Śmierć na przejeździe w Chełmie. Rogatki nie były opuszczone
Policja wyjaśnia przyczyny tragicznego wypadku na przejeździe kolejowym w Chełmie, gdzie samochód wjechał wprost pod pociąg. Nie żyje 51-latka kierująca autem, a jej 14-letnia córka została ciężko ranna. Zapory na przejeździe były otwarte.
Tragedia wydarzyła się we wtorkowy wieczór na przejeździe przy ul. Metalowej. Kobieta kierująca toyotą yaris nie miała żadnych szans na przeżycie po zderzeniu ze składem Przewozów Regionalnych relacji Lublin - Chełm. Siła uderzenia była tak duża, że samochód znalazł się kilkadziesiąt metrów od przejazdu.
- To bardzo ruchliwa trasa. To, dlaczego rogatki nie zostały opuszczone, wyjaśnią śledczy - mówi WP podkom. Ewa Czyż z chełmskiej policji. Dodaje, że dróżnik był trzeźwy, co wykazało badanie alkomatem tuż po wypadku. Mężczyzna został zatrzymany.
- Wszystkie urządzenia były sprawne. Dodatkowo przejazd był wyposażony w System Wspomagania Dróżnika Przejazdowego, który gwarantuje pełną informację o ruchu pociągów - wyjaśnia Joanna Kubiak z biura prasowego spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, która zarządza siecią kolejową.
Dodaje, że dróżnik, który nie zamknął zapór, to pracownik z długoletnim stażem i po wszystkich szkoleniach wymaganych prawem. Sprawę wyjaśnia też specjalna komisja powołana przez kolejarzy.