Śmierć nienarodzonych bliźniąt we Włocławku. Zniknęła historia badań USG
Po śmierci nienarodzonych bliźniąt w szpitalu we Włocławku, z pamięci aparatów USG została skasowana historia badań z 16 i 17 stycznia. Odkryli to kontrolerzy z kujawsko-pomorskiego NFZ - podaje gazeta.pl. Z kolei RMF24 ustaliło, że na jednym z aparatów luka w zapisie to kilka dni - od 15 stycznia od godziny 18:00, do 18 stycznia do godziny 14:00. Na drugim aparacie brakuje niespełna 20 godzin: od południa 16 stycznia do 6:55 następnego dnia.
27.01.2014 | aktual.: 27.01.2014 12:09
Śledczy zabezpieczyli już urządzenia i będą sprawdzać, czy ktoś celowo usunął z aparatów historię badań.
Dziennik ustalił też, że w nocy, gdy do szpitala przywieziono pacjentkę w ciąży bliźniaczej, ordynator ginekologii spóźnił się na dyżur dwie godziny. Pracował bowiem - pisze "Wyborcza" - w swoim prywatnym szpitalu. W nocy, gdy tętno dzieci zaczęło spadać, przepracowany ordynator nie zbadał kobiety, bo spał. Śledczy sprawdzają, według ustaleń "Gazety Wyborczej", czy nie pojechał do domu.
Gazeta ustaliła też, że ordynator, po nocnych wydarzeniach poszedł znów na dyżur do prywatnego szpitala. Przyjął kilkadziesiąt pacjentek.
Śmierć bliźniąt w w szpitalu we Włocławku
Śmierć bliźniąt nastąpiła w nocy z 16/ 17 stycznia na oddziale ginekologiczno-położniczym włocławskiego Szpitala Specjalistycznego im. ks. Jerzego Popiełuszki. Doszło do tego kilkanaście godzin przed planowanym porodem, który miał się odbyć poprzez tzw. cesarskie cięcie. Ojciec dzieci obwinia personel placówki o zaniedbania, które miały doprowadzić do śmierci dzieci.
Sekcję zwłok dzieci przeprowadzono w Zakładzie Medycyny Sądowej w Bydgoszczy. Jak poinformowała włocławska prokuratura, wstępnie wskazano niewydolność oddechowo-krążeniową jako bezpośrednią przyczynę śmierci. Jednocześnie patolodzy ocenili, że dzieci do 35. tygodnia ciąży, gdy nastąpił zgon, rozwijały się prawidłowo. Nie stwierdzono żadnych poważnych wad rozwojowych, ani śladów ewentualnych urazów, które mogły przyczynić się do śmierci dzieci.
Patolodzy pobrali wycinki, które zostaną dokładnie przebadane, ale - jak zaznaczają - na wyniki trzeba będzie poczekać co najmniej kilka tygodni. Jak przestrzegali jednak specjaliści z komisji powołanej do zbadania okoliczności śmierci bliźniąt, nawet wszystkie wyniki badań mogą nie wystarczyć do jednoznacznego określenia wszystkich przyczyn zgonu.
Prowadząca śledztwo w sprawie śmierci bliźniąt prokuratura zdecydowała, że należy zbadać także dokumentację medyczną prywatnego gabinetu, którego podopieczną była w okresie ciąży matka zmarłych dzieci. Śledczy przygotowali także wniosek do sądu o zgodę na zwolnienie lekarzy z zachowania tajemnicy zawodowej, co jest warunkiem ich przesłuchania.
Według ojca zmarłych bliźniąt do ich śmierci przyczyniły się zaniedbania ze strony szpitala. Matka przebywała w lecznicy przez dwa tygodnie na przełomie grudnia i stycznia z powodu komplikacji ciąży. Zgodnie z zaleceniami zgłosiła się ponownie, zaniepokojona gwałtownymi skokami ciśnienia.
Według relacji ojca, ginekolog zalecił niezwłoczne przeprowadzenie zabiegu cesarskiego cięcia. Nie zrobiono tego, gdyż - jak usłyszał od personelu szpitala - osoba kompetentna do wykonania koniecznego badania ultrasonografem miała być na miejscu dopiero następnego dnia.
Prawidłowość postępowania w tym przypadku personelu medycznego bada na wniosek ministra zdrowia prof. Stanisław Radowicki, krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa. Własne postępowanie zapowiedział już także samorząd lekarski. Na wniosek ministra zdrowia ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego we włocławskim szpitalu został zawieszony w czynnościach służbowych.
* Źródła: PAP, gazeta.pl,IAR,RMF24.pl*