożaru - opisywał Mróz.
Powierzchnię pożaru szacuje się na ok. 50 hektarów, ogień zniszczył zarówno dojrzałe drzewostany, młode drzewa, jak i posadzone w tym roku sadzonki.
To kolejny duży pożar lasu w ostatnich dniach w regionie. W piątek kilkanaście zastępów strażaków gasiło ogień, który objął 15 hektarów poszycia leśnego i traw w miejscowości Sokole Pole w powiecie częstochowskim.